31.

1.7K 219 66
                                    

Hobi nie wiedział ile godzin spędził na klifie. Czas stał się tak nierównomierną jednostką, że zupełnie stracił orientację. Poza tym nie myślał już o płynących sekundach, nocnej porze, która zawsze go przerażała, ciemności i zagubionychyw niej swoich lękach.

Jedyne co potrafił teraz czuć to wstyd i poczucie winy. Bał się wrócić do domu babci. Może i Yoongiego już tam nie było, ale nie chciał odpowiadać na ciekawskie pytania staruszki i tłumaczyć się jej z upokorzenia, którego zaznał na własne życzenie.

Najbardziej bolało go nie odrzucenie, a myśl, że Yoongi stracił do niego zaufanie. Był tutaj, żeby mu pomóc, a nie atakować niepotrzebnymi uczuciami, które na dodatek były dla niego najwyraźniej obrzydliwie nie na rękę. Zniszczył ich przyjaźń. Tak szybko i chaotycznie zawartą lecz prawdziwą.

Miał być lekiem, nie trucizną.

Łzy kapały mu na zaciśnięte dłonie. Nie umiał dłużej walczyć z rozpaczą. Za szybko podjął decyzję, a ta się na nim zemściła, niszcząc przy okazji coś pięknego, co udało im się z Yoongim stworzyć. Czas mijał, a płacz nie ustawał. Dusiła go od środka ilość smutku, jakiej nie doświadczył od dawna. Gdyby tylko mógł wszystko cofnąć, nie wahałby się. Nawet jeśli miałby nie poznać reakcji Yoongiego, gdyby na zawsze uczucia Mina zostały niewiadomą.

Przynajmniej nadal miałby przyjaciela.

Zamknął się w pułapce ciemności i ciszy. Naokoło nie istniało już nic, co pomogłoby mu wrócić na ziemię i odciągnąć myśli od obrzydliwej nienawiści do siebie.

Czy to przez to, że był chłopakiem, czy przez głuchotę? Dlaczego Yoongi go odrzucił? Czyżby aż tak bardzo pomylił się w odczytywaniu uczuć chłopaka? Wydawało mu się, że darzy go sympatią i to większą niż zwykłego kolegę. W końcu polegał na nim, chciał z nim uciec, pisał, gdy wszyscy inni okazali się zawodni. Jak mógł się pomylić aż tak bardzo?

Robiło się coraz zimnej. Dygotał, nie będąc nawet świadomym jak bardzo temperatura spadła. Chyba złapanie tutaj zapalenia płuc nie pomoże mu uporać się z tą sytuacją. Zesztywniał ze strachu, gdy coś z impetem uderzyło go w nogę. Już po chwili niespodziewany kompan wskakiwał mu na kolana i opierał grube łapy na łydce. Skoro on tu był, pewnie i babcia zaraz się pojawi.

Nie był jeszcze gotowy, żeby wyjaśniać jej dlaczego Yoongi wrócił sam w okropnym stanie. Ciekawe czy również płakał, a może był tylko zdenerwowany i natychmiast zaczął się pakować. Jedno jest pewne, nie spodziewał się pozytywnego odzewu ze strony babci, a tym bardziej Yoongiego. Przynajmniej Bruno nie miał mu nic do zarzucenia. Przewrócił się na grzbiet i zniecierpliwiony czekał na mizianie po brzuchu.

Nie myślał, że jego jedynym towarzyszem tej nocy zostaje pies. Nie tak miało to wyglądać. Nie tak miało się to skończyć. Nie tak szybko.

Jak to dobrze, że mały rozumek zwierzaków nie pojmował uprzedzeń. Człowiek, który był dla nich dobry, karmił je i okazywał pieszczoty był tym jedynym na całe życie. Domem i miłością.

Zdobyć ludzkie serce było o wiele trudniej, o ile w ogóle stawało się to niemożliwe. Jak widać serce Yoongiego nigdy nie będzie należało do niego.

Babcia nie zjawiła się za pupilem. Wychodziłoby na to, że przyleciał tu sam, może nawet żeby go szukać. Pamiętał to miejsce lub babcia przychodziła tu z nim, gdy Hobi był daleko. Mógł jedynie cieszyć się z towarzystwa, dopóki emocje nie opadły, a jego umysł pochłonęła neutralność. Pozostały tylko ból głowy i ukryte za maską obojętności uczucia.

Wrócił do domu, kiedy nawet targ w dole dobiegał końca. Światła pogasły, zrobiło się zupełnie zimno i bardziej mrocznie niż kiedykolwiek wcześniej. Tylko miliardy punkcików na niebie odbijało się od tafli wody jeziora.

Cicho, na paluszkach| SopeHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin