59

1K 125 7
                                    

- O mój Boże, Mark, jak ty wyglądasz. - na jego widok Donghyuck zakrył usta dłonią.

Mark jedynie wyminął go w wejściu i przeszedł do salonu siadając na fotelu ze spuszczoną głową. Ciemnowłosy sprawiał wrażenie jakby właśnie wdał się z kimś w bójkę. Miał podbite prawe oko i widoczne siniaki na rękach. Z rozciętej wargi spłynęła strużka krwi. Ubrania miał potargane, a włosy w nieładzie. Zupełnie nie przypominał Marka takiego, jakim był na co dzień.

Hyuck podszedł do niego i ostrożnie ujął jego podbródek palcami unosząc go delikatnie ku górze. Cmoknął ustami i pokręcił głową.

- Co się stało? - zapytał cicho z przejęciem w głosie.

- H-hyuck, ja nie chcę tam wracać. - jego wargi zaczęły drżeć, a oczy zaszkliły się słonymi łzami.

- Do domu?

- Nie wiem, czy mogę nazywać to miejsce domem.

Donghyuck uklęknął przed nim owijając ciało starszego swoimi ramionami. Dłonią rysował kółeczka na jego plecach, żeby się uspokoił. Mark oparł czoło o jego głowę, a zapach słodkiego szamponu sprawił, że poczuł się trochę lepiej.

- Matka chciała ze mną dzisiaj porozmawiać. Kiedy wszedłem do pokoju i zobaczyłem, że on też tam siedzi, to wiedziałem, że chodzi o coś poważnego. - zrobił chwilę przerwy, żeby przełknąć rosnąca w jego gardle gulę - Powiedzieli mi, że chcą się pobrać.

- I co stało się później?

- Wyśmiałem ich, to naprawdę brzmiało jak jakiś niesmieszny żart. Hyuck, on jest złym człowiekiem, bardzo złym człowiekiem. Zacząłem błagać moją matkę, żeby nie popełniała tego błędu. Mówiłem jej, że zasługuje na kogoś lepszego, ale ona nie odezwała się już ani słowem. Wtedy on wstał i mnie uderzył. Zaczęliśmy się kłócić. Krzyczał, że co ja mogę wiedzieć o miłości, skoro nikt mnie nigdy nie kochał. Że jestem śmieciem i tylko staję im na drodze do szczęścia. Że gdyby mógł, to najchętniej by się mnie pozbył. Uderzył mnie jeszcze kilka razy, ale wtedy matka do niego podbiegła i próbowała go uspokoić. Jak tylko mnie zostawił, to uciekłem z domu. Nie mam ze sobą niczego, nawet pieniędzy.

Z momentem, kiedy Mark skończył swoją opowieść, w sercu Hyucka coś pękło. Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. W głowie mu się nie mieściło, że ktoś mógł tak potraktować drugiego człowieka, który nie zrobił nic złego. Był w tej chwili tak wściekły, jak nigdy dotąd.

gestures ➵ markhyuckWhere stories live. Discover now