22.

304 32 0
                                    

W ostatnich latach Hannibal nieczęsto musiał stąpać po rozkołysanym gruncie. Podłoga pod jego stopami nie buja się mocno, ale wyraźnie brak jej ziemskiej stabilności. Jest rad, że nadal nie odczuwa objawów choroby morskiej (chociaż niekoniecznie go to dziwi), i w gruncie rzeczy falowanie mu nie przeszkadza. Uważa je za przyjemne i użyteczne: może skupić się na nim, na zachowaniu absolutnej równowagi, kiedy Will opowiada mu o swoich oczekiwaniach.
Ma problem z utrzymaniem neutralnego wyrazu twarzy, słuchając o ofierze, jakiej życzy sobie jego drogi kompan, ale nie dlatego, że pomysł nie przypada mu do gustu. Przeciwnie, ma tak wielką ochotę spełnić pragnienie młodzieńca, iż aby ukryć swój zachwyt i ekscytację, musi włożyć w to świadomy wysiłek. Skoncentrowanie się na delikatnych ruchach drewnianego pokładu pomaga, ale mężczyzna i tak czuje, jak pod wpływem gwałtownego wdechu rozszerzają mu się nozdrza; wie, że Will zauważył, jak podziałały na niego te słowa.
 ― Chyba powinienem być zaskoczony, że ostatecznie okazałeś się zazdrosny jak sam Bóg ― mówi w końcu.
 ― A więc nie jesteś?
Lecter pozwala sobie na oszczędny uśmieszek.
 ― Musimy zmienić miejsce ― oznajmia, zbywając pytanie, ponieważ odpowiedź jest niepotrzebna. Will wie, co miał na myśli. ― Nasza mała łódź doskonale sprawdziła się przy ucieczce, ale w tej kwestii nie wystarczy dla twoich potrzeb. ― Młodzieniec robi zmartwioną minę, przez co Hannibal ma jedynie ochotę uśmiechnąć się bardziej. ― Tak się szczęśliwie składa, że mam w mieście mieszkanie. Oczywiście pod fałszywym nazwiskiem.
Przez ułamek sekundy Will wygląda na zdumionego, ale zaraz parska śmiechem.
 ― Oczywiście, że masz ― mówi, jak sądzi Lecter, z czułością. ― Przez ostatnie trzy lata byłeś zamknięty w psychiatryku, wcześniej siedziałeś rok we Florencji, ale tak, oczywiście, że masz tajne mieszkanie w Maryland. Założę się, że odpowiednio pretensjonalne.
 ― Kiedy skończymy z twoją ofiarą, Will, przypomnij mi proszę, abym gruntownie wyjaśnił ci pojęcie estetyki.
Młodzieniec prycha z rozbawieniem.
 ― Czyli mam rację. To twoje jedyne tajne mieszkanie?
 ― Jedyne w Maryland ― odpowiada mężczyzna, nie potrafiąc ukryć wesołości. ― Być może kiedyś podziękujesz mi za tę przezorność.
 ― Jestem wdzięczny, że zorganizowałeś tę łódź.
 ― Na szczęście w tym przypadku udało mi się przewidzieć twoje zachowanie ― mówi. ― Ale nie zawsze potrafię to zrobić. Nie przewidziałem, na przykład, o co mnie poprosisz.
Jak zawsze pesymistyczny Will marszczy brwi.
 ― Czy to oznacza „nie"?
Lecter zastanawia się, co właściwie zrobiłby Will, gdyby mu odmówił. Chciałby się dowiedzieć. Chciałby patrzeć, jak młodzieniec próbuje poradzić sobie z emocjami, starając się jednocześnie nie dać po sobie niczego poznać. Zastanawia się, czy podjąłby próbę przekonania go, próbowałby się targować, czy może wziąłby sprawy we własne ręce. Może spróbowałby odejść? W to Hannibal wątpi, ale jest zbyt urzeczony jego pomysłem, żeby sprawdzić prawdziwość swych przypuszczeń – niestety. Pragnie tego od bardzo dawna, a teraz, kiedy prosi go o to ta jedna, konkretna osoba, czuje się niemalże przytłoczony.
 ― To nie jest „nie" ― odzywa się po chwili milczenia. ― Jestem zaskoczony, ale nie rozczarowany. ― Znów się uśmiecha, tym razem ukazując zakrzywione kły. ― Nigdy rozczarowany.
 ― Nie nigdy ― poprawia go Will.
 ― Nigdy więcej ― precyzuje mężczyzna i na chwilę znów zapada cisza. ― Moglibyśmy przenieść się tej nocy.
 ― Pakowanie pójdzie nam sprawnie ― żartuje Will. ― Czy tam też mam swoją garderobę?
 ― Będziesz musiał przekonać się sam ― odpowiada Hannibal. ― Nie możesz oczekiwać, że zdradzę ci wszystkie sekrety naraz.
 ― Będę potrzebował stroju na kolację. Taka okazja wymaga czegoś wytwornego, nie uważasz?

Jak powietrze (HANNIBAL, Hannibal x Will, +18)Where stories live. Discover now