- Hyuck.
- Tak?
- Która jest godzina?
- Wpół do czwartej rano, Mark.
- Nie opłaca nam się iść spać, prawda?
- Opłaca.
- A gdybym znalazł nam lepsze zajęcie, niż sen?
Zaciekawiony jego słowami Donghyuck usiadł prosto i spojrzał na twarz starszego, na której widoczny był delikatny uśmieszek.
- Jesteś okropny - powiedział, po czym ułożył się wygodnie między jego ramionami.
- Po prostu chcę się tobą nacieszyć, póki jeszcze mogę.
- Przecież nigdzie się nie wybieram.
Dłonią przeczesał jego włosy i złożył delikatny pocałunek na jego czole. Mark kochał Donghyucka, i to bardzo. Uwielbiał trzymać jego drobne ciało w uścisku. Uwielbiał całować jego pełne usta. Uwielbiał go rozśmieszać i sprawiać, że się uśmiechał. Uwielbiał słuchać jego słodkiego głosu. Uwielbiał w nim dosłownie wszystko i nie mógł zrozumieć, dlaczego Donghyuck zdecydował się pokochać go również.
- Hyuckie.
- Tak?
- Dlaczego ty w ogóle mnie lubisz?
- Nie zadawaj głupich pytań, Mark.
- Przecież nie ma głupich pytań.
Usłyszał głośne wzdychnięcie.
- Nie wiem, dlaczego cię lubię. Po prostu. Od samego początku wiedziałem, że polubię cię troszkę bardziej niż powinienem, Markie. Nie potrafię tego wyjaśnić słowami.
- Dobrze, tyle mi wystarczy.
- A ty dlaczego mnie lubisz?
- Mam do tego milion powodów, ale o nich opowiem ci innym razem.
CZYTASZ
gestures ➵ markhyuck
Fanfictiongdzie czarna dusza donghyucka spotyka równie czarną duszę marka ↳ social media au ↳ completed