Rozdział 14

5.4K 240 27
                                    

Brunet obudził się, czując lekki ucisk na klatce piersiowej. Zdezorientowany zamrugał parę razy, próbując się trochę rozbudzić. Gdy tylko spojrzał w dół widok, jaki zastał, rozczulił jego, jak sądził twarde serce. Ten mały, zbuntowany kociak spał wtulony w klatkę piersiową Jeona, w dodatku uśmiechał się lekko przez sen.

Młody biznesmen nie potrafił oderwać wzroku od tego małego uśmiechu. Tak rzadko zdobił te małe, słodkie usteczka. Co trzeba przejść w życiu, aby kompletnie przestać się uśmiechać? A jak już to nie jako czynność naturalną, a z jakiejś konkretnej okazji. Ludzie, uśmiechając się, nie kontrolują tego, dzieje się to tak po prostu. Jak długo trzeba uczyć się to kontrolować?

Jeongguk stanowczo chciał widzieć więcej uśmiechniętego Mina. Szczególnie że robił to tak pięknie, aż wdech zapiera. Jednak nie był dla niego nikim, kto mógłby od niego tego wymagać. Chcąc nie chcąc nadal miał się nim tylko zając przez pewien czas, a później oddać do ośrodka. Wiedział, że w końcu będzie musiał zapomnieć o tej słodkiej istocie i wrócić do swojego poprzedniego życia. Jednakowoż czy ta wizja go uszczęśliwiała? Kiedyś na pewno, szczególnie przez ten pierścionek zaręczynowy leżący nadal w jednej z szuflad. Niemniej teraz? Teraz tę piękną wizję popsuła mu pewna hybryda, która powoli sama też zaczęła się wybudzać.

-Waaah... -ziewnął słodko, rozciągając mięśnie. Nieprzytomnie spojrzał w górę prosto w bacznie obserwującego go bruneta. Obydwoje tonęli w oczach drugiego za każdym razem, gdy tylko w nie spojrzeli.

-Jak się spało, mały? -uśmiechnął się ciepło, rozbawiony niezadowoloną miną mniejszego.

-Strasznie. -skomentował krótko, zatykając Gguka.

-A to, dlaczego? -wydusił, nie rozumiejąc niezadowolenia młodszego.

-Bo z Tobą. -powiedział to, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Emocje Yoongiego zmieniały się jak rękawiczki. Jeon bardzo chciał wiedzieć, dlaczego, ale jeszcze bardziej chciał za tym nadążyć, bo zaczynał się gubić.

-Przecież to tym sam do mnie przyszedłeś! -oburzył się, dając wciągnąć w tę niedorzeczność.

-I to był mój błąd... -odburknął, bawiąc się swoimi palcami, wciąż leżąc na Jeongguku.

-Wiesz co? Mam już dość Twojego zachowania... -warknął cicho, zsuwając z siebie mniejszego z zamiarem wstania. Był zły, trochę zraniony. Miał dość tego, jak Yoongi odpłaca się mu za jego pomoc.

W momencie, gdy miał już podnieść się do góry, poczuł uścisk na nadgarstku. Słaby, lecz wystarczający, żeby posadzić go z powrotem. Odwrócił się zdezorientowany. Widok klęczącego z mocno spuszczoną głową Yoongiego, który niespokojnie machał ogonem oraz spuszczonymi po sobie uszami jeszcze bardziej go uziemił.

-Zostań, Ggukie. Proszę... -szepnął ledwo słyszalnie. Nie widział nawet jego oczu, głowę spuścił tak nisko, że włosy mu je zasłoniły. Czerwone policzki za to doskonale widoczne, wyróżniały się na tle bladej cery. A w dodatku ta słodka piżamka. Jeon z trudem przełknął ślinę.

Powoli wrócił pod ciepłą kołdrę, wyczekująco patrząc na dalej klęczącego obok niego kociaka.

-Przepraszam... -szepnął bezemocjonalnie. Intuicyjnie przyciągnął do siebie Yoonngiego przykrywając kołdrą. Jego głowa znów spoczywała na klatce piersiowej szatyna. -Czasem nie wiem jak mam reagować i... robię coś, czego wcale nie chce.

-Możesz mi to jakoś bardziej objaśnić? -użył spokojnego, cichego głosu, aby nie wystraszyć hybrydy.

-Problem w tym, że ja sam nie jestem do końca wszystkiego pewien. -mruknął smutno mniejszy. -Czy mógłbyś... znów ich dotknąć?

-A nie spowoduje to wcześniejszej reakcji? -upewniła się, ukrywając ogromną chęć spełnienia prośby mniejszego.

-Nie powinno, teraz nad tym panuje. -zapewnił go, dalej dość pusto. Ręka starszego powędrowała do białych uszek Yoongiego, zaczynając je powoli głaskać, pocierać. Bawienie się nimi stało się dla niego uzależnieniem. Ta miękkość i ich delikatność, jaką czuł pod palcami, dawała mu ukojenie.

-A dlaczego wcześniej nie potrafiłeś? -zaciekawił się, lekko uśmiechając na westchnięcie Yoongiego oraz ciche mruczenie. Ewidentnie podobało mu się to, co Jeon robił z jego uszkami.

-Szczerze? Sam nie jestem pewien. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, a nie jesteś pierwszą osobą, która ich dotyka. -na te słowa coś się w starszym zagotowało. To coś nosiło imię zazdrość. -Tłumaczyłem sobie, że moja reakcja była spowodowana odzwyczajeniem od dotyku, lecz to raczej nie to... Przerażają mnie moje reakcje na Ciebie, na Twój dotyk. Mimo moich starań na odepchnięcie Ciebie, nie wychodzi mi. Tak bardzo chce trzymać Cię na dystans, nie ufać Ci. Ale ciągle ląduje w sytuacji, gdzie wszystko, czego tak kurczowo się trzymam, zostaje złamane, dzieje się na odwrót. Jesteś pierwszą osobą, z którą tak mam i to mnie przeraża, dlatego czasem moja reakcja obronna przeradza się w agresje...

Reakcja obronna! Właśnie! Strach = agresja. To jest sposób, w jaki sobie radzi z ukryciem, że czegoś się boi. Daje mi to większą przewagę nad rozgryzaniem jego.

-Dlaczego tak bardzo chcesz ukryć strach? -jego wzrok utkwiony był w tym białym futerku.

-Bo jest on dla słabych. Hybrydy i tak są postrzegane jako bardzo słabe, dlatego ja nie chcę. W sumie w szczególności ja... -burknął z lekkim obrzydzeniem.

-Jesteście, jacy jesteście, ale to nie oznacza, że jesteście słabi. Urodziliście tacy i każdy na tym świecie musi się pogodzić ze swoim losem...

-Jeongguk, czy widziałeś może inne hybrydy poza mną? -przerwał mu nagle.

-No tak... -niepewnie przytaknął, zaprzestając nawet zabawy uszkami mniejszego.

-I czy widziałeś mimo wszystko jakąś różnice? -to pytanie sprawiło, że w głowie Jeona powstał obraz, gdy po raz pierwszy zobaczył te stworzenia.

-Nooo, może tamte były trochę bardziej... postawniejsze? -Yoongi w porównaniu z tamtymi hybrydami wydawał się jeszcze mniejszy, bardziej bezbronny.

-Postawniejsze, większe, silniejsze. Wiesz, co to znaczy? Że byłem tym najsłabszym z miotu. Cud, że w ogóle przeżyłem, ale nadal życie tego najsłabszego jest o wiele bardziej przesrane niż normalnej hybrydy. Musi walczyć już na początku. Muszę sobie jakoś radzić... -aż serce się ściskało, ile nienawiści wylewał do siebie samego Yoongi.

-Strach to nie słabość Yoongi... Nie znam Twojej przeszłości, ale zdaje sobie sprawę, że na pewno, jak sam mówisz, nie było Ci łatwo. A skoro doszedłeś aż tutaj, to świadczy tylko o Twojej sile woli. Osobiście uważam ją za największą siłę, jaką można mieć. -miał nadzieje, że te słowa choć trochę pocieszą mniejszego. W jego umyśle pojawiła się natomiast jeszcze jedna myśl. -Yoongi, a czy z hybrydami em... takimi jak Ty. Trzeba się jakoś inaczej z obchodzić? Myślę, że to ma pewnie jakieś swoje znaczenie w zajmowaniu się wami.

-Ja no... Nie! Nic więcej nie będę Ci mówić. Nie myśl o tym i niech będzie po prostu jak po staremu. -powiedział ze zdenerwowaniem w głosie. Ta nagła reakcja upewniła Jeongguka, że jednak coś jest na rzeczy i naciskałby dalej, gdyby nie świadomość swojego koła ratunkowego.

Chyba czas skorzystać z oferty pomocy od tej kobiety, o której mówiła mi Chaeyoung...

-------------------------------------------

Smutno mi, bo zostałam dziś zwyzywana za nic, a jak próbowałam się bronić, to zostałam zwyzywana raz jeszcze. I TO NAPRAWDĘ ZA NIC. A wręcz za to, że chciałam kogoś uszczęśliwić.

Niedługo kolejny rozdział... (Sorki jestem w złym humorze)

Do Następnego!

WhiteWolf

Czego się boisz, kotku? (Yoonkook)Where stories live. Discover now