8

322 14 3
                                    

Dobry :) Od razu piszę, że następny rozdział pojawi się pewnie w styczniu. Wiadomo święta idą, a to praca i po prostu obawiam się, że nie będę miała zbytnio czasu :) W każdym razie miłego czytania i oczywiście do następnego! :*

Tą noc stanowczo mogę zaliczyć do jednej z udanych, którą na pewno będę wspominać długo i z uśmiechem na ustach. Wiem. Pewnie w główkach już się piętrzy myśl, że niezły seksik był prawda? A no nie. Nie było. Obyło się bez łóżka. Tym bardziej piłkarz zyskał u mnie w oczach, gdy nie inicjował niczego takiego, ani nie było znaków z mojej strony. Czy byłam z siebie dumna? Może to głupio zabrzmi, ale tak. Nie każde spotkanie musi się kończyć seksem. Oczywiście, że nie będę się spierać, że przechodziło mi to przez głowę kilka razy, ale to tylko tyle. Pierwszy raz od jakiegoś czasu czułam się tak zwyczajnie dobrze i bez spięcia. Miałam, gdzieś co sobie dziennikarze pomyślą i wymyślą znów na mój temat. Najważniejsze, że ja wiem jaka jestem. Nie będę na siłę nic nikomu udowadniać, bo i tak każdy wykreuje sobie swoje zdanie.

Podjechaliśmy taksówką pod wskazany przeze mnie adres i patrząc na godzinę szóstą stwierdziłam, że było warto. Spojrzałam na piłkarza, który widać było, że jest już zmęczony.

- Poczeka pan chwilę. - skierował te kilka słów do kierowcy i wysiadł razem ze mną.

Ziewnęłam głośno, próbując zakryć usta dłonią, ale Hazard to zauważył i równie głośno ziewnął. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem i spojrzeliśmy na siebie, gdy się uspokoiliśmy.

- W takim razie dziękuję za przemiłą noc. - zaczęłam i nie umiałam powstrzymać uśmiechu, który nie umiał się jakoś pohamować.

- Do usług. - kiwnął głową, zakładając ręce do tyłu jak mały chłopiec. - Ja również świetnie się bawiłem.

- Tak. - roześmiałam się głośno. - Moje nogi to odczują na pewno. Dawno tyle nie tańczyłam. - pokręciłam głową wciąż się śmiejąc.

- Fajna z ciebie dziewczyna. - powiedział, patrząc na mnie uważnie. - Jak na początek. - dodał żartobliwie przez co znów się roześmiałam.

- Każdy z początku wydaje się idealny i bez skazy. - stwierdziłam ponuro i wzruszyłam ramionami. - Potem jest już tylko gorzej. - dodałam ciszej, uciekając wzrokiem.

- Aj, nie prawda. - zaprzeczył żwawo i szturchnął mnie palcem w bark. Znów na niego spojrzałam. - Po prostu chyba miałaś pecha. - wzruszył bezradnie ramionami.

- A ty? - zmrużyłam oczy, odbijając pałeczkę. - Czemu jesteś sam?

- A kto powiedział, że jestem? - uniósł brwi i rzucił mi rozbawione spojrzenie.

- Błagam cię. - zatkało mnie, bo mam dosyć wrażeń.

- Żartowałem. - roześmiał się widząc moją minę. - Powiedzmy, że też miałem pecha. - odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie, ale nie rozwinął dalej tematu.

- To czemu mówisz, że to nie prawda? - zapytałam znów.

- Bo w to wierzę. - uśmiechnął się szczerze i znów ziewnął, mrugając oczami.

Uśmiechnęłam się delikatnie przez chwilę mu się przyglądając. To takie podejrzane.

- To istnieją tacy faceci co wierzą w uczucia i te inne sprawy?

- Oczywiście. - spojrzał na mnie zdziwiony.

- Czyli to są tacy... - zamyśliłam się i chciało mi się śmiać. - cipkowaci? - przekrzywiłam głowę i wybuchłam śmiechem.

Don't Step BackWhere stories live. Discover now