Rozdział 3

5.5K 289 7
                                    

Prace skończył około godziny 19:00. Początek września nie należał do najcieplejszych, lecz też nie do strasznie zimnych. Powoli słońce zaczynało zachodzić, a zanim przygotował się do wyjścia, posprzątał dokumenty i powyłączał wszelkie urządzenia, to dochodziła już 20 i na dworze zrobiło się ciemnawo. Gdy tylko skończył wszystko, udał się do pokoju z klatką, gdzie znajdowała się hybryda, którą miał się opiekować. Tak mu przynajmniej zrobić kazano.

Bez ceregieli po prostu wszedł, zatrzymując się jednak gwałtownie, słysząc głośne wrzaski oraz widząc mocną szarpaninę. Jakiś obcy dla niego człowiek ze strzykawką w ręku próbował przez kraty przytrzymać Yoongiego, jednocześnie wbić mu ją, co było niemożliwe przy takich ruchach jasnowłosego.

-O, Panie Jeongguk. Dobrze, że Pan jest. -mężczyzna w średnik wieku o czarno-siwych włosach, wysokim wzroście i z okularami na nosie wstał, podchodząc do Jeona widocznie zmęczony.

-Jestem Dr. Kim Taewoon. Miałem za zadanie uśpić tę hybrydę, ale strasznie się wyrywa i nie mogę wcelować strzykawką... -westchnął, podając młodszemu rękę. -Czy mógłbym prosić Pana o pomoc? Przytrzyma go Pan tylko.

-Jasne, nie ma problemu. -uśmiechnął się lekko do doktora, podchodząc z nim do klatki.

-Nie zbliżaj się do mnie!!! -wydarła się hybryda, gdy zauważyła zbliżającego się Jeona. Mimo krzyku starszy uznał, że kociak ma naprawdę przyjemny głos. Yoongi jeszcze bardziej wcisnął się w kąt klatki, dalej utrzymując groźny wyraz twarzy. Jednak jego oczy nie mogły ukryć emocji, które dominowały w jego ciele. Między innymi przerażenie.

Jeongguka nie zdziwiło to ani trochę. Sam byłby przerażony na jego miejscu. Niestety brunet musiał zacisnąć zęby i przez chwilę wyłączyć współczucie. W końcu nie miał jak inaczej zabrać go do siebie.

-Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy. -zaczął, powoli się do niego zbliżając.

-Nie dotykaj mnie!!! -zapierał się dalej, zaciskając mocno oczy. Jeongguk chyba jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. Nie chciał robić czegoś wbrew jego woli, a tu wręcz odczuwał całym sobą, w jakiej sytuacji bez wyjścia znalazł się Yoongi. Złość na samego siebie rosła w nim, ale obiecał sobie, że wynagrodzi to jemu jakoś.

Udało mu się włożyć ręce do klatki, trzymając go dwoma rękoma, przez co utrzymanie go w jednym miejscu nie było dla niego żadnym problemem. Nie ważne jak bardzo krzyczał i wyrwał się, nie mógł nic zrobić.

Zadowolony doktor w końcu spokojnie ukucnął przy tej dwójce, lekko odchylając głowę Mina, a następnie wbił igłę prosto w jego szyje, wpuszczając przezroczystą substancję do jego ciała.

Jego szarpanina momentalnie stała się o wiele słabsza.

-Zostawcie... mnie... -wyszeptał przed całkowitym zaśnięciem. Opadł bezwładnie na ręce Jeona, który oparł go bezpieczne o kratki.

-Dziękuje za pomoc. Teraz Pański wybór, w jaki sposób chce go Pan przenieść do siebie. Mogę kogoś zawołać i przeniesie go do Pańskiego samochodu. -zaproponował miło doktor, uśmiechając się do bruneta.

-Spokojnie, poradzę sobie z nim. Wydaje się bardzo lekki, patrząc po posturze. -przekręcił głowę w bok, przyglądając się teraz już spokojnie śpiącej hybrydzie. Musiał przyznać, że w takiej okazałości wyglądał wyjątkowo uroczo.

Taki spokojny...

-Tak, tak! To wyjątkowo mała hybryda. One dość często są po prostu drobne, ale tę uważam za wyjątkową. Jestem w prawdziwym szoku, jak dożyła do tego momentu... I jak tyle agresji może zmieścić się w tak małym ciele?! -głowił się doktor, w pewnym momencie kierując swoje słowa bardziej do siebie, niż Jeongguka.

Czy to na pewno jest zwykła agresja?


-------------------------------------------------------

Dziś będzie jeszcze  4 rozdział!!!


Do Następnego!


WhiteWolf

Czego się boisz, kotku? (Yoonkook)Where stories live. Discover now