1.

5.6K 448 35
                                    

Hobi znał na pamięć obraz swojej siostry. Każde pociągnięcie pędzlem, każdy kształt, odcień zmieszanych farb, wyraz twarzy i emocje jednej jedynej postaci. Nawet jej imię. Nazwała ją Luna, jak księżyc i rzeczywiście twarz dziewczynki z obrazu jaśniała niczym tarcza nocnego światła.

Ktoś szturchnął go w plecy, delikatnie, ale niespodziewanie. Trochę się przestraszył, nie lubił kiedy to robiono. Brak słuchu narażał go na takie zaskoczenia, ale i tak nie potrafił przywyknąć. Odwrócił się. Stała za nim wysoka pani w paryskim berecie, a za nią trójka nastolatków. Każdy z nich trzymał gruby notes i długopis.

Mówiła coś, widział tylko ruch jej warg. Zaprzeczył ruchem głowy i wskazał palcem na swoje ucho. Przez jej twarz przebiegł zbolały wyraz, trwający nie dłużej niż sekundę. Nienawidził tego. Co z tego, że nie słyszy? Ona nie ma taktu. Każdemu czegoś brakuje.

Machnęła ręką i delikatnie dygnęła, uznając, że i tak się z nim nie dogada, więc da spokój. Mógł wrócić do oglądania obrazu. Miał zamiar posiedzieć jeszcze chwilę i wracać do domu. Robiło się późno, a on nie lubił chodzić po ciemku. Wzrok miał dobry, ale wszechobecna cisza utrudniała mu poruszanie się po zmroku. Jego dzielnica nie była najlepiej oświetloną i zamieszkaną.

Dokładnie poczuł ruch wiaterku na prawym policzku, a potem ledwie wyczuwalny ruch ławki i obecność kogoś obok. Zwrócił się w stronę intruza. To jeden z tych chłopaków od paryskiej pani, nadal trzymał brulion, a w środku kreślił dziwne bohomazy, albo rozpisywał długopis. W każdym razie sztuki to nie przypominało.

W pierwszej chwili pomyślał, że chłopak słabo się poczuł, bo bladość jego twarzy była wręcz niezdrowa.

Ktoś znowu szczypnął go w ramię. Obrócił się delikatnie oburzony. Blady chłopak podsunął w jego stronę swój brulion. Na pożółkłej kartce zobaczył napisane słowa. Wskazał na siebie dłonią, na co obcy pokiwał głową.

Nie słyszysz od urodzenia?

Po raz pierwszy w życiu ktoś tak bezpośrednio i bez cienia współczucia zapytał go o to wprost.

Kiwnął głową na nie. Stracił słuch bardzo wcześnie, jednak zdążył poznać dźwięk. 

Chłopak wziął brulion i napisał kolejną wiadomość.

Jak to jest?

Wziął kartkę oraz podawany mu przez chłopaka długopis.

Jak pod wodą, jak w próżni, jak w grobie. Zależy od nastroju.

Często tu przychodzisz?

Codziennie

Lubisz sztukę?

Czemu ze mną "gadasz"? Nie boli cię ręka od pisania?

Nie boli. I nie lubię mówić.

I tylko dlatego?

Tylko. Jak masz na imię?

Hoseok.

Ja jestem Yoongi. Przyjdziesz tu jutro?

Przychodzę codziennie.

Pani w berecie podeszła i wyszeptała chłopakowi coś do ucha, jakby w obawie, że przeczyta to z ruchu jej warg. Nie umiał tego robić, choć kiedyś próbował się nauczyć. Blady chłopak odpowiedział jej coś szybko i wziął swój brulion, bez zastanowienia nabazgrolił znaki na czystej kartce.

Opowiesz mi jutro o tym obrazie? Będę pisał o nim pracę na zaliczenie.

Chciał napisać, że na pewno znajdzie się ktoś lepszy, kto chętnie mu pomoże, na przykład przewodniczka, ale widział jak bardzo chłopak się spieszy. Poganiał go wyczekującym wzrokiem.

Dobrze.

Cicho, na paluszkach| SopeWhere stories live. Discover now