22.

1.7K 250 52
                                    

- Długo ci zajęło tym razem. - Jimin usiadł na najniższym schodku, zaraz obok nogi Yoongiego. 

Jak zwykle milczał, jak zwykle z tą samą miną i tym samym problemem. Yoongi z jakiegoś dziwnego powodu uważał, że nikt go nie rozumie - i miałoby to sens zważywszy na to jak mało mówi, ale tak naprawdę nie był skomplikowany. Nie dla Jimina. Może nie rozmawiali wiele, ale znali się już tyle lat, że młodszy potrafił bez problemu rozczytać emocje i myśli przyjaciela na twarzy. Czasem miał wrażenie, iż myślą o tym samym i w sumie rozmowa nie była im do niczego potrzebna. 

Min Yongi sądził, że ma wiele problemów, lecz tak naprawdę miał tylko jeden, ale za to poważny - ze samym sobą. Nie potrafił za żadne skarby zaakceptować tego jaki jest i choć innym pokazywał i może nawet wmawiał sobie odizolowanie, samolubność i to, że miał wyrąbane na wszystko i wszystkich - nie było to prawdą. Przejmował się zdaniem innych, brał do siebie każdą uwagę i zwyczajnie, po ludzku bał się osądu. Kiedy inni wytykali mu brak mowy i inicjatywy zgrywał gościa, którego to nie rusza, żeby potem wypłakiwać oczy w poduszkę. 

- Gdzie się włóczyłeś? - Zapytał, kładąc torbę po drugiej stronie. 

Znowu cisza. Zastanawiał się już czy nie napisać mu pytania na kartce, ale tym razem to nie brak chęci był powodem ciszy. Yoongi zwyczajnie nie wiedział, co ma powiedzieć. To pytanie pociągnie za sobą kolejne i kolejne, a te będą coraz trudniejsze. Przyszedł do Jimina, choć serce ciągnęło go w zupełnie przeciwnym kierunku. Nie miał prawa odzywać się teraz do Hoseoka, zawiódł go, zostawił bez słowa wyjaśnienia i jeszcze okradł. Zostawił tylko głupią karteczkę, ale Hobi nie zjawił się, tak jak go prosił. Pewnie nawet jej nie znalazł.

- Powiesz coś? 

Nienawidził tego pytania. Zamykało mu usta jeszcze szczelniej niż cisza przed wysiłkiem mówienia. Zgarbił się i przeczesał szorstkie włosy, nie mył ich od kilku dni i były nieświeże. Jimin nadal siedział obrócony do niego plecami. Czuł się bardziej samotny niż kiedykolwiek wcześniej. Towarzystwo Jimina było tylko atrapą. Nie czuł potrzeby, żeby mu się tłumaczyć, bo cichy głosik w jego głowie krzyczał, że młodszego to nie obchodzi. Zawsze podczas rozmowy patrzył mu oczy i potakiwał głową, gdy już zdecydował się coś powiedzieć, ale nigdy nie słuchał. Jego jedynym celem, było wyciągnąć te pieprzone słowa, by  móc sobie pogratulować dobrego uczynku. 

Kiedy Jimin podniósł się lekko i wszedł po schodkach w górę, Yoongi wiedział, że stracił cierpliwość. 

Ale nie, młodszy usiadł na równi z nim, poprawił torbę jeszcze raz i wreszcie pokazał twarz. Tak samo wychudzona jak zawsze, tak samo przeźroczysta, ale tak samo piękna. 

-  Nie mogłem ostatnio spać. - Powiedział Jimin. - Martwiłem się o wiele rzeczy. - O Klarę i tę randkę rocznicową, o której ci mówiłem zanim zniknąłeś, twojego znajomego, który ciągle cię szuka, mama chce zapisać mnie na korki z matmy w wakacje i jeszcze dzisiaj poznałem gościa, który napastował mnie pączkami. Ale jednym się nie martwiłem. Wiesz czym? 

Hobi go szuka. Te słowa wdarły się do jego głowy i nie pozwalały skupić się na niczym innym. Pokiwał głową, by zaprzeczyć. 

- Tobą. - Powiedział wprost. - Znikasz i pojawiasz się, sam już nie wiem dlaczego, bo nigdy nie chcesz mi tego wyjaśnić. Jesteś jedną z bardzo stałych rzeczy w moim życiu. Wiem, że nawet kiedy cię nie ma i próbujesz się izolować, to zawsze wracasz. Bo ci zależy. 

- Nie wiem.

- Nie uciekasz na stałe dlatego, że jesteś tchórzem i boisz się porażki. Chcesz, żeby inni ci pomogli, szukasz tylko sposobu. Yoongi, myślę, że ten chłopak może być tym sposobem.  Do mnie nie masz zaufania i nie wierzysz w moje dobre intencje, ale jego już tak. 

- To nie tak...

- Właśnie tak. Wmawiasz sobie, że ludzie widzą was jako słabsze ogniwa, że coś jest wami nie tak. Ale on taki nie jest. Chce być postrzegany jako ktoś zupełnie normalny i zdrowy, walczy z tym od urodzenia. Tylko on może cię nauczyć jak akceptować to czego ty w sobie nie akceptujesz. Wróć do niego, przeproś go i zacznijcie od nowa. 

Yoongi nie wiedział, kiedy dokładnie jego oczy wypełniły się łzami. Nie musiał patrzeć na Jimina, żeby widzieć na jego twarzy czystą troskę. Po raz pierwszy był pewny, że nie mówi tego wszystkiego z obowiązku, że to nie tylko puste słowa - bo tak trzeba i może coś to da. To był jakiś przełom. W końcu uwierzył w szczerość pomocy Jimina.  

- Wiem, że zrobisz to co trzeba. - Powiedział Jimin, widząc drobne kryształki, które trzymały się na powiekach przyjaciela. Objął go ramieniem i przycisnął czoło do jego włosów. Czekał, aż emocje Yoongiego w końcu znajdą ujście i pozbędzie się tego zatruwającego organizm smutku. On musi się kiedyś kończyć. Nie można czuć tylko żalu. - Wejdziesz do mnie? Możesz zostać, rodzice pojechali na weekend do babci. 

Zaprzeczył ruchem głowy. Jak najszybciej musiał porozmawiać z Hobim, a nawet nie wiedział jak się do tego zabrać. Na pewno nie będzie chciał go widzieć po tym co wywinął. Ale Jimin twierdził...

- Cały czas mnie szuka? - Zapytał cicho Yoongi. 

- Hoseok? Od dwóch dni nie pisał, ale to ja miałem się z nim kontaktować jak uda mi się do ciebie dotrzeć. 

- Muszę go przeprosić. 

- O to z pewnością! - Ożywił się Jimin. - I do tego postawić wielką kawę i ciastko, albo zabrać do kina za takie zachowanie.

- Do kina? 

- No wiesz, na "Ja cię kocham, a ty rżysz" czy coś. - Uśmiechnął się. 

Yoongi nie mógł powstrzymać krótkiego śmiechu. 

- No nie mów, że nie zauważyłeś jakie ma końskie rysy twarzy? - Zaśmiał się na cały głos i poklepał Yoongiego po łopatkach. - Będzie dobrze Yoon, tylko nie spieprz tego drugi raz. - Podniósł się z miejsca, a jego kości strzeliły w kolanach. - Chodź, napijemy się chociaż kawy i zjesz te trzy pączki, które debil wcisnął mi do torby jak nie widziałem. 

Kawa skusiła Yoongiego, bo od kilku dni pił tylko jej tani odpowiednik z automatu.

Ale kim do cholery był "ten debil"?

Cicho, na paluszkach| SopeWhere stories live. Discover now