- Wyglądam okropnie. - powiedział spoglądając w lustrzaną taflę.
Promienie porannego słońca wpadały do pomieszczenia przez małe okienko lądując na twarzach dwójki chłopców.
- Wcale nie. No może troszkę. - przechylił głowę, by lepiej przyjrzeć się ciemnowłosemu - Zaraz zrobię ci delikatny makijaż i nie będzie prawie nic widać.
- Wierzę ci na słowo.
Kiedy Hyuck przeszedł do nakładania kryjącego korektora na twarz Marka znajdował się bardzo blisko niego. Skupiony na swoim zadaniu nie zauważył, że starszy intensywnie wbija wzrok w jego tęczówki. Z momentem, gdy ich spojrzenia się spotkały Hyuck poczuł się speszony.
- Na co się tak patrzysz? - zapytał zakłopotany.
- Masz bardzo ładne oczy.
Młodszy poczuł jak na jego policzki wkradają się ogromne rumieńce. Wrócił jednak do aplikowania kosmetyków na skórę Kanadyjczyka. Przypomniawszy sobie o fakcie, iż Mark pochodzi z kraju anglojęzycznego wypalił z bardzo głupim pytaniem:
- Umiesz mówić po angielsku?
W odpowiedzi usłyszał tylko cichy śmiech. Śmiech, który był jedną z najpiękniejszych melodii jakich w życiu słyszał.
- Umiem.
- A powiesz mi coś ładnego?
- You.
- Mark, nie jestem na tyle głupi, żeby tego nie zrozumieć.
- To dobrze, o to chodziło.
YOU ARE READING
gestures ➵ markhyuck
Fanfictiongdzie czarna dusza donghyucka spotyka równie czarną duszę marka ↳ social media au ↳ completed