10.

12.7K 545 44
                                    


Leżę na ręczniku w okularach przeciwsłonecznych i w nowym kostiumie kąpielowym. Stopy mam zagrzebane w rozgrzanym piasku, a ręce rysują kółka w uspokajającym wolnym tempie. Uśmiecham się do siebie, zadowolona zaczętych wakacji.

— Pomocy! Pomocy!

Podnoszę się i szukam, skąd dochodzi dźwięk, rozglądam się na wszystkie strony. Kiedy promienie słońca rażą mnie, zakrywam ręką oczy. Zabieram rękę, ponieważ jakiś cień przysłonił mi słońce, jestem w rozbudzonym morzu na samym jego środku i to ja wołam pomocy, ponieważ morze jest tak wzburzone, przez co kilka razy połykam słoną wodę.

— Pomocy! — Ostatkiem sił wołam, najgłośniej jak się da.

Po chwili zaczynam się dusić, zbyt dużą ilość wody połknęłam. Staram się ze wszystkich sił machać nogami oraz rękoma, przypominając sobie pierwszą lekcję pływania, kiedy to ojciec oglądał mnie z trybun, klaszcząc, kiedy udało mi się samej utrzymać na powierzchni.

— Lena! Lena wstawaj.

Budzi mnie szarpanie za ramie i głośny krzyk. Niepewnie otwieram oczy, czując ból przy prawej skroni. Ręką staram się dotknąć tego miejsca, niepewnie podnosząc się i szukając źródła hałasu.

Po mojej lewej stronie stoi zapłakana Eva, która przenosi ciężar ciała raz na prawą nogę raz na lewą.

— Błagam pośpiesz się. — Pogania mnie i pomaga mi wstać.

Dopiero teraz dostrzegam, że na jej dłoniach jest krew, całą bluzkę ma nią wymazaną.

— Boże. Co się stało? — Pytam, starając przypomnieć sobie wcześniejsze wydarzenia, które spowodowały mój ból głowy oraz to jak się znalazłam w łóżku.

Nic nie pamiętam.

— Proszę, wstań szybko, ubierz się i chodź nam pomóc.

Podchodzę do dużej szafy, w której mam przygotowane kilka par spodni oraz bluzki, oczywiście wszystkie są staranie poskładane i wyprasowane.

Narzucam na siebie bordowe dresy, wygodne tenisówki i jestem gotowa. Kiedy chce jeszcze iść do łazienki, Eva łapie mnie za rękę, ciągnąć w kierunku wyjścia.

— Eva, co się dzieje. Zaczynam się martwić, skąd ta krew na twoich rękach. — Pytam, szybko przebierając nogami po długim korytarzu.

— Była nieudana akcja, jest dużo rannych, wszyscy są w salonie, kilkoro nawet nie żyje, trzeba ich ratować. Przyjechał lekarz, ale jest sam a ich wszystkich, jest za dużo. — Odpowiada zmartwionym głosem.

— Ty też walczyłaś na tej akcji? — Pytam.

— Nie, no coś ty. Oni walczyli, ja zabijałam sarkazmem. — Odzywa się niezbyt uprzejmie Eva.

Kiedy docieramy do salonu, aż zatrzymałam się na moment, rozglądając na boki. Wszędzie to leżą lub siedzą ranni potężni mężczyźni, gdzie nie spojrzę, widzę krew.

— Rusz się i im pomóż! — Szarpie mnie za ramie, Michał, który sam nie najlepiej wygląda.

Waham się, dawniej nie pytałabym o nic, tylko pobiegła i zaczęła udzielać pierwszej pomocy, starając się uratować wszystkich, teraz stoję i zastanawiam się po co? Przecież to bez znaczenia czy ich uratuje, czy nie, prędzej czy później i tak zginą. Dlaczego mam pomagać komuś, skoro od nich nie dostałam pomocy. Ostatnie dni otworzyły mi oczy, w dzisiejszych czasach trzeba mieć zimne serce i być egoistą, żeby przeżyć życie, na które skazał mnie dziadek.

Defective Love - ZakończoneWhere stories live. Discover now