23.

1.9K 243 44
                                    

Jimin poprosił o spotkanie. Nie odzywał się już od trzech dni i Hobi powoli tracił nadzieję na jakieś informacje, ale po ostatniej wiadomości znów powróciła szansa, a wraz z nią obawy. Powiedział mamie, że wychodzi do biblioteki. W czasie wakacji czytał bardzo dużo, dlatego wymówka była sprawdzona i wiarygodna. Park chciał spotkać się obok swojej szkoły, pewnie dlatego, że Hobi miał do niej blisko. Zarzucił na siebie jeansową kurtkę i wziął swój nowy telefon. Musiał ukrywać go przed mamą, a ostatnio nawet po kryjomu zmienił jej w telefonie swój numer, by nie wysyłała wiadomości na stary, którego już nie miał. 

Przed szkołą, na dziedzińcu i parkingu było pusto. W końcu zaczęły się wakacje i nikt nie miał ochoty pojawiać się nawet w pobliżu budynku. Wszyscy uczniowie i nauczyciele omijali go szerokim łukiem. Popołudniowe słońce mocno świeciło mu w głowę, ale oczy zastawił czapką z daszkiem. Wiał letni wiatr i tylko dzięki niemu nie było gorąco. Umówili się na trybunach szkolnego boiska. Musiał trochę błądzić zanim znalazł ukryte za masywnym budynkiem boisko, nie chodził do tej szkoły i nie znał ułożenia poszczególnych obiektów. W swojej szkole znał każdy zakątek. Dużo osób takich jak on mówiło, że też ta robią - poznają nowe miejsca bardzo dokładnie i szczegółowo, żeby czuć się pewnie. Inni lubili robić to w grupkach, on zwiedzał sam, albo z Jinem, z tym, że to co dla niego było wyjątkowe, jak mała fontanna obok głównego dziedzińca, w środku której spływało około dwudziestu maleńkich strumyczków, dla Jina było trochę nużące. Ale kiedy zapytał jaki dźwięk wydają razem małe wodospady nie potrafił mu odpowiedzieć. Jin nie za bardzo nadawał się do opisywania rzeczy pozornie prostych i oczywistych w zrozumiałych, ale nie szablonowych słowach. 

Usiadł na jednym z wielu pustych krzesełek. Zielone listki na drzewach poruszał dosyć mocny wiatr. W takich chwilach miał wrażenie, że jego wzrok się wyostrza, a skóra odbiera więcej impulsów. Otaczały go niewidzialne i w jego przypadku niesłyszalne fale dźwięku. W żaden racjonalny sposób nie miał szans, by je czuć, ale on to robił. Delikatny powiew, nutka, ptasi trel, pomruk i szum zderzał się ze skórą na jego twarzy, na odsłoniętych dłoniach, na nagich łydkach. Czuł jak minimalnie drżą pojedyncze włosy. 

W taki sam sposób "słuchał" muzyki. Bass zrównywał się z rytmem jego serca, dzięki czemu poznawał tempo utworu, ból uszu pozwalał na orientowanie się w głośności, a drżenie słuchawek o długości tekstu i przerwach w kolejnych wersach. A to wszystko w zupełnej pustce dźwięków. Uśmiechał się, a rytm jego serca rósł z każdą minutą, zakłócając metrum utworu. Nie dbał o to, ważne, że mógł czuć, coś co było dla niego zakazane. Dokonywał niemożliwego. 

Czy każdy słyszący umiał w taki sam sposób docenić piękno muzyki? 

Miał ze sobą nowy zeszyt. Ostatnio nadużywał tej formy komunikacji i musiał kupić kilka kolejnych. Nawet dobrał zeszyty do konkretnych osób - dziewczyna, która pomogła mu znaleźć Jimina dostała zeszyt w szkolne, różowe trampki, na pierwszej stronie napisał niewielkimi znakami "Gwiazda polarna" , pośród tylu gwiazd tylko ona wskazała mu drogę, Jungkook, z którym pewnie nigdy nie będzie miał okazji porozmawiać - z białym królikiem, a w lewym dolnym rogu napisał "Tylko głupiec szuka dobroci w mądrości". Na zeszycie Jimina była piękna róża. Napisał na nim "Dąż do postępu, nie perfekcji". Kupił także jeden dla pana w bibliotece, sąsiadki z górnego piętra i jeden ogólny. 

Czarny zeszyt z podpisem "Cisza nie jest pusta, jest pełna odpowiedzi" zostawił dla Yoongiego. Miał nadzieję kiedyś go użyć, na razie leżał pod łóżkiem, razem z pluszowym kangurem i starym zeszytem. 

Mijały minuty, które nie dłużyły się, gdy mógł pogrążyć się we własnych przyjemnościach. Na moment zapomniał nawet po co tu jest i na co czeka. Ocknął się dopiero, gdy ktoś z tyłu podłożył pod jego ułożoną na krześle dłoń kartkę. Zanim się odwrócił wziął ją do ręki. Był pewien, że Jimin. Nie było żadnej wiadomości, zwykła, pusta  kartka papieru. 

Cicho, na paluszkach| SopeWhere stories live. Discover now