10

274 11 0
                                    

Od dobrych trzech dni siedzę opatulona kocem i jestem zajęta oglądaniem Netflixa. Dosłownie tylko jem, pije, palę i idę spać z przerwą na jakiś szybki prysznic. Nie mam żadnej depresji tylko po ostatnich wydarzeniach potrzebowałam pobyć sama. W pracy dzisiaj nie byłam, bo najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się iść, a po drugie bałam się pytań od Jamesa. Naszego małego spięcia również nie wyjaśniliśmy sobie, bo ja umiejętnie tego unikałam. W sumie nie ma naszego spięcia tylko ja odseparowałam się od blondyna. A fakt, że niedawno spotkałam jego i skończyło jak się skończyło, to też w żaden sposób mi nie pomogło wręcz przeciwnie. Może nie pomogło w mojej obecnej sytuacji z Jamsem, ale dla mnie to spotkanie było warte wszystkiego. Znowu oboje rzuciliśmy wszystko, wszystkie swoje postanowienia, aby spędzić ze sobą wspólny czas. Chociaż nie do końca wiedziałam jak podchodził do tego Cris to odnoszę wrażenie, że on tego również bardzo chciał. Przynajmniej tak się łudzę. Znowu.

Ocknęłam się, gdy zdałam sobie sprawę, że straciłam wątek w serialu i włączając pauzę sięgnęłam po telefon. James dzwonił dwa razy jak i Cristiano. Oczywiście, że zareagowałam gwałtownie widząc jego imię, bo żadne z nas do siebie się nie odezwało po tamtym, ale uznałam, że wolę mu się nie narzucać. Jamesa zostawiłam sobie na inny czas, a do piłkarza zaczęłam oddzwaniać. Poprawiłam się na siedzeniu i zaczęłam skubać końcówkę koca czując nie wielkie zdenerwowanie.

- Halo?

- O, cześć. – wyprostowałam się i upuściłam koc na podłogę. – Przepraszam, że nie odebrałam, ale miałam ściszony dźwięk.

- W porządku. – odparł swobodnie i poważnie. – Chciałem zapytać co u ciebie.

- U mnie? To znaczy wszystko dobrze. – zaśmiałam się nerwowo i sięgnęłam koc kładąc go na kanapę. – A u ciebie?

- Rozwodzę się z Ivą.

Zaprzestałam składania koca, gdy przytrzymywałam sobie telefon ramieniem i rzuciłam go niedbale z powrotem na miejsce. Przez chwilę nic nie mówiłam tylko tępo wpatrywałam się w oparcie swojej kanapy próbując wymyślić coś sensownego.

- Nie wiem, nie wiem co powiedzieć. – wydukałam z siebie ledwo to zdanie wciąż stojąc w tym samym miejscu.

- Nie oczekuję, że jakoś to skomentujesz. – westchnął głęboko powodując u mnie zdziwienie. – Wolałem ci powiedzieć. Uznałem, że będziesz chciała wiedzieć.

Chciałam wiedzieć? Sama nie wiem. Nie oczekiwałam tego od niego, a wręcz byłam przekonana, że dalej będzie żył w swoich Włoszech jakby nigdy nic. A tu proszę. Ma się rozwodzić i mimo wszystko byłam tą informacją lekko zdezorientowana.

- Ale czy to coś zmienia? – spytałam tylko i ukucnęłam przed kanapą. Nie wiedziałam już jak mam stać, albo siedzieć.

- Zmienia. – odpowiedział tylko i znów westchnął. – Wiele. A teraz muszę kończyć, mam napięty czas.

- Jasne, rozumiem. Mecze i te sprawy. – powiedziałam, drapiąc się po włosach.

- Właśnie. W takim razie do usłyszenia, Laura.

- Tak, na razie. – szepnęłam i rozłączyłam połączenie.

Odłożyłam telefon na kanapę nie zmieniając swojej pozycji. Przyłożyłam ściśnięte dłonie do ust i wypuściłam na nie ciepłe powietrze z ust. Żołądek miałam ściśnięty nie dowierzając w to co zaczęło się dziać. Naprawdę rozwodził się z nią dla mnie? To niedorzeczne. Z jednej strony u niego nie ma rzeczy niemożliwych. Pomyślałam o tym i prychnęłam pod nosem podnosząc się z miejsca. Chce kobietę, to ją ma. Chcę ją rzucić, to ją rzuca. Zaśmiałam się pod nosem kierując się do łazienki i puściłam wodę do wanny. Usiadłam na jej brzegu wpatrując się w lejącą wodę z kranu jakby to była jakaś niespotykana rzecz. Przecież my znów nie możemy...

Don't Step BackWhere stories live. Discover now