11

301 9 0
                                    

Cristiano Ronaldo.

Po fatalnym meczu wrócił prosto do domu. Zaparkował auto do garażu i z posępną miną skierował się w stronę drzwi. Zwolnił tempa, gdy zauważył męską sylwetkę stojącą przed jego domem. Zmarszczył brwi próbując zobaczyć kto do niego zawitał. Po chwili rozpoznał brata Ivy. Pokręcił głową zrezygnowany i przez myśl mu przeszło, aby zawrócić i zwiać. Nie miał dzisiaj sił na żadne konfrontacje i to w dodatku z jej bratem. Poprawił swoją torbę na ramieniu i powolnym krokiem ruszył dalej. Mężczyzna odwrócił się w stronę piłkarza słysząc zapewne jego kroki. Ręce miał w kieszeni i czekał aż Cristiano podejdzie bliżej.

- Cześć. – przywitał się piłkarz i stanął naprzeciwko brata Ivy.

- Cześć. – odpowiedział oschle. – Przyjechałem po resztę rzeczy mojej siostry. – wyjaśnił patrząc na niego obojętnie. – Twoja matka mnie tu wpuściła. – dopowiedział, gdy Cristiano nic nie odpowiedział.

- Wejdź. – mruknął Cristiano i otworzył drzwi kluczami.

Weszli do środka i Cristiano pokierował mężczyznę do pokoju, gdzie leżały pozostałe rzeczy Ivy. Piłkarz poszedł za nim i stanął w drzwiach, gdy Filip brał karton do rąk. Skrzyżował ręce na piersi i nie bardzo wiedział jak się zachować.

- Pomóc ci? – spytał cicho widząc jeszcze trzy kartony.

- Daruj sobie. – jęknął, gdy podniósł wszystkie trzy kartony. – Nie mam zamiaru być tu dłużej niż potrzeba. – rzucił złośliwie, gdy piłkarz puścił go w drzwiach.

- W porządku. – odparł tylko i powolnym krokiem poszedł za Filipem.

Otworzył mu drzwi wyjściowe i panowie spojrzeli jeszcze na siebie.

- Chyba wiesz, że ją skrzywdziłeś. – odezwał się Filip. Cristiano nic nie odpowiedział. – Całe szczęście, że Iva wróciła do Portugalii. Nie była w stanie nawet wrócić tutaj po rzeczy. – pokręcił głową i poprawił kartony, które trzymał.

- Przykro mi. – westchnął Cristiano choć nie mówił tego szczerze.

Filip parsknął złośliwym śmiechem, nie dowierzając w zachowanie piłkarza.

- Na każdym kroku dajesz dupy. – stwierdził Filip i ruszył do swojego auta.

- Nie chciałem jej skrzywdzić. – zawołał za nim wciąż stojąc w drzwiach.

Filip powoli się odwrócił i spojrzał na niego z kpiną w oczach.

- Wiesz co? Spierdalaj.

Cristiano prychnął pod nosem, ale nic więcej nie powiedział. Zamknął z hukiem drzwi i ruszył prosto do łazienki. Wszedł do wanny z gorącą wodą i jedną ręką zakrył oczy, ciężko przy tym wzdychając. Miał fatalny okres i doskonale o tym wiedział. Był tym zdruzgotany i bardzo mu to zaprzątało myśli. Czuł ogromne zmęczenie i do głowy zaczęły mu nachodzić myśli, że może ludzie mają rację. Może powinien zejść z boiska? Poruszył się gwałtownie, gdy to sobie wyobraził i stanowczo odrzucił tą myśl. Nie ma takiej opcji. Czuje się dobrze i na siłach, aby móc dalej grać. To dla niego wszystko i nie wyobraża sobie życia bez piłki. Te myśli aż go przygniatały. Za trzy dni kolejny mecz więc znów ludzie będą mieli tematy do plotkowania na jego temat. A oni gówno wiedzą. To go tak bardzo irytuje, że ludzie tak łatwo potrafią oceniać drugiego człowieka. Sam sobie na to zapracował, pokazując ludziom co może zrobić na boisku. Dlatego teraz każde jego potknięcie, chwila słabości jest dla nich czymś nie do przyjęcia. Jest tym zmęczony. Chciałby wyjechać do Portugalii chociaż na kilka dni. Od razu przypomniał mu się telefon od Laury, która chciała do niego przylecieć, a on ją mówiąc wprost po prostu spławił. Chciała przy nim być. Jej pytanie rozwaliło go na łopatki, bo wręcz błagała go o to, aby pozwolił jej przylecieć. Postarał się jej delikatnie wytłumaczyć, że nie ma na to ochoty teraz i w końcu odpuściła, ale słyszał jak bardzo ją to rozczarowało. Może powinien się zgodzić. Ale biorąc pod uwagę, że teraz ma mecz za meczem i tyle się dzieje. Nie mógł się na tym teraz skupiać. Umył się do końca i zszedł jeszcze do kuchni, aby się napić. Potem postanowił, że pójdzie spać.

Don't Step BackTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon