Część 26.

1 0 0
                                    


Niezachowujemy się jak dorośli.

Zachowujemysię jak dzieci.

Wciążniezdecydowani.

Wciążw siebie zapatrzeni.

Wypominamynawzajem swoje wady.

Chociażwiny rozłożone są po równo.

Nieprzekreślaj mnie na zawsze.

Możeszprzekreślić mnie na trochę.

Leczpóźniej pokochaj mnie ponownie.

Jeszczenie wszystko między nami jest skończone.

Niewszystko jest stracone.

Ichoć możesz uznać, że moje słowa są zbędne,

auczucia niepotrzebne.

Dlamnie życie jest coś warte.

Tylkowówczas, gdy jesteśmy razem.


Dzień 26.



- Kingo, proszęCię dajmy sobie na dzisiaj spokój. Jadę właśnie na radęwydziału porozmawiamy jutro, dobrze?

- Kim ona jest,chcę tylko wiedzieć jedno, kim ona jest i przestanę Ci sięnarzucać.

- Kto taki? Nawetnie wiem, kogo masz na myśli.

- Tę sukę,przez którą mnie zostawiłeś.

- Ja Cię niezostawiłem. Wyprowadziłem się, żeby samemu nie zwariować imiałem nadzieję, że dzięki temu wszystko przemyślisz. Wrócę,jak tylko poczujesz się lepiej. A teraz naprawdę muszę jużkończyć. Papa kochanie.

- Daruj sobie.Nie chcę Cię znać - krzyknęłam do słuchawki, rozłączającsię.

- Już ja mu damkochanie. Skoro nie chcę mi powiedzieć, sama się przekonam, z kimmnie zdradza - powiedziałam sama do siebie, pewna że Szymon ma innąi wyszłam z domu, biorąc ze sobą tylko niebieski polar i telefon.

Po godzinie byłamjuż na miejscu, czyli pod Instytutem, w którym kiedyś studiowałam.Chodziłam przed drzwiami, czekając na swojego narzeczonego i jegokochankę. Byłam pewna, że kiedyś muszą wyjść.

W końcu wyszlize środka. Uśmiechał się do niej, tak jak do mnie kiedyś.

- Kinga, co turobisz? - powiedział z zaskoczeniem, uśmiechając się jeszczeszerzej, próbując zamydlić mi oczy. Wiedziałam, że mu się tonie uda, za długo mnie oszukiwał i wmawiał mi miłość.

- To ona prawda?

- Kto taki? Comasz na myśli?

- To z nią mniezdradzasz, prawda?

- To mojastudentka. Dziękowała za piątkę z zajęć.

- Studentka tak?Ciekawa jestem, co zrobiła, żeby dostać tę piątkę.

- Ty wrednalafiryndo, złodziejko cudzych partnerów. Nie wstyd Ci rozwalaćszczęśliwe związki?. Trzymaj łapy precz od mojego narzeczonego -zawołałam, podbiegając do dziewczyny i chwytając ją za włosy.

Szymon odciągnąłmnie od niej, tak szybko jak tylko potrafił, jednak zdążyłamwyrwać jej znaczną część włosów.

Spojrzałam natrzymaną w dłoniach zdobycz, na swego przybitego, wychudzonego iprzygarbionego, a kiedyś bardzo przystojnego narzeczonego, zebranychludzi, którzy patrzyli na mnie z troską i przerażeniem, a przedewszystkim w końcu przyjrzałam się swemu odbiciu w lustrze i samasiebie nie poznałam. Przetłuszczone, potargane włosy, zaniedbanedłonie, przygarbione plecy, uginające się pod ciężarem win itrosk, wytrzeszczone oczy i gruby, niebieski polar, w który byłamubrana, pomimo około trzydziestu stopni gorąca.

Nagle dotarło domnie, co uczyniłam i jak bardzo zniszczyłam życie swoje i Szymona.Wypuściłam trzymany w dłoni pęk włosów, po czym wyjęłamtelefon z kieszeni w spodniach.

- Zadzwoń doszpitala. Proszę. - wyszeptałam do swojego, niezmiennie mniekochającego partnera, a on bez oporów spełnił moją prośbę.

Obojewiedzieliśmy, że to najwyższa pora.

Po chwiliprzyjechała karetka, z której wysiedli sanitariusze. Nie związalimnie pasami. Nie było takiej potrzeby. Wsiadłam z własnej i nieprzymuszonej woli, pewna, że teraz gdy juz wszystko wiem, gdy takwiele przeżyłam i nareszcie przejrzałam na oczy, po tym do czegodoprowadziłam. Będzie już tylko lepiej.




















365 powodów, by zostać. Wersja druga, poprawiona.Where stories live. Discover now