2

306 8 0
                                    

Dzień dobry :) Miałam ostatnio pisać o tym jak wyobrażam sobie Laurę, a mianowicie wciąż w głowie miałam aktorkę z Lucyfera, Lauren German 😃 Dla mnie pasuje idealnie, jej uroda i ogólnie całokształt ❤ No. Nie zanudzam, tak chciałam się tym podzielić 👍 Zapraszam na rozdział i miłego po południa.

 Nie zanudzam, tak chciałam się tym podzielić 👍 Zapraszam na rozdział i miłego po południa

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wracałam z zakupów w sobotni poranek z pobliskiego sklepiku. Na dworze było całkiem przyjemnie jak na październik i czułam się całkiem nieźle. Mimo wczorajszych ekscesów z piłkarzem. Trochę rozbił mnie tą swoją wizytą, ale wiedziałam, że już go nie ma i raczej nie zaszczyci mnie swoją obecnością. Albo nawiedzi. To lepsze określenie. Nie chciałam już go widzieć jeśli to nie konieczne, naprawdę. Z czystym sumieniem mogłam to stwierdzić nie czując przy tym bólu. Poprawiłam swoje zakupy w ręce, które dość mocno ciążyły przez ilość owoców i warzyw w siatce. W drugiej ręce miałam zgrzewkę soku. Zero alkoholu. Po ostatnim roku mój organizm dostał nieźle po dupie więc próbuję go jakoś podreperować. Mam nadzieję, że mi się odwdzięczy. Ocknęłam się, gdy pod moimi nogami wylądowała piłka, która już wiele przeszła. Uniosłam głowę widząc kilku chłopców bawiących się niedaleko naszej kamieniczki.

- Przepraszamy! - krzyknęli wesoło.

Uśmiechnęłam się delikatnie i lekko kopnęłam piłkę, która na szczęście trafiła do chłopaków pod nogi. Ruszyłam dalej w ich stronę i zaczęli ponownie grać w nożną śmiejąc się przy tym głośno. Zauważyłam, że trzech z nich miało koszulkę reprezentacji z numerem siedem. Opuściłam ramiona przewracając oczami.

- Chłopaki nie ma innych dobrych piłkarzy? - rzuciłam z przekąsem idąc powolnym krokiem. Spojrzeli na mnie jak na debila. - Tylko wszędzie ten Ronaldo?

- Chyba pani żartuje. - powiedział jeden z posiadaczy koszulki. - Jest najlepszy. Nie zna się pani na piłce. - pokręcił z powagą swoimi czarnymi włoskami i spojrzał na mnie z niesmakiem. Trochę mnie to rozbawiło.

- Chyba masz rację. - westchnęłam puszczając mu oczko. - Miłego dnia chłopaki. - pożegnałam się z nimi i ruszyłam do swojej bramy.

- Do widzenia! - krzyknęli chórem. - Niech pani jeszcze zobaczy! - krzyknął ten sam, który mną gardził poprzez znieważenie ich bohatera więc odwróciłam się rozbawiona. Strzelił gola do bramki i zrobił identyczny skok jaki wykonywał Cristiano na murawie. Szczerzył się jak opętany, a ja pokręciłam tylko głową unosząc kciuk do góry. Pomachałam im jeszcze i ruszyłam do domu.

Miałam zamiar po śniadaniu pójść do przychodni, aby móc popracować. Przychodnia była wtedy pusta więc mogłam być sama. James co prawda obiecał przyjść i pomóc, ale zaprzeczyłam, aby mógł spędzić weekend z synem. Rozpakowałam zakupy i wstawiłam wodę na kawę oraz wzięłam się za przyszykowanie śniadania. Po kilku minutach ogarnęłam jedzenie i postanowiłam pójść do saloniku, aby pooglądać w międzyczasie telewizję. Przeszłam przez korytarz z kubkiem i talerzem w rękach czując jego zapach. Jego perfum. Prychnęłam rozwścieczona pod nosem i przyspieszając kroku odstawiłam śniadanie na stolik. Poszłam po odświeżacz do łazienki zaczynając nim psikać jak opętana, aby tylko pozbyć się tego zapachu. Tak więc prawie w całym mieszkaniu pachniało odświeżaczem do kibla. Wolę to niż jego zapach. Usiadłam z powrotem do śniadania i odpaliłam telewizor, ale usłyszałam pukanie do drzwi.

Don't Step BackWhere stories live. Discover now