Prologue

1.5K 84 43
                                    

Czas. Śmiech. Błyszczące szare oczy, mokre od łez, które się w nie wciskały. To Percy pamiętał. Nic poza tym. Od dłuższego czasu podróżował po królestwie Hadesu. Był martwy, ta wiadomość była niczym uderzenie w twarz mokrą szmatą. Nie pamiętał swojej śmierci, nie pamiętał postaci Charona, nie pamiętał nawet swojego sądu, jeśli takowy był. Pamiętał tylko ciemność, która otaczała go nieustannie.

 Jak mantrę powtarzał sobie:
"Nazywam się Percy Jackson, jestem synem Posejdona, Eselitą". Powtarzał słowa, które jakimś cudem przetrwały w jego pamięci, ale nie widział w nich sensu. Zdążył domyślić się, że jakimś niewytłumaczalnym zbiegiem okoliczności  jest synem jednego z najpotężniejszych greckich bogów i skoro umarł musiał trafić do Hadesu. Tak rozmyślając błąkał się to tu, to tam, łącząc fakty. Powoli, bardzo powoli.

 Nie wiedział dlaczego, ale szukał wyjścia, wyjścia z piekła. Nie umiał wytłumaczyć dlaczego nie może w nim zostać, ale coś pchało go do tego by szukać jakiegokolwiek wyjścia z tej patowej sytuacji.

- Jestem Percy Jackson, Syn Posejdona.

 To był jego własny głos, dobiegł zapewnę z jego własnych ust, ale nie czuł by nimi ruszał. Tak właściwie, to Percy niczego nie czuł.

Miał jednak niejasne przeczucie dokąd powinien zmierzać. Jego celem był zamek Hadesa, główna siedziba, największy gmach greckiego piekła. Pomówi ze swoim wujem, wyjaśni mu pewne rzeczy i wszystko wróci do normy, prawda? I wtedy będzie mógł opuścić to miejsce, tak, to był wyśmienity plan.

Mijały jednak dni, a może raczej czasy. Percy wolał to określenie, ponieważ w tych ciemnościach kompletnie zatracił poczucie czasu. Parł jednak nieustannie przed siebie mrucząc pod nosem swoje imię. Nagle, gdzieś daleko przed nim, Percy ujrzał błysk światła, coś jakby neon z reklamy, który swoim blaskiem zwraca uwagę kierujących samochodami przy drodze. W Eselicie wzmorzyły się nadzieje i zapominając o dotychczasowym zmęczeniu rzucił się biegiem. Światełko z początku nikłe zaczęło rosnąć i rosną, aż wreszcie Percy to zauważył.

Hologramowy kierunkowskaz, mniej więcej taki jakie spotyka się na górskich szlakach.
- Hades, Urząd Zmarłych - przeczytał Percy - Dwa dni drogi. Zajebiście.
- Ty potrafisz mówić?!
Percy odwrócił się jak rażony prądem. Był pewien, że jest tutaj w tych ciemnościach zupełnie sam, a tymczasem w nikłym światełku rzucanym przez drogowskaz stała dziewczyna.
- Umiesz mówić! - powtórzyła szeroko otwierając swoje brązowe niczym dębowa kora oczy.
- To coś dziwnego?
Dziewczyna podeszła bliżej do światła i Percy mógł się jej przyjrzeć. Była mniej więcej jego wzrostu, miała brązowe włosy i opaleniznę, a ubrana była w krótkie czarne spodenki i zieloną podkoszulkę z czarną czaszką.
- Podróżuję po tym cholernym piekle już cały szmat czasu  i jedyne duchy, które spotkałam potrafiły powiedzieć tylko "uuu". Jesteś martwy?
Percy zastanowił się przez chwilę.

Nie był duchem, mógł się dotknąć i podrapać, ale nie był też żywy, nie czuł bólu gdy o coś się uderzył.
- Myślę... Myślę, że jestem czymś pomiędzy.

Dziewczyna pokiwała głową ze śmiertelną powagą.
- W takim razie powinniśmy porozmawiać. Mam na imię Courtney Flanele.




                        🔥🔥🔥🔥🔥

Miał być wrzesień, ale nie mogłam dłużej czekać. Daję wam prolog, lekką zapowiedź tego co będzie się tutaj działo. Niespodzianka xD

Rozdział pierwszy pojawi się jednak we wrześniu, to tylko trailer.

Gwiazdkujcie i Komentujcie, ale pamiętajcie,ze trailer nie może wszystkiego zdradzić, więc musiałam się bardzo pilnować z tym co pisałam xD

Trzymajcie się! 💙

Light In The DarknessWhere stories live. Discover now