10.

2.8K 299 186
                                    

Ostatnie pięć dni było dla Hoseoka prawdziwą frajdą. Może i skłamał kilka razy za dużo swojej mamie, ale były to kłamstewka nic nie znaczące - jak to, z kim spędzał prawie każdą długą przerwę czy też jedno wyjście z klasą "do kina" zastąpione wyjściem z Yoongim na koszykówkę.

Starszy, choć niski, był całkiem dobry, a mówiąc całkiem dobry miał na myśli, że przegrał dwadzieścia pięć do jednego i to tylko dlatego, że Min się zlitował i udając zmęczenie, siedział na płycie boiska dotąd, aż Hoseok nie trafi do kosza.

Namjoona unikał jak ognia. Nauczyciel chyba przestawał mu wierzyć w ciągłe wymówki, ale naprawdę nie miał ochoty tłumaczyć mu się z czegokolwiek. Z lekcji matematyki wychodził jako pierwszy, a na korytarzach najpierw dokładnie przeglądał cały tłum, by przypadkiem się na niego nie natknąć.

Pierwszy weekend czerwca postanowił spędzić u babci. Kobieta mieszkała w wiosce niedaleko Seulu. Mimo niewielkiej odległości miejscowość ta, położona nad ogromnym jeziorem była niezwykle malownicza, zalesiona, a dalekie górzyste tereny w okresie wczesnego lata porastały pola kolorowych tulipanów. Jako dziecko myślał, że jezioro to ocean, wydawało mu się tak ogromne, ze swoich stu trzydziestu  centymetrów wzrostu nie mógł nawet dostrzec drugiego krańca zielonej tafli.

Babcia jak zwykle przywitała go na dworcu i chciała nawet pomogać mu z walizką. Uśmiechnął się od ucha do ucha, ciesząc się z jej wigoru mimo upływu lat, ale grzecznie odmówił. Od czasu, gdy skończył dziesięć lat nie pozwalał jej na to. Mówił, że jest już dorosły, i ciągnął za sobą wielką walizkę, a mama z babcią dogryzały małemu Herkulesowi i uśmiechały się do jego zmagań.

Teraz przyjeżdżał sam. Mama od kilku lat coraz rzadziej pojawiała się na wsi. Czuł, że między nią, a babcią nie wszytko układa się tak jak powinno. Zaczęło się zaraz po śmierci taty i trwało do dziś dnia.

- Sięgam ci już ramion, a pamiętam jak nie mogłeś dosięgnąć krawędzi stołu. Wystawialeś czubek głowy i mówiłeś, że jesteś moim pajączkiem - Palce babci delikatnie drżały, gdy pokazywała mu kolejne słowa.

- Pamiętam - Uśmiechnął się szeroko.

Z wakacji i weekendów u babci zapamiętał straszliwe upały i chłód wody jeziora. Kiedyś mógł ledwo zamoczyć kostki pod czujnym okiem mamy. Teraz chodził nad wodę, kiedy tylko miał ochotę. Ogólnie babcia stawiała mniejszy rygor i dlatego tak bardzo lubił tu przyjeżdżać, ale i był to też jeden z powodów, dla którego kobiety nie mogły się dogadać. Miały zupełnie inny pogląd na traktowanie jego "ułomności". Matka traktowała go dużo bardziej po macoszemu, przy niej częściej przypominał sobie, że jednak czegoś mu brakuje do normalnego człowieka. Przy babci zapominał, że nie słyszy.

- Przygotowałam krewetki, słodkie placki z dyni i kimchi.

Uwielbiał kuchnię babci. A krewetki mógł zjadać tonami. Były dużo świeższe niż te kupowane w miastach. Zawsze smażyła je na maśle, dodawała dużo przypraw, słodkie chili i pietruszkę, za którą nie przepadał, ale z krewetkami babci smakowała wyśmienicie.

Dotarli do niewielkiego domku niedaleko brzegu jeziora. Stał on w pobliżu niskiej skarpy porośniętej wysokimi trawami, które nocą przyjemnie szumiały poruszane zefirkiem znad wody. Przynajmniej babcia tak mówiła, bo sam nie mógł tego usłyszeć. Lubił sobie za to wyobrażać ten błogi szum, otwierał drzwi na drewniany taras na oścież i spał spokojnie, wdychając świeże powietrze niesione nad plażą, przez skarpę, aż do jego pokoju.

U babci miał swój własny pokój. Kiedyś należał on do taty. Nawet zachowało się kilka pamiątek z czasów jego młodości - tomiki poezji, którą tak bardzo lubił czytać, dyplom ukończenia studiów i stary, bardzo okrojony Hanbok, który kupił sobie na tradycyjny festiwal, gdy poznał mamę. Przeczytał wszystkie zostawione tomiki, a dyplom przejrzał już setki razy, tak samo jak zdjęcia w albumie babci. I tak nie mógł sobie przypomnieć wiele z czasów, kiedy miał ojca. Ogólnie niewiele pamiętał z okresu zanim zaczął chodzić do szkoły. Lekarz twierdził, że to przez brak bodźców dźwiękowych oraz wyparcie postaci ojca. Dlaczego miałby go wyprzeć?

Cicho, na paluszkach| SopeWhere stories live. Discover now