PROLOG

545 14 2
                                    

Udało mi się z ciebie wyleczyć. Nic, absolutnie nic tego nie zmieni. Chociażby miał się walić świat. Nie dam się nawet, gdy na każdym kroku każdy będzie mi wmawiał, że jest inaczej.

Ty jesteś przeszłością.

I tak ma zostać.

Och, pewnie pomyślicie, że: jasne, jasne.

Cóż...może i będziecie mieli racje?

Zostałeś mężem innej kobiety i w końcu to uszanowałam, nareszcie zaakceptowałam. Dałam sobie spokój. Wiedzie wam się bardzo dobrze, tyle wiem. A skąd? Mała tajemnica. Nie muszę już ci się z niczego tłumaczyć. Nie obawiam się już dziennikarzy, czuję się nareszcie wolna. Przestałam tyle płakać, już nawet nie pamiętam kiedy to było. Głupia. Oczywiście, że pamiętam. Jak powiedziałeś jej tak. To był ten ostatni raz. Więcej już za tobą nie zapłakałam. Bo czułam do ciebie żal, wściekłość, a może i nawet nienawiść. Że mnie tak zostawiłeś. Zrobiłeś wielkie tornado w moim życiu, ten czas z tobą...nie wiem do czego go porównać. Może do jednej, wielkiej huśtawki emocjonalnej. Prawie byłam z tobą w ciąży pamiętasz? Teraz dosłownie dla siebie nie istniejemy.

James mnie wiele razy pytał o to co będzie jak cię w końcu spotkam? Czy znowu mi odbije? Znowu rozłożę nogi jak idiotka? I nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Bo mogę poczuć nienawiść, ale także jakiś sentyment. Co ty byś wolał? Chciałbyś się znowu mną zabawić? Poszarpałeś mi serce dupku. A tego ci nie zapomnę.

Wstałam pewnie z krzesła odsuwając się od szklanego stołu i poprawiłam elegancką sukienkę. Spojrzałam pewnie w drzwi, które się otworzyły i splotłam ze sobą palce u dłoni.

- Proszę, proszę. - usłyszałam głos swojego sekretarza. - To jest właśni...

Ale uciszyłeś go gestem ręki.

- Laura. Witaj.

- Cześć Cristiano.

Spojrzeliśmy sobie pewnie w oczy, po roku czasu przerwy. Ścisnąłeś moją dłoń, którą tak dobrze znałam. Ale moja twarz ani na sekundę nie drgnęła. Nie zmienił się nic. Wciąż wyglądał dobrze. Poczułam jak jego twarz zaczynała mi przypominać tamte czasy, ale je umiejętnie odrzuciłam. Nareszcie. I co? Widziałam te nie wielkie zaskoczenie na twarzy, gdy usłyszałeś mój pewny głos. Spodziewałeś się zająknięcia, uciekania wzrokiem jak to miałam w zwyczaju. To się trochę przeliczyłeś.

- Dobrze się maskujesz. - usłyszałam kpiący ton piłkarza, a mnie ogarnęła złość.

Oblizałam tylko usta spuszczając wzrok na papiery przede mną, które przygotował mój sekretarz.

- A z ciebie dalej sukinsyn. - westchnęłam słodko i uniosłam na niego rozbawiony wzrok.

- Lauro. - jęknął przeraźliwie mój asystent dreptając nerwowo w miejscu. - Co ty...

- Idź już po Jamesa dobrze? - przeniosłam na niego wzrok uśmiechając się szeroko. - Trzeba te papiery podpisać, żeby nie trzymać pana Cristiano tu dłużej niż wymaga tego sytuacja ok? - znów się wesoło uśmiechnęłam.

- Jasne. - poluźnił swój kołnierzyk przy szyi i spojrzał na mnie pytająco stojąc już przy drzwiach.

Mrugnęłam do niego tylko okiem i nie pewnie wyszedł z sali. Drzwi zamknęły się z nie wielkim trzaskiem, a ja wróciłam do swojego gościa. Nie wiem dlaczego nie usiedliśmy, ale chyba trochę się denerwowałam, że nawet tego nie zaproponowałam.

- Dziękuję, że zgodziłeś się wspomóc nas. - powiedziałam przerywając niezmiernie krępującą ciszę.

- Cała ty. - roześmiał się głośno na co delikatnie się wzdrygnęłam. - Najpierw mnie wyzywasz, a potem dziękujesz. Nic się nie zmieniłaś. - pokręcił głową i skrzyżował ręce na piersi.

Przewróciłam zirytowana oczami i postanowiłam w końcu usiąść. Odgarnęłam blond włosy do tyłu, które zdążyły niesamowicie urosnąć i przygotowałam trzy egzemplarze papierów do podpisania.

- Ale gratuluje. - odezwał się, gdy postanowił usiąść tuż obok mnie. Zerknęłam w bok na jego postać i odchrząkując wpatrywałam się intensywnie w treść umów. - Udało ci się otworzyć przychodnię.

- Ta, dzięki.

Znów nastała cisza więc podsunęłam mu umowę, aby mógł się z nią zapoznać. Przelotnie na nią spojrzał i machnął lekceważąco ręką. Pokręciłam tylko głową i zerknęłam na godzinę klnąc Jamesa, że tak długo się tu grzebie. Czułam się źle w jego towarzystwie, było mi duszno i miałam ochotę na zimną wódkę. Koniecznie.

- Na szczęście to będzie nasze jedyne spotkanie. - znów spojrzałam na niego pewnie. Potem już nie będzie potrzeby.

- Doprawdy? - udawał zaskoczonego. - A szkoda. - dodał ciszej patrząc wprost na mnie.

- Wyleczyłam się z ciebie Cristiano. Już nic mi nie zrobisz.

Zamilkł po moich słowach patrząc się na mnie bez większego skrępowania. Nie spodziewałeś się znów tego prawda?

Szach mat, Cristiano. 

                                                                                  ***

Witam! :) I zaczynamy drugą część! Obmyśliłam sobie w głowie mniej więcej jak to będzie wyglądało, ale zazwyczaj pisałam pod wpływem chwili. Więc liczę, że teraz też tak będzie :) Ciesze się, że znów przysiadłam do laptopa i zaczęłam sobie co nie co skrobać. Tak więc do zobaczenia wkrótce, ale nie będę pisać kiedy rozdział, bo tego nie wiem sama ;) Dobrej nocy!

Pozdrawiam. Chidori 

Don't Step BackWhere stories live. Discover now