1

315 11 0
                                    

Dobry, dobry :) Lecimy z pierwszym rozdziałem na, który bardzo zapraszam. Bardzo przyjemnie mi się pisało i mam nadzieję, że równie lekko będzie się czytało :) 

Rok wcześniej

Podniosłam się z kolan, gdy po raz kolejny tej nocy wymiotowałam. Spuściłam wodę i podeszłam do zlewu umyć zęby i buzię. Bałam się spojrzeć w lustro. To jak wyglądałam od kilku tygodni wołało o pomstę do nieba. Mój żołądek niezbyt dobrze przyjął taką ilość alkoholu jaką wczoraj za dnia przyjęłam. I tak od dniu jego ślubu.

Nie płakałam tylko piłam zbyt dużo. Doskonale o tym wiedziałam, ale i tak nie przestawałam. Jamesa odepchnęłam od siebie, który stawał na piętach, aby mi pomóc. Nie wpuszczałam go do domu i zabrałam mu klucze, aby nie mógł wejść. Telefon wciąż miałam wyłączony. Musiałam się odciąć. Tylko, że nie umiałam sobie z tym inaczej poradzić więc chwyciłam za butelkę. To słabe, zdawałam sobie sprawę, ale kompletnie mi to wisiało i powiewało. Położyłam się z powrotem do łóżka i głośno westchnęłam czując się fatalnie. Kac i moja psychika dawała mi w kość. Boże, co on ze mną zrobił. Spojrzałam w bok, gdzie czasami tu leżał, obok mnie, a teraz już go nie ma. I nie będzie. Chwyciłam paczkę papierosów leżących na szafce nocnej i opierając się o oparcie łóżka odpaliłam papierosa. Na kołdrze położyłam sobie popielniczkę i paliłam w totalnych ciemnościach patrząc się przed siebie. Było mi dobrze.

Wieczorem wyszłam z domu udając się do baru. Zaczęłam w nim pić póki nie miałam dość. Śmiałam się do ludzi i zaczepiałam mężczyzn. Bawiłam się przednio. Nawet wtedy, gdy wpadłam w oko jednemu gościowi, który do brzydkich nie należał. Całowałam się z nim jak opętana bez zbędnych słów i rozmów. Było mi to tak wszystko obojętne, że dałam mu się zaciągnąć do barowej toalety, aby móc się z nim bezceremonialnie bzyknąć. Nie wiem czy było fajnie, bo niezbyt pamiętam.

- Podasz mi swój numer? - spytał poprawiając jednocześnie swój pasek od spodni.

- Pf, co? - prychnęłam pijacko opierając się o ścianę kabiny, w której byliśmy. - Ochujałeś. - zaśmiałam się i sięgnęłam swój mały plecak.

- To już się nie spotkamy? - otworzył drzwi od łazienki i jak prawdziwy facet przepuścił mnie w drzwiach. Roześmiałam się na ten gest.

- Wątpię. - westchnęłam i zostawiłam gościa idąc do wyjścia z baru.

Śmiałam się do siebie idąc ciemnymi uliczkami Portugalii nie zwracając uwagi na otoczenie. Musiałam raz usiąść, bo znów poczułam jak zawartość żołądka zaczyna wędrować ku górze. Oparłam się o ławkę zarzucając głowę do tyłu patrząc w ciemne niebo i uśmiechając się szeroko. Wyjęłam z plecaka małą setkę alkoholu, gdy nieprzyjemne uczucie minęło i wznosząc toast do przechodzącej grupki przechyliłam szklaną butelkę. Krzyknęłam czując gorycz w ustach i chwilę odczekałam przechylając z powrotem buteleczkę. Rzuciłam ją, gdzieś za siebie i zaczęłam znów się śmiać. Wyobrażałam sobie, że właśnie para młoda pojechała w podróż poślubną, aby nacieszyć się sobą. Ciekawe czy zabrał ją na Malediwy. Ciekawe jak ją traktuje, jak z nią rozmawia i jak na nią patrzy. Uśmiech zniknął momentalnie z mojej buzi i jego twarz przeplatała mi się przez głowę. Milion wspomnień zaczęło mi wirować w głowie przez co zaczęłam znów źle się czuć. Zrobiło mi się duszno od tych wspomnień, złapałam się za głowę ściskając włosy, aby tylko to wytrzymać.

- Dobry wieczór. Wszystko z panią w porządku?

Uniosłam chwiejnie głowę patrząc nieprzytomnym wzrokiem na dwóch policjantów stojących tuż nade mną. Pięknie.

- Dobry. - odgarnęłam włosy z twarzy i poprawiłam swoją bluzę próbując wyglądać normalnie. - Tak, dziękuje.

- Na pewno? - jeden policjant ukucnął przede mną i spojrzał na mnie nie pewnie. - Nie wygląda pani dobrze.

Don't Step BackWhere stories live. Discover now