#4

735 73 45
                                    

 ANNABETH

  Nie wiem jak mam opisać uczucia, które mną zawładnęły, gdy dowiedziałam się, że Percy żyje. Radość, zdumienie, ogromna, ogromna tęsknota i kilka łez. Gdy już wydawało się, że ta drażniąca i boląca rana powoli się zabliźnia, że powoli zaczęłam iść do przodu zostawiając za sobą to co było, wszystko nagle wróciło. Wróciło tak nagle jak nagle niebo jest rozrywane przez błyskawicę. Wróciło ze zdwojoną siłą. Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia. To prawda, ta ostatnia iskierka ledwie tlącego płomyka, która za wszelką cenę nie chce zgasnąć dała o sobie znać właśnie teraz.

  Nico był jednak całkiem pewny, że się nie myli. Nie chciał tłumaczyć niczego więcej ponad to co powiedział. Odparł jedynie tajemniczo, że " Dzieci Hadesa zwyczajnie takie rzeczy wiedzą". Percy żył, żył, ŻYŁ. Chciało mi się skakać, śmiać oraz płakać jednocześnie.

- Proszę - zaczęłam - Powiedz mi coś więcej. Czy jest bezpieczny?

 Młody Eselita przewrócił oczami.

- Annabeth, on jest w podziemiu. Tam nikt nigdy nie jest bezpieczny. On w szczególności.

 Tego się właśnie obawiałam. Mój entuzjazm opadł, a wzniecony płomień nadziei przygasł. Wzięłam do rąk herbatę, która już straciła całą swoją temperaturę. Zaczęłam więc pić zimną. Wiatr hulał za oknami, które były o wiele szczelniejsze niż wyglądały. Były w kształcie okręgu podzielonego na cztery równe ćwiartki. Zaskakująco wymyślone. Niecodzienne.

- Nico, ja muszę wiedzieć coś więcej, błagam...

- Annabeth - Syn Hadesa uniósł dłoń - Myślę, że powinniśmy porozmawiać z Chejronem. Sam do końca nie wiem co mam o tym myśleć, a co dopiero komuś to tłumaczyć. Percy jest poszukiwaczem, cokolwiek to właściwie znaczy.

  Zerwałam się momentalnie z krzesła i ruszyłam w stronę wyjścia. Nie odwracałam się za siebie, ale po chwili usłyszałam, że krzesło się odsunęło, a drobny chłopak pojawił się u mojego boku. Bez słowa ruszyliśmy przed siebie ignorując ciekawskie spojrzenia reszty Eselitów. Widziałam, żę Nico rozglądał się po leśnej drodze, a jego twarz ściągnął grymas bólu. Naprawdę chciałabym mu pomóc, ale nie było jak. Miał rację, potrzebują Percy'ego. Jak nigdy dotąd. Z daleka zobaczyłam Chejrona, który uczył kilku herosów naciągać poprawnie cięciwę łuku. Obejrzał się na nas i zmarszczył swoje brwi. Wiatr wiał przeraźliwie. Z pewnością nie była to dobra pogoda do nauki strzelania, ale stary centaur nie przepuszczał żadnej okazji by czegoś nas nauczyć.

- Annabeth, coś się stało? - zapytał, gdy podeszliśmy do niego.

- Percy żyje - szepnęłam podekscytowana, ale zaraz się poprawiłam - To znaczy nie umarł.

Twarz Chejrona wyrażała szczere zdumienie. Spojrzał z uniesionymi brwiami na Eselitę, a ten pokiwał głową. Chejron zrozumiał wartość informacji, którą właśnie usłyszał.

- Dobra dzieciaki, koniec na dzisiaj.

  Dzieciaki wydały z siebie okrzyk radości, a ja już wiedziałam, że popełnili fatalny błąd.

- Jutro widzimy się o trzeciej nad ranem. Będziemy ćwiczyć strzelanie w ciemnościach -oznajmił centaur- Dobrej nocy.

 Odwrócił się i zostawił za sobą zrozpaczone twarze swoich uczniów. Poszliśmy za nim musząc nieźle się wysilać by nadążyć. Zaczęło padać, gdy już dochodziliśmy do wielkiego domu. Chejron otworzył nam drzwi do swojego gabinety i kazał usiąść, a sam skierował się by zrobić herbatę. Pokój Chejrona była raczej udekorowany po spartańsku. Mnóstwo regałów z książkami, proste biurko z dębowymi krzesłami, a w kącie stary gramofon z ułożonymi obok płytami Franka Sinatry. Za biurkiem Chejrona widniało ogromne okno, przez które centaur mógł obserwować cały plac treningowy. 

- Tak więc - zaczął Chejron nalewając nam herbaty - Co to wszystko ma znaczyć.

 Nico potarł twarz dłońmi.

- Silvan jest poszukiwaczem, tak powiedział mi jeden ze służących taty. Słyszałeś o czymś takim?

 Chejron zbladł, a ja na ten widok zmiękłam. To nie była normalna reakcja. Powinien się ucieszyć, uśmiechnąć, oznajmić, że zaraz ruszamy na poszukiwania!

- Jesteś pewny? - zapytał, a Nico potaknął - W takim razie nie jest dobrze. Jest wręcz fatalnie.

- Czy ktoś mógłby mi wreszcie wytłumaczyć co się dzieje z MOIM CHŁOPAKIEM?! - nie wytrzymałam - Cały czas gadacie jakimiś półsłówkami, a nikt nie chce mi niczego wytłumaczyć, dajecie sobie sprawę co ja przeżywam?!

 Chejron spojrzał na mnie krytycznie, ale nie obchodziło mnie to. Teraz właściwie interesował mnie tylko i wyłącznie Percy.

- Poszukiwacz, Annabeth, to ktoś kto nie w pełni umarł - widząc pytanie, które powoli układało się na moich ustach centaur uniósł dłoń - Już tłumaczę dziecko, spokojnie. Percy jest połowicznie żywy. Może wrócić do świata żywych i może zostać w Podziemiu. Jeśli jednak chciałby wrócić do swojej żywej formy musiałby odnaleźć wyjście z Hadesu.

- Tylko tyle? Orfeusz, Houdini...

- Nie, nie tylko tyle. Percy musi także odnaleźć siebie. Swoje wspomnienia, swój charakter, swoje poglądy, wiarę i uczucia. To coś jakby... wczytać jakąś grę i powoli zbierać to co utraciło się w poprzedniej rozgrywce. Rozumiesz?

 Pokiwałam głową, ale to Nico zadał następne pytanie.

- No dobrze, ale skoro Percy nie jest żywy to nie da się go zabić, tak? Jest bezpieczny?

 W jego głosie słyszałam wyraźną troskę i zaniepokojenie. Chejron oklapł. To było to co od początku nie dawało mu spokoju.

- Posłuchajcie... Wiem, że oboje kochaliście Percy'ego. Jeśli jednak mogę coś wam powiedzieć to proszę, nie róbcie sobie nadziei.

- CO? - wykrzyknęliśmy oboje.

 Centaur wziął łyka herbaty. Po jego dłoniach zauważyłam, że się trzęsie.

- Poszukiwacze - zaczął - Nie wracają. Nie ma żadnego udokumentowanego przypadku powrotu poszukiwacza. Technicznie rzecz biorąc to Percy jest nie do zabicia. Problem jest jednak inny. Poszukiwacza nikt nie będzie chciał zabijać. Poszukiwacza będą chcieli złamać. Będą chciali zniszczyć go psychicznie, sprawić, że pogrąży się w smutku i beznadziei.Że zwyczajnie przestanie chcieć żyć. Tak działa podziemie. Wysysa chęć życia. 

 Łzy napłynęły mi do oczu. Dopiero co podniecony płomień zgasł niemal doszczętnie. Nie próbowałam hamować płączu. Percy wart był kilku łez. Wart był całej rzeki łez. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Nico również miał łzy w oczach.

- Annabeth - głos mu się łamał. Zaimponował mi swoją szczerością, on niczego nie udawał - Jeśli komukolwiek ma się udać... To tylko Percy'emu. Znam go dłużej niż Wy. On się nie podda.

 Pokręciłam głową.

- Jest coś... cokolwiek... co mogę dla niego zrobić? - zapytałam.

 Chejron zaprzeczył ruchami głowy.

- W podziemiu każdy jest zdany na siebie. Percy musi poradzić sobie sam.

- Nieprawda - usłyszałam za sobą głos, którego nie słyszałam już od dawna - Jeśli gówniara chce to istnieje coś takiego jak rytuał Betesdy. Niech próbuje, najwyżej zginie.

 Stojący w drzwiach Dionizos wydawał się wyraźnie uradowany wizją mojej śmierci.






 Jest i rozdzialik! 💙😏 Podoba się wam? Ktoś ciekaw co dalej? Może ocenicie czy się podoba? 💙😏 Za tydzień widzimy się z Percym i z Courtney! Czekam na ocenki!

Light In The DarknessWhere stories live. Discover now