#2

804 73 17
                                    

ANNABETH
Obóz Herosów jeszcze nigdy nie wydawał mi się tak pusty jak tego roku. Zaczynała się jesień, a to zawsze oznaczało, że większość Herosów wyjedzie do swoich rodzin, ale w tym roku wyjechało ich więcej niż zazwyczaj.

 Wakacje były bardzo pracowite, wciąż podnosimy się po Bitwie, która całkowicie zmieniła sposób patrzenia na świat przez wielu z nas. Tak więc po treningach naprawialiśmy stajnie, pielęgnowaliśmy trawnik i malowaliśmy Wielki Dom. Teraz miało się to zmienić, ponieważ jesień przynosiła zmianę.

 Chejron i Nico, nowy szef Eselitów, dogadali się, że Eselici pokażą tym z nas, którzy pozostają na resztę roku kilka nowych sztuczek.
Ja nie zamierzałam w tym uczestniczyć. Na własne oczy widziałam wiele tych sztuczek, nie zaskoczą mnie niczym.

 Cały czas miałam w pamięci Percy'ego, jego osoba wywarła na mnie tak ogromny wpływ, że sama nie mogłam w to uwierzyć. Ból, który towarzyszył mi po jego stracie był niezwykle silny i intensywny, a na domiar złego nie chciał ustąpić. Do dzisiejszego dnia czasami śni mi się jak brudny i posiniaczony chodzi po jakimś ciemnym miejscu i powtarza swoje imię i nazwisko.
To niezwykle smutne, ponieważ pamiętam go żywego, jego oczy tak dobre, żywe i spokojne, jego chęć do życia i próbkowania nowych rzeczy, chęć chorego wręcz sprawdzenia jak daleko leży granica jego możliwości i czy uda się ją kiedykolwiek przekroczyć. Ta postać z moich snów nie była Percym. Mój Percy to bohater, a nie szaleniec.

- Ciągle w tym miejscu?

Veronica, jedna z Eselitek, która dobrze znała Percy'ego usiadła obok mnie przed jego pomnikiem. Nie odpowiedziałam jej, ale odsunęłam się by zrobić jej więcej miejsca.

- Dobra robota - skomentowała - z tym pomnikiem. Szkoda, że Percy rzadko uśmiechał się w ten sposób. Byłby jeszcze przystojniejszy.
  Zaśmiałam się i poczułam przypływ ciepłych uczuć do tej dziewczyny. Nie mówiła tego żeby wprawić mnie w zazdrość, albo wywołać złość. Lubiła swojego wodza i zapewne weszła by za nim w ogień, ale nie chciała go poderwać. Chociaż miałam niejasne przeczucie, że coś ich kiedyś łączyło.
- Fakt, ale dało się go doprowadzić do uśmiechu - odparłam.
- Oczywiście, wystarczyło mu nalać do szklanki jakiejś whiskey.

Obie wybuchnęłyśmy śmiechem, a ja zapomniałam jakie to wspaniałe uczucie. Wiem, dziwnie to brzmi, ale czasem w życiu przychodzą takie momenty, że człowiek oducza się śmiać.
 - Nico Cię szuka - mruknęła Ver, która bawiła się sztyletem - Podobno ma dla Ciebie jakąś ważną informację.
- Dla mnie? - zdziwiłam się - Czego on może chcieć ode mnie?
- Nie mam pojęcia. Powiedział, że mam Cię znaleźć i przyprowadzić do jego domu. Dodał, że to niezwykle ważne. Chodź, zaprowadzę Cię.

 Wstałam i skierowałam się w kierunku, w którym prowadziła mnie brunetka. Wchodziliśmy w las, który zdawał się być smutny. Zapewne miało to związek z porą roku, ale dało się też wyczuć, że coś jest nie tak.  Zwierzęta nie biegały szukając zapasów na zimę, ptaki nie śpiewały swoich ptasich pieśni. Nawet komary nie gryzły.

- Czujesz to? - zapytała nagle Ver - Las jest niespokojny. Nikt z nas nie wie czemu.

- Myślisz, że to może mieć związek z...

- Nie - ucięła -  Mija prawie rok od jego śmierci. Do tego czasu wszystko było w jak najlepszym porządku. Mimo wszystko chujowo, że nie ma go z nami teraz. Wiedziałby co robić. Zawsze wiedział gdy chodziło o las.

 Pokiwałam głową i starałam się odwrócić moje myśli od tego problemu. Moim oczom ukazał się obóz Eselitów. Nico rozwinął go nieco. Teraz otaczała go drewniana palisada, a do obozu można było dostać się tylko przez bramę, która była strzeżona noc i dzień. Strażnicy ukłonili się Veronice i przepuścili nas. Domki były takie same jak te , które zapamiętałam. Kobiety wykopywały warzywa, by móc schować je na zimę. Mnóstwo ziemniaków, marchwi i buraków. Z dachów zwisały suszone zioła takie jak koperek, mięta czy rumianek. Dzieci biegały pomiędzy domami grając chyba w berka, a mężczyźni trudzili się pracą przy domach.

 Ten widok, tak naturalny i beztroski wzbudził we mnie... Tęsknotę? Ci ludzi, tak normalni, tak prości, cieszący się tym co dał dzień, żyjący z tego co da ziemia. Zero sztuczności, zero szumu, tylko natura.

- Wiem co myślisz - zaśmiała się Veronica - Mnie też się to spodobało. Tęskniłam za prostotą i naturalnością. Za wolnością. Percy pokazał mi jak wiele to znaczy.

- Wiem co to wolność - odparłam.

 Brunetka zaśmiała się kolejny raz.

- Nie wiesz.

- Annabeth! Tutaj!

  Nico stał przed swoim domem, który był niewiele wyższy od pozostałych. Kategorycznie odmówił zamieszkania w domu swojego poprzednika, tłumacząc, że nigdy później nie mógłby spojrzeć sobie w oczy. Chłopak urósł parę centymetrów i obciął włosy, które już nie zachodziły mu na uszy. Dalej był jednak blady jak trup. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Pokazał mi dłonią bym weszła i tak też zrobiłam. Wnętrze domu było iście eselickie. Proste, pozbawione nadmiernych ozdób. Ze ścian zwisały zioła, upolowane w lesie bażanty i zające oraz mapy. Całe mnóstwo map. Usiadłam przy sosnowym stole w jadalni.

- Chciałeś mnie widzieć, tak? - zagadnęłam chłopaka.

- Tak, tak. Napijesz się czegoś?

- Herbaty.

 Nico otworzył słoik i wziął szczyptę ziół , które następnie włożył do kubka i zalał wrzątkiem. Po chwili stał przede mną pachnący napar, miód oraz kruche ciastka. Oczywiście wszystko własnej roboty, włącznie z miodem.

- Posłuchaj Annabeth - zaczął Nico - To bardzo trudne dla mnie co teraz Ci powiem, ale ...

- Nico - przerwałam mu - Możesz powiedzieć mi wszystko. Między nami nie musi być tajemnic. Nim mi powiesz mam pytanie. Co się dzieje z lasem?

 Syn Hadesa podrapał się po głowie.

- Nie wiemy. Staramy się coś poradzić, nasi druidzi pracują dzień i noc, ale to nie pomaga. Jednak spokojnie, damy sobie z tym radę.  A teraz sprawa, która nie cierpi zwłoki. Posłuchaj, na początku chciałem Cię przeprosić. Przeczuwałem to od dłuższego czasu, ale dopiero teraz jestem pewien. Wiem, że powinienem powiedzieć Ci to wcześniej, ale nie chciałem robić Ci płonnych nadziei. Posłuchaj, ja naprawdę nie mam pojęcia jak to jest możliwe.

- Nico - mruknęłam - zaczynasz mnie przerażać. Powiedz wprost co się dzieje. Obiecuję, że przyjmę to do wiadomości na spokojnie.

Przez twarz chłopaka przemknął cień nadziei pomieszany z bólem.

- Percy nie jest martwy.








Jak powiedziałam tak też się stało. Jest rozdział drugi! Jak myślicie, jak zareaguje Annabeth? W zeszłym tygodniu nie dodałam notki bo nie miałam czasu jej napisać, ale obiecuję, że już w tym tygodniu będzie na bank!

 Gwiazdkujcie i komentujcie! 💙💙💙💙💙










Light In The DarknessWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu