13.

12.9K 585 65
                                    

Wchodząc do łazienki, nie zdarzyłam nawet zamknąć dobrze drzwi, które sprawnie zablokował Lcuiano. Wpychając się do pomieszczenia i wpatrując się we mnie przerażającym wzrokiem, który chyba zostanie mu już do końca życia, ponieważ nie zamierzam ułatwiać mu tego małżeństwa.

— Myślę, że czas sprawić, żebyś uwierzyła, że twoje życie należy do mnie. — Odzywa się przyciszonym głosem, popychając mnie na ścianę, napierając na mnie mocniej swoim ciałem.

— Wiesz mi, wierze pomimo tego, że nie chce. — Odzywam się, patrząc w jego ciemne oczy.

Mężczyzna wolną ręką dotyka mojej twarzy, a drugą kładzie na moim biodrze. Przybliża swoją twarz i spogląda na moje usta. Wiem, co chce zrobić, sama nie wiem, dlaczego, ale zaczynam tego chcieć. Językiem nawilżam swoje usta, przez co Luciano myśli, że to moja zachęta dla jego warg. Nachyla się i składa delikatny pocałunek, który po chwili przekształca się w namiętny.

Robi mi się gorąco od jego dotyku, nawet nie wiem, kiedy jego ręce znajdują się pod moją sukienką, podwijając mi ją do pasa, przez co zimy chłód kafelek dotyka moich pośladków. Łapie jego twarz w swoje ręce, delikatnie odsuwając od moich ust.

— Nie chce. — Odpowiadam, zdyszana, walcząc z brakiem powietrza.

Luciano odskakuje ode mnie i wychodzi, zostawiając mnie samą.

Kucam, łapiąc się za głowę. Diabeł mnie podnieca, nie powinnam czuć przyjemności, po tym, co zobaczyłam wcześniej, przecież to zwykły morderca, którego cholernie teraz pragnę. Podchodzę do wielkiego lustra, oglądając swoje zarumienione policzki oraz błyszczące z podniecenia oczy. Luciano jedynym pocałunkiem i dotykiem sprawił, że miękną mi kolana. Naprawdę dawno już z nikim nie byłam, pewnie to dla tego.

Odkręcam kurek z zimną wodą, wkładając pod strumień swoje ręce, pierścionek zaręczynowy błyszczy przy każdym ruchu dłoni. Muszę ochłonąć, nie mogę mu pokazać jak bardzo mnie poruszyła wcześniejsza chwila.

Wychodzę z łazienki i napotykam Luciano ubranego w luźną białą koszulę oraz dżinsowe przetarte spodnie. Język przykleił mi się do podniebienia. W garniturze wygląda bosko, ale w tym wydaniu, aż mam sprośne myśli na temat jego ust oraz rąk, wyobrażając sobie co może mi nimi zrobić.

— Zamknij usta, bo ci ślinka leci. — Odezwał się Luciano, wybudzając mnie z rozmyśleń.

— Wyobrażałam sobie śmierć na tysiąc sposobów. — Mówię, lekko na siebie zła.

Rzeczywiście miałam otwarte usta, spuszczam głowę zasłaniając się włosami, żeby diabeł nie mógł dojrzeć moich czerwonych policzków. Odwracam się i chce sięgnąć za klamkę, kiedy padają jego słowa.

— Twoją śmierć? Mogę ci dokładnie opisać albo pokazać, jeśli chcesz. Taki masz łóżkowy fetysz? Ostatnim razem jak widziałaś krew, rzygałaś jak kot i trzęsłaś się niczym przerażona myszka. — Odzywa się, po czym wybucha śmiechem.

Dla niego to jest śmieszne? Śmieszy go krzywda innych? On jest nienormalny!

— Wyobrażałam sobie, twoją śmierć. — Odzywam się nawet na niego nie patrząc.

Otwieram drzwi i czekam na diabła, który pokaże mi drogę do jadalni.

— Jej prędko nie zobaczysz. Chociaż możemy dodać taki mały aneks, że kiedy umrę ty zginiesz razem ze mną. Co ty na to? — Odzywa się, łapie mnie za rękę, splatając przy tym nasze palce i rusza przed siebie.

— Czemu miałabym zginąć? Prosty układ, ty giniesz ja jestem wolna. Co ty na to? — Odzywam się, przyglądając się, jego twarzy.

— Ja ginę i ciebie zabiją moi ludzie i wtedy będziesz wolna w grobie. Co ty na to? — Odzywa się, uśmiechając się przebiegle.

Defective Love - ZakończoneWhere stories live. Discover now