14.

427 39 0
                                    

Na początku Jack odmawia odmierzania czasu od zaginięcia Willa w jednostkach większych niż godziny i ani na chwilę nie chce przestać myśleć o sprawie. Mijają trzy godziny, odkąd straciliśmy kontakt z Willem Grahamem; jego telefon komórkowy został znaleziony w pobliżu wraku auta do transportu więźniów, tuż przy tylnych drzwiach, a zatem prawdopodobnie wypadł lub został usunięty z jego kieszeni po tym, jak Will Graham opuścił pojazd, pod przymusem lub... Mija dwanaście godzin, odkąd straciliśmy kontakt z Willem Grahamem; potwierdzono, że krew na miejscu zbrodni należy do niego, podobnie jak odciski palców, które znaleziono w całym domu, także w pokoju z szafą pełną ubrań za małych dla Hannibala Lectera, ale nie dla... Mija osiemnaście godzin, odkąd straciliśmy kontakt z Willem Grahamem i Z. przynosi nagranie, na którym Will wpada do morza, ale nadal nie znaleziono ciała. Mijają dwadzieścia cztery godziny, kiedy Jack w końcu dzwoni do Molly i, z niewyjaśnionego powodu poirytowany łamiącym się głosem kobiety, próbuje znaleźć w sobie współczucie – ostatecznie chodzi o jej męża. Mijają siedemdziesiąt dwie godziny i wielu świadków w Baltimore i okolicach utrzymuje, że widziało Hannibala, albo Willa, albo ich obu, ponieważ jednak żadne z doniesień póki co nie okazało się prawdziwe, Jack powołuje zespół stażystów, który zajmie się odtąd przypisywaniem zeznań do odpowiednich kategorii: „Nieprawdopodobne", „Zdecydowanie nieprawdziwe" i „Być może". Jack przestaje odmierzać czas w godzinach, gdy dociera do dziewięćdziesięciu sześciu. Mijają cztery dni, odkąd straciliśmy kontakt z Willem Grahamem, myśli.
Taśma zajmuje dużo miejsca w jego rozmyślaniach. Uwiecznione na niej nagranie jest zagadkowe z wielu względów, choć nie z powodu zakończenia. Wszystkie dowody, urywkowe i klatkowe, wskazują na to, że Hannibal i Will spadli z klifu. Wciąż jednak coś nakazuje Jackowi wierzyć, że nie zginęli. Sprawę łatwo byłoby zamknąć. Pojawiły się już naciski, by ogłosić tych dwóch zmarłymi i położyć kres powszechnej panice, która wybuchła – co nietrudno było przewidzieć – w chwili, gdy Freddie Lounds i inni dziennikarze zaczęli donosić, że FBI zgubiło gdzieś swojego „kanapowego" kanibala.
Gdyby byli martwi, wiedziałby. Gdyby Will był martwy. Muszą żyć.
A jeśli żyją, to znaczy, że albo Hannibal uprowadził Willa i przetrzymuje go wbrew jego woli, albo rozdzielili się i Will jest ranny lub z innego powodu niezdolny do nawiązania z nim kontaktu. Bez względu na to, która wersja jest prawdziwa, poszukiwań nie można przerwać. Will go potrzebuje. Po tym, ile razy naraził Grahama na niebezpieczeństwo, ile razy nie chciał mu uwierzyć i ile razy odmówił uszanowania jego granic, Jack jest mu to winien. Musi sprowadzić go z powrotem.
Są też inne możliwości. Możliwe, że Hannibal zginął, a Will przeżył. Może poczuł się tym wszystkim zmęczony i postanowił uciec od wszystkiego, wykorzystując okazję, by zrobić to po cichu, gdy świat będzie opłakiwał jego śmierć. Mógł stracić pamięć. Obaj mogli ją stracić. Jack próbuje sobie wyobrazić sytuację, w której woda wymywa ich na brzeg, budzą się i nie mają pojęcia, kim są. Zastanawia się, jak wyglądałyby wówczas ich relacja. Czy nawiązaliby kontakt jako tabula rasa? Czy by się polubili? Prawdopodobnie tak. Wystarczy spojrzeć na nich teraz: ledwie zdolni oprzeć się sobie nawet po całej tej agonii, którą na siebie ściągnęli. Gdyby obudzili się z amnezją, zapewne zaprzyjaźniliby się w jednej chwili.
 ― Wiem, że nie chcesz wziąć tego pod rozwagę ― mówi Price wieczorem czwartego dnia, odkąd stracili kontakt z Willem Grahamem ― i Bóg jeden wie, dlaczego akurat ja muszę ci to uświadomić, ale mogli po prostu uciec. Razem. Oczywiście jeżeli nadal nie chcemy przyjąć do wiadomości, że upadek z takiej wysokości do lodowatego, najeżonego skałami Atlantyku jest – nie uwzględniając nawet ran, jakie ponieśli wcześniej – w stu dziesięciu procentach śmiertelny.
Nozdrza Jacka rozszerzają się ostrzegawczo, gdy ten bierze wdech.
 ― Uważaj, Jimmy.
Price prycha, machając lekceważąco dłonią.
 ― Daj spokój, Jack. Mnie nie przestraszysz. Znamy się zbyt długo, żebym nabrał się na tę maskę twardziela. ― Crawford łypie na niego z wściekłością i Price zmienia ton na łagodniejszy. ― Rozumiem to, Jack. Naprawdę. Nie chcę w to wierzyć tak samo jak ty.
 ― Więc nie wierz. Zwątpiliśmy w niego raz, kiedy potrzebował naszego zaufania, i zobacz, jaką ponieśliśmy za to cenę. Gdybyśmy wtedy go posłuchali, nie byłoby tej sytuacji.
 ― To, że powinniśmy byli posłuchać go wtedy, nie znaczy, że powinniśmy również teraz ― mówi niejasno Price. ― Słuchaj, idę do bufetu. Idziesz ze mną. Jesteś tu od dziewięciu godzin i nie widziałem, żebyś cokolwiek jadł.
Jack wstaje. Nie chce przyznać teraz Price'owi racji w jakiejkolwiek sprawie, ale w tej jednej słuszności nie może mu odmówić. Może kiedy coś zje, będzie mógł przyjrzeć się dowodom z jaśniejszym umysłem. Price klepie go w ramię i rusza do drzwi przodem.
 ― Słyszałeś ― pyta z ekscytacją ― że uruchomili nowy automat z mrożonymi jogurtami?

Jak powietrze (HANNIBAL, Hannibal x Will, +18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz