#15

711 58 51
                                    

Percy

Jeśli żadne z Was nigdy nie leciało na wielkim ptaku przez połowę podziemia to nie wiecie nawet co straciliście. Pod nami rozpościerał się las, który był naszym labiryntem przez cały ostatni czas, las, z którego nie potrafiliśmy się wydostać i gdyby nie pomoc Pana zapewne byśmy się nie wydostali. Teraz nasze pozycja była zupełnie inna. Wystarczyło spojrzeć na twarz Courtney by zauważyć, że na zmęczone usta wpełzł uśmiech nadziei. Uśmiech, który zdawał się rozświetlać noc, uśmiech, który dał mi kopa jak mocna kawa.

Ptak zaczynał opadać, powoli, miarowo, ale zdecydowanie. Córka Persefony wzmocniła uścisk, a ja mocniej chwyciłem za pióra. Starałem się nie poranić tego pięknego zwierzęcia, więc miałem nadzieję, że mój uchwyt nie sprawia mu zbyt wiele bólu.

- Lądujemy - szepnąłem.

Ptak pozwolił nam zsiąść, a następnie wzbił się w powietrze zostawiając nas samych. Krajobraz zmienił się nie do poznania. Z ogromnego, zarośniętego lasu, w którym ciężko było zobaczyć cokolwiek przez zalegające ciemności, na brzeg rzeki.

No dobra, rzeka to za dużo powiedziane. Właściwie był to brzeg koryta, które wypełnione było przezroczystą cieczą. Koryto było bardzo długie, wiło się niczym serpentyna przez płaskie pola kraju umarłych. Ciecz śmierdziała trupem.

- Percy - Courtney złapała mnie za ramię - Popatrz.

Spojrzałem w górę i ten widok odebrał mi oddech. Na wzgórzu, oddalonym od nas o kilka dni drogi, wznosił się najpiękniejszy zamek jaki kiedykolwiek widziałem. Zbudowany z czarnego kamienia, mienił się czerwonym blaskiem pochodnie, które rozpalone były na jego czterech wieżach. Zamek Hadesa, cel naszej wędrówki. Serce zabiło mi szybciej.

- To siedziba Hadesa! - westchnęła dziewczyna - Jest piękna.

Pokiwałem głową, ale coś było nie tak. Rozejrzałem się. Płaski teren, żadnych roślin, do zamku wiedzie prosta droga. Na drugim brzegu jest nawet neonowy drogowskaz świecący na różowo "Zamek Pana Umarłych, żywym wstęp wzbroniony".

- Courtney, jak my się przedostaniemy na drugi brzeg?

Zapał dziewczyny wyraźnie opadł. Rozejrzała się gorączkowo i oparła ręce na piersi.

- Kurwa.

Parsknąłem śmiechem i usiadłem po turecku, a Courtney po chwili do mnie dołączyła.

- Co teraz? - zapytała.

- Coś wymyślimy - uśmiechnąłem się do niej - Jesteśmy już zbyt blisko celu, żeby teraz zrezygnować. Ostatecznie umiesz pływać, prawda?

Łowczyni spojrzała na mnie jakbym powiedział coś bardzo głupiego. Potarła wierzchem dłoni swój łuk i położyła go na trawie.

- To nie takie proste - odezwała się - To co tutaj płynie to nie jest woda.

- O czym Ty mówisz?

 Dziewczyna wyjęła jedną strzałę ze swojego kołczanu i zaczęła rysować na przybrzeżnym piasku mapę. Miała ogromną wyobraźnię przestrzenną, świetnie orientowała się w terenie. Potrafiła bezbłędnie określić, w którym miejscu dokładnie się znajdujemy. Nie wiedziałem ile ma lat, wyglądała na siedemnaście, ale jej doświadczenie i ton oznajmiały, że równie dobrze mogłaby mieć dziesięć razy tyle.

- Za nami las - opowiadała - przed nami jakaś rzeka i prosta droga do Pana Umarłych. Czy to naprawdę miałoby być aż takie proste? Znasz przecież bogów. Pan mówił, że nie jesteś zwykłym Eselitą. Pomyśl, czy jeden z najpotężniejszych bogów zostawiłby swoją główną siedzibę niezabezpieczoną od wschodu? Może to jest jakaś odnoga Styksu?

 Wzrok, który na mnie spoczął przypomniał mi kogoś. Mglisty obraz dziewczyny, która patrzyła na mnie w ten sam sposób co córka Persefony.  Oczywistym było, że miała rację. Starałem się wysilić powracającą coraz szybciej pamięć by znaleźć nazwę tej rzeki, by wiedzieć z czym tak naprawdę przyjdzie nam się zmierzyć.

- To nie jest Styks - oznajmiłem - Styks wygląda inaczej, Styks pachnie inaczej.

- Co?

- Nieważne - spoważniałem - To nie jest rzeka Styks. To jest coś innego, coś groźniejszego.

  Puknąłem się knykciami w głowę by zmotywować swój mózg do większego wysiłku. Nagle w mojej głowie rozszedł się potworny ból, zupełnie jakby ktoś starał mi się wwiercić do mózgu. Czułem, że upadam, mój wzrok stał się mętny. Nie widziałem nawet Cuurtney, usłyszałem tylko jej krzyk, ale potem obraz stał się już całkowicie ciemny.

~*~*~

- Obudź się, Percy.

 Otworzyłem oczy, spodziewając się obudzić  w ciemnościach podziemi. Tymczasem obudziłem się na plaży, w czymś co wydawało się obozem. Obok mnie siedziała jakaś blondynka w znajomo wyglądającym pomarańczowym podkoszulku z napisem " Obóz Półkrwi". Nad nami świeciły gwiazdy, które odbijały się w morzu, które szumiało przed nami. Blondynka odwróciła się w moją stronę i odsłoniła ostre ząbki w uśmiechu.

- No nareszcie! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję - Ile można było na Ciebie czekać?

 Nie wiedziałem co się dzieje, nie wiedziałem kim jest dziewczyna, która właśnie leży na mnie na mokrym piasku jakiejś zatoki.

- Percy, poznajesz mnie?

 Pokręciłem  głową. Dziewczyna wydawała się miła i naprawdę zadowolona z tego, że się obudziłem. Jeśli o Courtney mogłem powiedzieć, że była seksowna to nie wiem jakich słów mógłbym użyć do opisania tej dziewczyny. Miała piękne blond włosy, szare oczy i figurę na widok której nogi mi zmiękły. W blasku słońca wyglądała jak jakaś księżniczka albo nimfa.

- Jestem Annabeth. Twoja dziewczyna, matole.

 - Courtney jest moją dziewczyną...

  Szeroko otwarte oczy blondynki nagle się zwęziły. Odsunęła się ode mnie zlustrowała mnie.

- No tak, dalej nic nie pamiętasz - odezwała się po chwili przerwy - Czyli jeszcze trzeba trochę popracować.

- O czym Ty mówisz?

 Dziewczyna pokręciła głową całkowicie pogrążona w swoich myślach.

- Jakoś CI mogę pomóc? - zapytała.

 W jej oczach znalazłem prawdziwą troskę o mnie, prawdziwą chęć pomocy.

- Wiem, że głupio to zabrzmi, ale czy nie wiesz jakie rzeki przepływają przez Hades?

  Dziewczyna parsknęła śmiechem. Nie wiedziałem czy mi uwierzy, nie wiedziałem czy jest jedną z nas, ale napis na jej koszulce świadczył, że coś wspólnego z herosami miała.

- Naprawdę z Tobą źle, Glonomóżdżku - uśmiechnęła się smutno -  Przez podziemie przepływają dwie rzeki: Styks i Timor. Do reszty musisz już dojść sam.

 Pokiwałem głową. Miałem ochotę ją pocałować, wyznać miłość, rzucić na ręcznik i spędzić z nią całą noc, a nawet resztę życia.  Czułem się jak ktoś całkowicie pozbawiony rozumu, patrzyłem na tę dziewczynę jak na jakiś jebany obrazek, dosłownie nie mogłem oderwać wzroku.

- Powinieneś już iść, Percy - mruknęła - Im szybciej tam wrócisz tym szybciej wrócisz do żywych, do mnie.

 Ból w mojej głowie znów się nasilał.

- Czekaj - jęknąłem - Jeszcze chwilę....

 Blondynka dotknęła mojego policzka i zbliżyła się do mojej twarzy. Poczułem na swoich ustach delikatne muśnięcie, które sprawiło, że z moich oczu popłynęły łzy.

- Wróć do mnie po więcej, Percy - uśmiechnęła się blondynka, gdy już przestała mnie całować - Kocham Cię, ciołku.





 Heeeeeeeej! Annabeth i Percy czy Percy i Courtney? Jak sądzicie, co zrobi autorka? 💙💙⚔😏


Light In The DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz