15

293 13 0
                                    

Moje ciało i umysł były ostatnimi czasy napięte do granic możliwości. Jak dotykałam ramion, albo karku czułam jakbym trzymała kamień. Całe dwa tygodnie załatwiałam sprawy związane z przeprowadzką, a głównie dotyczyło to przychodni, aby wszystko było idealnie. Nie chciałam, aby nasza przychodnia przez to ucierpiała, bo było to dla mnie i Jamesa bardzo ważne, a po drugie popadlibyśmy w długi. Byłam wiecznie zestresowana i nerwowa, a Cristiano omijał mnie szerokim łukiem, aby tylko nie dostać odłamkami. Przez te prawie dwa tygodnie nerwówki pomagał mi jak mógł, ale później musiał już wracać do Włoch, bo trener go tam oczekiwał. Nie mógł więc tego olać za przeproszeniem. Najbardziej jednak stresowała mnie rozmowa z matką, której miałam przekazać te wesołe nowiny. To było straszne. Tak mnie ochrzaniała wręcz nie przebierała w słowach, zgniotła mnie jak robaka. Nie mogłam jej winić, bo się martwiła i mogłam się domyślać ilu zmartwień jej tym przysparzam. Miałam wyrzuty sumienia, które dręczyły mnie codziennie. Na koniec spytała co mną kieruje, a ja odpowiedziałam niepewnie, że uczucie do niego. Roześmiała się i dała mi opacznie znać, że chyba łóżko nas do siebie ciągnie i się rozłączyła. Obiecałam sobie, że tym razem wybiorę się do nich na sto procent i to w jak najszybszym czasie. Rozmowa wtedy powinna przebiec łagodniej niż przez telefon. Przynajmniej taką nadzieją sobie żyłam.

Dzisiaj spędzałam ostatnią noc w swoim wynajmowanym mieszkaniu. Nie było już w nim moich rzeczy, bo wszystko było już spakowane i wysłane do Włoch. Została tylko moja podręczna torba na lot i świeże rzeczy na podróż. Siedziałam na tej małej sofie w salonie i przykładając zwinięte dłonie do ust rozglądałam się po pomieszczeniu. Mieszkałam tu od samego początku i to małe, przytulne mieszkanie było dla mnie azylem i szczerze je kochałam. Tak samo jak pokochałam Portugalię. Pokręciłam głową, aby wyrzucić z siebie smutne myśli i poszłam na korytarz, aby założyć buty i płaszcz. Odgarnęłam blond włosy na plecy i zerknęłam przelotnie w lustro. Wyszłam z mieszkania i skierowałam się do kawiarni, gdzie miałam spędzić czas z Jamsem. Byłam tym zaskoczona, że Samanta nie miała nic przeciwko, aby wieczór spędził razem ze mną. Nie chciałam, aby odprowadzał mnie z Oscarem na lotnisko, bo wiem jak by to się skończyło dlatego postanowiliśmy pożegnać się dzisiaj. Weszłam do środka, przywitałam się z załogą i po krótkim rozejrzeniu się, dojrzałam blond czuprynę siedzącą przy oknie. Z uśmiechem podeszłam do niego i odrywając wzrok od okna spojrzał na mnie i wstał, aby mnie przytulić. Usiadłam i zsunęłam z siebie płaszcz, siadając sobie wygodnie.

- Kawę już ci zamówiłem. – powiedział, gdy spojrzałam w stronę kelnerki.

- Och, to fajnie. – odparłam i uśmiechnęłam się do niego. – Dzięki.

- Jak się czujesz, że dzisiaj ostatnia noc w Portugalii?

Moja mina trochę się zmieniła na bardziej smutną i wzruszyłam bezradnie ramionami.

- Dziwnie. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Ale pocieszam się, że będę tutaj raz w tygodniu.

- Fakt. – zgodził się i kiwnął głową. – To ułatwia postać rzeczy. – uśmiechnął się delikatnie w moją stronę. – Oczywiście nie musisz przylatywać już w tym tygodniu, albo w przyszłym. Ogarnij się tam na spokojnie i wtedy przyleć.

Kelnerka przyniosła nam zamówienie, my podziękowaliśmy i już zaczęliśmy popijać najlepsze kawy jakie były dostępne w pobliżu.

- Dziękuję James. – odpowiedziałam po chwili. – Wszystko będzie dobrze. – westchnęłam dziwnie zestresowana.

- Jasne, że tak. – powiedział z entuzjazmem w głosie. – Nic się nie zmieni. – pokręcił głową i spojrzał na mnie znacząco.

- Nic. – przytaknęłam z lekkim uśmiechem i upiłam łyk kawy. – Jak z Samantą? Nie była zła za dzisiaj?

Don't Step BackWhere stories live. Discover now