4.

15.7K 581 56
                                    

Tygodnie mijały mi praktycznie tak samo. Praca dom i natarczywa właścicielka, która nie rozumiała, że pod moją nieobecność nie powinna wchodzić sama do mieszkania. Przesiadywała u mnie codziennie i całymi dniami, przyłapałam ją raz, jak grzebała mi w szafie oglądając moje ciuchy. Za każdym razem, kiedy chce urządzić jej awanturę i postraszyć policją, ona przemienia się w bezbronną staruszkę, która została sama na tym świecie, biorąc mnie na litość. Mój ojciec jak się o tym dowiedział, stwierdził, że najlepiej jak poszukam sobie innego mieszkania i uwolnię się od natarczywej baby. Na pewno ma racje, tylko obecnie na to nie mam czasu. Pracuje sześć dni w tygodniu, czasami po dziesięć godzin, moje życie prywatne jest praktycznie zerowe. Marcello zapraszał mnie wielokrotnie na kawę czy zwykle zwiedzanie, jednak nie chce z nim mieć głębszych kontaktów. Dominik za to jest strasznie tajemniczy, skupia się na pracy i nie zwraca na mnie uwagi, jedynie czasami porozmawiamy na niezobowiązujące tematy. Oczywiście udało mi się niechcący kolejny raz przyłapać go na przebieraniu się, co było nieco krępujące, ponieważ tym razem nie miał spodni i był w samych bokserkach. Teraz za każdym razem staram się pukać, kiedy zamknięte są drzwi.

Przygotowuje się do pracy i zerkam do swojego notesu sprawdzać, czy coś mi nie umknęło. Wszystkie zadania, które sobie wyznaczyłam, mogę odhaczyć, ponieważ wyrobiłam się ze wszystkim.

***

Wchodząc w wąską alejkę, poprawiłam swoją żółtą przewiewną sukienkę, której dół się lekko podwinął. Uwielbiam wszystkie wyraziste kolory, za to nie znoszę czarnego. Wiem, że kobiety kochają ten kolor który ponoć wyszczupla jednak mnie nie ma co odejmować wizualnie bo ja już jestem szczupła i malutka, gdyby nie buty na obcasach które uwielbiam, ludzie myśleliby, że jestem jeszcze dzieckiem, a nie dorosłą kobietą.

Dziwny dźwięk zatrzymał mnie w miejscu, obejrzałam się za siebie, sprawdzając, czy przypadkiem nikt za mną nie stoi. Pusta droga, idę dalej.

Tym razem dźwięk był wyraźniejszy, przypominający skomlenie jakiegoś zwierzęcia. Zwolniłam kroku, w połowie drogi jest przejście które umożliwia mieszkańcom wejście na duże podwórko, przy samym przejściu stoi ogromny kosz na śmieci, za którego coś się poruszyło.

W takim momencie powinnam zawrócić, mój instynkt podpowiada mi, żebym poszła inną drogą, należę do strachliwych
osób, nie jestem odważna.

Dźwięk który tym razem lepiej i wyraźniej słyszałam, z pewnością należał do człowieka. To może tylko jedno oznaczać, ktoś potrzebuje pomocy, a ja mu ją udzielę.

Przyspieszam kroku i niemalże biegnę, żeby zobaczyć kto lub co tam leży. Im bliżej jestem, tym lepiej widzę. Za śmietnikiem na pół leżąco na pół siedząco znajduje się młody mężczyzna, po grymasie który widnieje na jego twarzy, można domyślić się, że coś mu dolega.

— Wszystko w porządku?—Zapytałam po włosku, jednak nikt nie odpowiedział, powtórzyłam pytanie w języku angielskim.

— Uciekaj. — Chłopak otworzył oczy i wpatrywał się we mnie mętnym wzrokiem.

Podeszłam do niego bliżej i przykucnęłam, żeby go lepiej słyszeć. Blondyn z lekkim zarostem trzymał się za brzuch, cicho pojękując.

— Wszystko w porządku, coś ci jest?— Zapytałam, starając się sama ocenić jego obrażenia.

— Uciekaj. — Odpowiedział szeptem.

— Ktoś cię skrzywdził? Krwawisz? — Nim skończyłam, moją wypowiedz, dojrzałam plamę krwi, która wydostawała się z jego rąk.

Pospiesznie ściągnęłam kurtkę, żebym miała swobodniejsze ruchy, zabrałam ręce chłopaka z miejsca podejrzewanego obrażenia i podwinęłam mu koszulkę. Miał głęboką i długą poszarpaną ranę, z której leciała krew.

Defective Love - ZakończoneWhere stories live. Discover now