4.

2.9K 323 28
                                    

Nie widział jakiś szczególnych powodów, żeby nie zgodzić się na to wyjście. Gorzej, że nie widział ich także w drugą stronę. Był głuchy, nie ślepy. Czasem miał się za zwyczajnie niezdecydowanego.

Zastanawiało go, dlaczego traktuje tego chłopaka w jakiś dziwnie osobliwy sposób. Przecież mógł to być każdy, nawet starsza pani, która w ramach rekompensaty za pomoc zaprosiła go na herbatę. Czy wtedy czułby się tak samo zdezorientowany czy ze zwyczajną ludzką uprzejmością zgodziłby się na ten miły gest?

Nigdy nie grał w kręgle i w sumie był ciekaw jak to jest. Z myślą, że być może to jego jedyna w życiu okazja, wysłał Yoongiemu wiadomość ze zgodą na spotkanie. Trochę ryzykował, nie bardzo wiedząc jak. Taki pokurcz nie mógł mu nic zrobić i właściwie nie miał ku temu powodów.

Stracił połowę zapału, gdy chłopak zaproponował spotkanie wieczorem.
Nie lubił wychodzić z domu po zmierzchu. Ciemność zawsze go przerażała. Kiedy chciał się od czegoś odciąć, zamykał oczy i nie było nic, nawet jego. Tracił każdy ze zmysłów, również ten niezawodny i dlatego mimo upływu lat nie potrafił przywyknąć do zasypiania.

Teraz jednak nie miał już innego wyboru, jak przystać na propozycję, zwłaszcza, że Yoongi wytłumaczył się brakiem czasu w ciągu dnia. Dużo zajęć, nauka, inne, ważniejsze spotkania. Hoseok w pełni to rozumiał.

Potrafił się dostosować do innych, lubił to robić. Zawsze jakieś wyzwanie.

- Wychodzę dzisiaj - przekazał przed kolacją. Pomagał mamie robić Spaghetti. To znaczy czekał tylko aż zagotuje się woda na makaron, ale to przecież bardzo ważne i odpowiedzialne zadanie. W końcu makaron to podstawa spaghetti. Kiedy po dziesięciu minutach stania w bezruchu i nerwowych spojrzeniach rzucanych mamie, sama zaczęła tę rozmowę. 

- Gdzie?

- Umówiłem się z kolegą.

- Ale dzisiaj? Zaraz robi się ciemno. Uważam, że powinieneś przełożyć to na jutro - pokiwała głową i wróciła do mieszania sosu.

Na razie chyba uznawała jego spotkanie za błahą zachciankę. Nie wiedziała, jak bardzo i czy w ogóle zdeterminowany jest, by iść. Przyjęła, że raczej nie bardzo. Jedynym bliższym znajomym Hobiego był Jin, a akurat jego zachcianki mogły poczekać do jutra.

- Umówiłem się na dzisiaj. To chyba nic złego, że w wieku siedemnastu lat chcę gdzieś wyjść ze znajomym?

- Nic dziwnego, ale nie o tej godzinie, Hobi. Chyba nie muszę ci tłumaczyć dlaczego? Myślałam, że takie rozmowy mamy za sobą.

- Pójdę - przekazał tylko i chciał odejść.

- Hoseok. Nie pozwalam ci - ucięła jego zapędy.

Uderzył delikatnie pięścią w kuchenny blat, czując wibracje drewna. Zareagowała na dźwięk, stanowczą, ale jeszcze nie złą minę.

- Obiecałem - pokazał, trochę spuszczając ze złości.

- Masz całe dnie na spotkania. Nie w nocy, to nasza jedyna zasada, pamiętasz?

Oczywiście, że pamiętał. Ale ustalili ją, gdy miał dwanaście lat i bał się sam zasypiać. Przekazał wtedy mamie, że po zamknięciu oczu traci całkowity kontakt ze światem, że jest przerażony. Nie dużo zmieniło się od tamtego czasu, ale życie jest po to, by pokonywać swoje słabości.

Miasto nie było towarzyszącą mu podczas zasypiania pustką. Było żywym organizmem. Sztuczne światła też były jego drogowskazem, zapach frytury, kawy i wiatru towarzyszył mu podczas wędrówki przez ulice, wibracje pod stopami, kształty nawierzchni, ludzkie oddechy i dotyk, gdy ktoś przez pomyłkę go szturchnął.

Tam nie był otoczony przez ciemny strach. Ale mama nie umiała tego zrozumieć. Miała swoje zdanie, którego twardo się trzymała.

Nie lubił się z nią kłócić. Kiedy była zła, zapominała jak się z nim porozumiewać i otwierała usta. Słyszał jej niemy krzyk, tak samo jak niewidomy czuje przed sobą czyjąś obecność. Nie widzi, ale wie, że tam jest, na dodatek nie znając jej zamiarów, bo twarz wyrażająca emocje jest taką samą niewiadomą, jak słowa użyte pod jego adresem.

Czuł jak łzy stają mu w oczach, dlatego nie chciał już dłużej oglądać jej wyuczonych ruchów. Dobrze wiedział jakich argumentów będzie używać. Wrócił do swojego pokoju i przez załzawione oczy spojrzał na telefon. Zero wiadomości.

Nie chodziło o Yoongiego. Znowu traktowała go jak dziecko, nie jak niedołężnego kalekę. Jak dziecko.

Hoseok: przepraszam, ale jednak nie mogę się spotkać. Wypadło mi coś ważnego. Może innym razem

Nie chciał się tłumaczyć. Po co? Yoongi przyjmie to obojętnie. A on znowu został sam.

Sam pośród ciszy.

Cicho, na paluszkach| SopeWhere stories live. Discover now