#8

649 70 32
                                    

ANNABETH

- Więc... - zaczęła Annabeth - Ty tak tutaj siedzisz i łowisz ryby? Cały czas?

 Percy spojrzał na nią jakby nie zrozumiał co ma na myśli, ale po chwili uśmiechnął się łagodnie i nabił na haczyk kolejną dżdżownicę.

- Jestem tylko świadomością. Co innego mam do roboty?

 Blondynka przemyślała tę odpowiedź. Siedziała już na tej gałęzi dosyć długo i chciała przejść do konkretów, ale Percy zdawał się nie zauważać jej zdenerwowania. Ze stoickim spokojem wyciągał rybę za rybą tylko i wyłącznie po to by się im przyjrzeć, uśmiechnąć się do nich, zapytać jak tam dzionek i wypuścić do wody.

 Gdy Annabeth zobaczyła go pierwszy raz pomyślała, że to już jest jej chłopak. Teraz, gdy była już przy nim jakiś czas, zaczęła dostrzegać pewne różnice między "świadomością" , a Percym, z którym chodziła i się całowała.

  Świadomość była spokojna, całkowicie zauroczona otaczającym ją światem, uśmiechnięta i łagodna niczym miesięczny szczeniak. Annabeth odczuwała momentami, że nawet jej nie zauważa.

 Percy jako osoba był inny. Zimny, chłodny, arogancki, bezwzględny, gdy przychodziło do walki, ale niezwykle delikatny poza nią. Nigdy nie był aż tak pogrążony w swoich myślach tak jak ten tutaj. Dostrzegał wiele i nigdy, nigdy nie pozwoliłby sobie na tak długie nic nierobienie gdy sprawa Annabeth jest tak ważna i nagląca.

 - Coś Cię trapi? - zapytał syn Posejdona wypuszczając do rzeki sandacza.

- Zróbmy coś wreszcie! - zawołała Annabeth - Chcę Ci pomóc wrócić do żywych. Wiele ryzykuję by być tutaj z Tobą i to ryzyko nie może pójść na marne. Podobno miałeś mi powiedzieć jak mogę Ci pomóc.

 Percy zamyślił się ponownie.

- No cóż, właśnie to robisz. Pomagasz mi.

- Siedząc i patrząc jak gadasz z rybami zamiast ze mną?

 Brunet zatrząsł się ze śmiechu, który w niczym nie przypominał śmiechu jej Percy'ego. Był to czysty, wesoły śmiech dziecka.

- Właściwie to tak - odparł - Widzisz, żeby pomóc Percy'emu z podziemia w odnalezieniu świadomości, wspomnień i samego siebie, musisz zrozumieć jego osobę. Zrozumieć dlaczego kieruje się w życiu takimi, a nie innymi ideałami, dlaczego podejmuje takie, a nie inne decyzje. Jeśli Ty poznasz go takiego jakim jest to on sam również to zrozumie. Wiem, że to porąbane, ale tak jest.

 Annabeth zatkało. To wszystko było idiotyczne! Przecież znała swojego chłopaka, wiedziała, że nie lubi ludzi, że woli samotność. Po co miałby poznawać to wszystko jeszcze raz?

- Właśnie o tym mówię - mruknął Percy widząc minę blondynki - Wydaje Ci się, że mnie znasz. Wiesz, którą częścią świadomości jestem? Jest nas wiele. I to właśnie moje zadanie. Przeprowadzę Cię przez dzieciństwo, dorastanie i dojrzałość. Trzy etapy, które wywarły tak ogromny wpływ na mojej osobie. Zrozumiesz dlaczego jestem taki pojebany.

 Zaśmiał się i uczynił gest jakby chciał objąć blondynkę, ale jego ręka przeniknęła przez jej ciało powodując dreszcz u dziewczyny.

- Chodź, czas zacząć - sapnął.

 Zeskoczył z gałęzi i gestem zachęcił Annabeth by uczyniła to samo. Skierował kroki wgłąb gęstego, ciemnego lasu. Annabeth szła za nim starając się przetrawić natłok wiadomości,  które otrzymała przed chwilą. Na pozór wszystko było jasne i klarowne, ale im dłużej nad tym myślała tym mniej rozumiała. Jak to, że obejrzy sobie scenki z życia swojego chłopaka ma pomóc mu wrócić do żywych? Doskonale wiedziała, że Percy bardzo niechętnie opowiadał o swoim dzieciństwie, zawsze starał się wypchnąć to z pamięci, a teraz ona musi wejść tak głęboko w jego myśli, że aż sama się bała.

 Szli lasem. Percy prowadził ją udeptaną wśród wysokich traw ścieżką. Dookoła nich latały piękne, kolorowe motyle i pszczoły wielkości wróbli. W tym lesie wszystko było większe, bujniejsze, dorodniejsze. Annabeth czuła, że w tym miejscu wszystko jest takie jak być powinno. Harmonia, ład i porządek wręcz biły w oczy. Dla czegoś takiego gotowa byłaby zrezygnować z Elizjum. Choć może to właśnie tak wygląda Elizjum? Kto tam wie co jest po śmierci. Może każdy dostaje to o czym najgłębiej marzył za życia?

- Z pewnością on o tym by marzył. Brakuje tylko alkoholu i panienek do towarzystwa.

 Annabeth otrząsnęła się gdy usłyszała te słowa z ust towarzysza.

- Czy Ty mi czytasz w myślach?

- Oczywiście - zaśmiał się Percy -Jesteś w mojej głowie.

- Czy mógłbyś tego nie robić? - zapytała zaczerwieniona Annabeth.

- Mógłbym. Muszę CI jednak powiedzieć, że idziesz w dobrym kierunku. Zastanawiasz się czego bym chciał.

Dziewczyna nie wytrzymała.

- Dlaczego raz mówisz o sobie w trzeciej osobie, a raz w pierwszej? To bardzo dziwne. Dlaczego jesteśmy tu sami? Jak to wszystko ma mu - Tobie - Pomóc? I jaką kurwa częścią jebanej świadomości jesteś?

 Percy przystanął i spojrzał w górę wprost na wysoką, smukłą jarzębinę. Z jej korony zleciała najmniejsza sowa, jaką Annabeth widziała. Wleciała wprost do dłoni Percy'ego, który z wrodzoną delikatnością chwycił ją i zaczął głaskać jej piórka powodując tym jej piski zadowolenia.

- Mówię tak, ponieważ jestem Percym, którego znałaś, ale nie całkowicie. Ty chcesz go odzyskać takiego jakiego go pokochałaś, a nie zakochałaś się we mnie tylko w nim. Rozumiesz?

- Nie bardzo. Mów o sobie po prostu w pierwszej osobie.

- Dobrze - odparł - Kontynuując. Nie jesteśmy tu sami. Spójrz, dookoła latają motyle i pszczoły. Na drzewach są ptaki, przed chwilą dosłownie obok nas przemknął łoś, a ja łowiłem ryby. To są mieszkańcy tego lasu, moi towarzysze. Nie ma tu ludzi, ale dlaczego to zrozumiesz dopiero później. Zaufaj mi, pomożesz mi.  Natomiast jeśli chodzi o część świadomości, którą jestem. Pomyśl sama. Czym jestem.

 Annabeth pomyślała. Spokój, łagodność, opanowanie, ład i harmonia. W niczym nie pasowało jej to do Percy'ego, który zabijał, bił, klął, pił i nałogowo palił. Miała znowu wybuchnąć, ale coś wreszcie przyszło jej do głowy.

- Jesteś marzeniem? - zaryzykowała- Czymś na zasadzie pragnienia?

Percy uśmiechnął się.

- Po części - odpowiedział - Jestem wyidealizowaną wersją świadomości. W rzeczywistości chciałbym być właśnie taki jaki jestem teraz. Nie do końca jestem marzeniem, ponieważ coś mi mówi, że gdybym był marzeniem to leżałabyś właśnie całkowicie naga w moim łóżku. Jestem idealizacją. Rozumiesz?

 - Tak - uśmiechnęła się blondynka - Wreszcie jakiś progres.

- To świetnie. Jak już wspominałem, musisz przejść przez trzy etapy mojego życia. Czas na etap pierwszy. Dzieciństwo. Jesteś gotowa?

 Annabeth nie wiedziałą na co ma być gotowa. Zważając na to, że siedzi w głowie najbardziej pojebanego człowieka jakiego kiedykolwiek spotkała miała pewne obawy. Uśmiechnęła się jednak hardo i odsłoniła białe zęby.

- Gotowa.

 Percy delikatnie wyrwał piórko z małego kupra sówki, która nie poczuła bólu i podał jej.

- Miłej zabawy. Będę na Ciebie czekał

Annabeth wzięła pióro do ręki. W następnej chwili świat zawirował.






Na posterunku! Mam do was pytanie, czy rozumiecie o co chodzi w tym opowiadaniu, czy pisać mniej zawile? Dałam do poczytania siostrze i mówiła, że to jest tak pogmatwane, że nie rozumie i właśnie dlatego pytam. Czekam na odpowiedzi i ocenki z tego rozdziału. Do następnego!

Light In The DarknessWhere stories live. Discover now