/Wyjątkowo załączam ścieżkę dźwiękową do drugiej części tego rozdziału :D
Szybkie pytanie — wolicie więcej krótszych rozdziałów (będą częściej), czy mniej, ale dłuższych? /
***
Taehyung zaczerwienił się jeszcze bardziej i naprawdę miał ochotę strzelić sobie w twarz za to pytanie. Z jednej strony czasem miał problem, by mówić o uczuciach, a z drugiej potrafił rzucić niekomfortowym pytaniem bez większego zastanowienia.
Był społecznie nieogarnięty.
Jak każdy miał te podniosłe chwile autorefleksji. Wtedy zastanawiał się, czy czasem nie wychował się gdzieś w buszu. Lawirowanie między ludźmi było dla niego trudne, utrzymywanie kontaktów zbyteczne, a wszelkie zasady small talku jawiły mu się, jako przerażające zadania z gwiazdką, które straszyły go na matmie w szkole.
Teraz pozostało mu patrzeć, jak Jungkook zamarł, a w jego głowie toczyło się równolegle milion procesów myślowych i prób wybrnięcia z tej sytuacji z klasą. Trwało to tak długo, że copywriter powoli przestał liczyć na odpowiedź. Może to i dobrze? Po prostu go zignoruje, a on przestanie się łudzić, że jest na tyle atrakcyjny, by zaprzątać myśli takich facetów jak Jungkook? Co gorsza, jeśli pomylił się i Jungkook wcale nie jest homoseksualny albo biseksualny? W takim przypadku może już wyjść z tego biura i nigdy nie wracać.
Swoją drogą chętnie wróciłby do pracy z domu.
Ostatecznie podeśle im zaświadczenie od psychiatry, że nadaje się tylko do pracy w domu, ma fobię społeczną i nie wolno go zmuszać do przebywania z innymi ludźmi, bo się po prostu do tego nie nadaje. Ten plan awaryjny byłby to zrealizowania, prawda? Z pewnością któryś z lekarzy przyjąłby łapówkę, nie?
— Tak — usłyszał cichy głos, całkiem blisko siebie. Podniósł wzrok, bo do tej pory przeprowadzał analizę sytuacji, wpatrując w kubek kawy.
Był za duży, za kolorowy i za irytujący.
Jungkook stał naprzeciwko jego biurka i patrzył na niego w doprawdy dziwny sposób. Jego brązowe oczy rzucały wyzwanie, a szczęka była mocno zaciśnięta. Cała jego postawa niby emanowała pewnością siebie, a jednak dla Tae to były tylko pozory. Prawda była taka, że Jungkook także był spięty, chociaż usilnie chciał pokazać, że wcale tak nie jest.
— Okkej — wyrwało mu się, gdy ich spojrzenia się spotkały. Nie wiedział co dodać, bo bez kozery ta odpowiedź go zdziwiła. Sądził, że Jungkook po prostu się zaśmieje lub obróci to pytanie w żart. W takiej sytuacji to pytanie stało się mieczem obusiecznym wymierzonym właśnie w Taehyunga.
— A ja tobie? — zapytał Jungkook, obchodząc biurko i odwracając krzesło z Taehyngiem, że stykali się nogami. Pochylił się nad nim tak, że był zdecydowanie za blisko. Przecież szef nie powinien trzymać swojej twarzy kilka centymetrów do pracownika, lustrować go swoim spojrzeniem, a potem perfidnie zatrzymywać wzrok na jego ustach, prawda?
Szef nie powinien pachnieć tak słodko.
Czy on pachnie wanilią i cukrem pudrem?
— Też — właściwie wyjąkał, bo taka bliskość za bardzo go przerażała. Jungkook zaśmiał się tylko, potargał mu włosy i wrócił do pracy, pozostawiając go totalnie rozbitego, z szaleńczo bijącym sercem i suszą w gardle. Taehyung drżącymi dłońmi chwycił tylko słuchawki i włączył pierwszy lepszy utwór z playlisty.
You dropped a bomb on me, baby
You dropped a bomb on me
(But you turned me out, baby)
YOU ARE READING
Two angry men | Taekook
FanfictionDobre pierwsze wrażenie? Taehyung miał to w nosie. Był niczym ziszczenie najgorszych koszmarów pokolenia X. Prawdziwa duma millenialsów. Wpadał do biura kilkanaście minut przed czasem, z latte na mleku kokosowym, roztaczając wokół ciężki zapach per...