#19

695 65 48
                                    

PERCY

 Czy widzieliście kiedyś burzę? Nie mówię o zwykłej majowej ulewie, w której raz za czas zza chmur wychylają się błyskawice. Ja mówię o prawdziwej  burzy. Takiej, której mogą doświadczyć Ci, którzy mieszkają w górach. W jednej chwili zrywa się potężny wiatr, niebo spowijają ciężkie, ciemne chmury, a jedyne co rozświetla świat to pioruny, które raz za razem uderzają w ziemię niczym bicz o plecy niewolnika. Burza. Żywioł, który niszczy, tak potężny i niszczycielski jak żaden inny. Wobec takiej siły każdy czuje się mały, słaby.

 Takie właśnie rzeczy odbijały się w czarnych niczym samo piekło ( o ironio) oczach boga.  Nic nie mówił, zwyczajnie wstał z tronu patrząc na mnie z góry. Nie musiał mówić. Miał ten rodzaj potęgi, który sprawiał, że nie musiał ani mówić, ani krzyczeć. Wystarczy choćby szept, który sprawia, że najwięksi twardziele truchleją. Ja nie uznawałem się za twardziela, ale nie bałem się. Może dlatego, że byłem głupi? Może dlatego, że chodziło o Courtney? Może dlatego, że wiedziałem jak to jest gdy ktoś patrzy na Ciebie ze strachem, graniczącym z odrazą. O tak, znałem to uczucie. Bardzo przyjemne i satysfakcjonujące. Tak patrzyli na mnie herosi gdy po raz pierwszy pojawiłem się na ich wzgórzu. Tak patrzyła na mnie blondynka, która wiele razy nachodziła mnie w snach. Czy ktoś kiedykolwiek patrzył na mnie z miłością?

- Nie zapominaj się Jackson - szepnął Hades - Jesteś na mojej łasce. Lubię Cię, jesteśmy podobni, Ty i ja, ale nie zamierzam tolerować czegoś takiego.

 Parsknąłem śmiechem i dobyłem Anaklysmosa, który rozświetlił półmrok sali swą poświatą.

- Skoro jesteśmy tak podobni, - mruknąłem - To chyba wiesz, że nie zostawiam przyjaciół. Nigdy.

 Cerber zawarczał ponownie. Hades spojrzał na nas. Mógł zniszczyć nas jednym słowem, mógł zwołać swoje wojska, które na zawsze pochłonęłyby nasze kości, mógł wymyślić nam najgorszą z możliwych kar na Równinie, ale on tylko stał i patrzył.

- Jeśli nie odejdziesz teraz to zginiesz. Ostrzegam.

- Ostrzeżenie przyjęte - Odparłem - Przynajmniej nie będę miał daleko do piekła, co nie, wujku?

 Blada twarz Hadesa przybrała zielony kolor, a ja poczułem lodowaty dotyk chłodu na swoim karku, a ciemność zagościła przed moimi oczami. Ze wszystkich sił walczyłem z uczuciem, które najprostszymi słowami mógłbym opisać jako próbę wyrwania mi serca lodowatymi szczypcami. Upadłem na kolana, a Orkan zastukał głucho o podłogę. Słyszałem ciche piski Cerbera, ale nie mogłem go zobaczyć. Czułem, że mój ostatni oddech zbliża się nieubłaganie.

- Stop!

 Krzyk dwóch kobiet przerwał moje tortury. W następnej chwili poczułem czyjeś delikatne dłonie na swoich policzkach i usłyszałem cichy szept. Nadludzkim wysiłkiem woli zmusiłem się do podniesienia wzroku. Moim oczom ukazała się bogini. Nie Persefona. Courtney klęczała przy mnie ubrana w czarną sukienkę. Jej włosy, które pamiętałem w nieładzie, teraz ułożone były w piękną fryzurę. Jej brązowe loki kaskadą spływały na odsłonięte ramiona. Pachniała cynamonem. Była piękna, cudowna, nieziemska, ale...

 Ale ona nie była moja. To nie była dziewczyna w spiętych włosach z flanelową koszulą przewiązaną przez pas. To nie była ta dziewczyna, z którą przeszedłem piekło. Nagle poczułem ogromny dystans dzielący nas. Ta przepaść, która rozkwitła tak nagle, sprawiła, że nie mogłem popatrzyć na nią tak jak wcześniej.

- Percy - szepnęła.

 Jej usta były miękkie i delikatne, pokryte błyszczykiem.

- Percy, spójrz na mnie - powiedziała stanowczo.

Light In The DarknessWhere stories live. Discover now