19.

1.9K 254 27
                                    

Hoseok miał wreszcie nowy telefon. Musiał się trochę nagimnastykować, żeby "dogadać" się ze sprzedawcą w dyskoncie. Zazwyczaj to mama załatwiała z nim, lub dla niego takie sprawy, a teraz musiał sobie radzić sam. To znaczy sam, ze swoim nieodłącznym brulionem. Chyba polubi ten sposób komunikacji, wcześniej używał go rzadko, a jeszcze wczoraj ciężko było mu przyzwyczaić się, że pisze wiadomoci do kogoś innego niż Yoongi, ale przmóc się było jego obowiązkiem. Musiał polubić przyzwyczajane się do nowości, odkrywanie, zmiany, które przecież stanowiły nieodłączną część życia. 

Nic nie jest stałe - powtarzał im Namjoon. Lubił sobie pofilozofoać w przerwach między liczeniem objętości prostopadłościanów. Nauczyciel przemycał swoje życiowe i jednocześnie niezbyt życiowe prawdy między podstawę programową. W sumie to sam się kiedyś zastanawał, co mu się w życiu mniej przyda - liczenie objętości prostopadłościanu, czy powiedzonko "Nic nie jest stałe". Stawiał na powiedzenie, a tu takie zaskoczenie. 

Nic nie było stałe, tak jak mądrze stwierdził Namjoon. Miał przyjaciela, a kolejngo dnia miał już tylko puste wspomnienie po złodzieju i problem, który po sobie pozostawił. 

Pierwsze dwa numery jakie wpisał należały do Yoongiego i Jimina. Nad numerem Jungkooka trochę się zastanawiał, ale w końcu co mu szkodziło. Podpisał go "Królicze dziecko" i uśmiechnął się do swojego pomysłu. 

Hoseok: Tutaj Hoseok. Nie udało mi się go zastać, ani nikogo z jego rodziny. Kontaktował się z tobą

Jimin nie odpisał mu od razu, jak myślał, że zrobi. W końcu kto nie martwi się o zaginionego przyjaciela? On nie odchodziłby od telefonu, wiedząc, że czeka na takie wiadomości. Ale poznał już dwie osoby, które znały Yoongiego lepiej niż on i żadna z nich zdawała się nie przejmować zbytnio zniknięciem chłopaka. Jungkook powiedział, że to nie pierwsza ucieczka Yoongiego. Może i on nie powinien się tak przejmować, w końcu znali go dłużej i lepiej. 

- Cześć, jadłeś coś? - mama pojawiła się w drzwiach pokoju. Zdejmowała kurtkę i odwijała z szyi ciasno zawiązaną apaszkę. 

- Nie, zrobimy coś razem? - pytanie bardzo ją zaskoczyło, ale i przyniosło nieoczekiwaną radość. Hobi zauważył jak kąciki jej ust delikatnie unoszą się ku górze, a na cerze tworzą się zmarszczki, znak prawdziwego szczęścia. Zaczynało mu brakować wspólnych zajęć, przecież to mama od dzieciństwa była jego największym wsparciem i przyjaciółką, ostatnio oddalili się od siebie. Nie chciał tego. Może i chwilowo stracił Yoongiego, ale nie mógł dla tej sprawy poświęcić swojej relacji z mamą. 

- A na co masz ochotę? - dłożyła torebkę i usiadła na obok niego na łóżku. 

- Może upieczemy racuchy?

- chyba nie ma mąki... przejdę się po nią. 

- Pójdę z tobą - nie chciał jej teraz wypuszczać i znowu zostać sam. Kiedy był sam za dużo myślał, ciągle czekał na jakiś sygnał od Yoongiego i naiwnie wierzył, że Min znajdzie sposób, żeby się z nim skontaktować. Ciągle nie mógł pogodzić się z myślą, że prawdopodobie chłopak, którego poznał w muzeum, to tylko sztucznie wykreowana postać. Wmawiał sobie, że tak nie jest, że zdrowy rozsądek tym razem się myli, ale marzycielstwo też ma swoje granice, zwłaszcza jeśli chodzi o realną osobę, którą miałeś na wyciągnięcie ręki, rozmawiałeś z nią, patrzyłeś jej w oczy, a  teraz jej nie ma. Jakby tylko ci się śniła. Gdyby Yoongi był snem lub wymyślonym przycielem, łatwiej byłoby mu zderzyć się z rzeczywistością, w której go nie ma. 

- Weźmy też dżem morelowy - pokazał na półkę z przetworami, gdy mijali kolejne regały. 

- Czego jeszcze nam potrzeba

Cicho, na paluszkach| SopeTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang