14

18.7K 679 41
                                    

Luciano 

Zajechaliśmy z Lilly pod jej mieszkanie, cały czas jestem zły, na fakt gdzie ona mieszka. I jeśli nawet nie podejmie decyzji i nie zgodzi się na zamieszkanie ze mną. Będę nalegał na to, aby zamieszkała w innym miejscu. Najlepiej w jakimś ładnym domu z ogrodem.

Wysiadam wraz z Lilly i idziemy do środka. Po raz pierwszy boję się tego spotkania. Na samą myśl aż się uśmiecham. Robię interesy z gangami, niebezpiecznymi mężczyznami i mafiozami. A obawiam się pięciolatka. Brawo Luciano! Brawo.

Lilly odwraca się do mnie, zanim otworzy drzwi i pyta się cicho.

-Jesteś pewny? Jeszcze możesz się wycofać?

Podchodzę do niej, łapię jej jedna dłoń w swoją a druga kładę na jej twarzy. Nadal ma lekko zaczerwieniony policzek. Ten widok sprawia mi ból. Przysięgam, że już nigdy nie sprawie jej bólu.

- Jestem pewny kochanie!

Całuje ją namiętnie, kiedy nagle słyszymy chrząknięcie. Oboje odwracamy się i spotykamy, jak sądzę Marcela i Molly, którzy wpatrują się w nas ze zdziwieniem.

-Mama! Mamusiu.

Chłopiec podbiega do Lilly i przytula się do niej. Ona podnosi go i całuje. Spoglądając na nich, zauważam tę miłość. Widzę, jak bardzo ona go kocha a on ją. Spoglądam na Molly, która przygląda nam się z zaciekawieniem i rezerwą.

-Mamusiu a kto to?

Kiedy słyszę, głos Marcela odwracam się do nich i kładę dłoń w dole pleców Lilly.

-Marcelku kochanie to jest Pan Deltorrie...

Kiedy słyszę słowa Lilly, przerywam jej i podaję dłoń chłopcu.

-Mam na imię Lucian. I jestem chłopakiem twojej mamy.

Ma moje słowa czuję jak Lilly cała się napina ze złości i spogląda na mnie.

-Tak jak Kevina tata i mama ? Mama Kevina też ma chłopaka i jego tata też ma chłopaka.

Spoglądamy oboje na małego. Po czym uśmiecham się i mówię.

-Tak. Tak samo.

-Miałam zabrać Marcela, do biblioteki muszę napisać pracę na środę. Nie wiedziałam, o której wrócisz.

Spoglądamy na Molly.

-Ja go wezmę, ty kochana jedź do biblioteki.

-Jak skończysz to zadzwoń do Lilly wyśle po ciebie szofera i dołączysz do nas na kolacje- spoglądam na Marcela i mówię z uśmiechem — co powiecie na pizze i lody?

-Tak!! Pizza i lody !! Możemy mamo !!

Lilly całuje go w czoło i z wielkim uśmiechem mówi.

-Myślę, że to wspaniały pomysł- po czym odwraca się i spogląda na Molly- jak myślisz Molly?

-Jasne- ona podchodzi do nich, całuje małego i później Lilly, po czym kiwa mi głową i odchodzi.

Odwracam się do Lilly i Marcela i mówię poważnym głosem.

-Młody człowieku co powiesz na odwiedzenie jednego specjalnego miejsca.

-A mama też może iść?

Na jego słowa oboje wybuchamy śmiechem. Kiwa mu głową spoglądając w oczy Lilly.

-Bez niej nigdzie nie pójdę!

Jeszcze nigdy nie dowiedziałem się tyle o kosmosie, wszechświecie i gwiazdach. Jak dzisiaj. Marcel, naprawdę ma wiedzę i jego buzia się nie zamyka. Spoglądam na niego i słyszę, jak opowiada nam o pierwszym locie w kosmos.

-A wiesz, że Jurij Aleksiejewicz Gagarin został pierwszym człowiekiem w przestrzeni kosmicznej i pierwszym sowieckim kosmonautą. Brał udział w jednej misji kosmicznej: Wostok 1. 12 kwietnia 1961 roku odbył w statku kosmicznym Wostok lot po orbicie satelitarnej Ziemi, dokonując jednokrotnego (niepełnego) jej okrążenia w ciągu 1 godziny 48 minut.

Spoglądam na Lilly, która uśmiecha się i spogląda na niego z czułością.

-Woo, on naprawdę ma dużą wiedzę.

-Tak, dopiero teraz spoglądam na to inaczej. Dla mnie to było coś normalnego. Ale od kiedy jego nauczycielka i dyrektor mnie poinformowali o tym i zasugerowali, aby Marcel został przeniesiony do lepszej szkoły- ona spuszcza głowę i mówi ciszej- to dlatego byłam na kawie z Nickiem. On jest jego dyrektorem.

Na wzmiankę o tym człowieku aż cały się gotuję. Ale wiem, że reakcja moja była mocna. Tyle że wiem też, że to był jednym raz, kiedy ona się z nim spotkała sam na sam. Może i jestem popierdolonym zazdrośnikiem, ale walczę o to, co moje. A ona jest moja!

Cały dzień był wspaniały. Marcel to bardzo mądry i miły chłopiec. Spoglądam na nich w drodze do domu. Mały był tak padnięty, że zasnął zaraz jak tylko weszliśmy do samochodu. Nagle słyszę cichy głos Lilly.

-Przeprasza- po czym zabiera jego nogi z moich kolan- Pobrudzi ci garnitur.

Łapię powrotem jego nogi i kładę na swoich kolanach.

-Kochanie to nic, to tylko garnitur.

Uśmiecham się do niej i łapię ją za dłoń. Kiedy parkujemy w garażu podziemnym. Spoglądam na nią i mówię cicho.

-Ja go wezmę.

Ona tylko kiwa mi głową na potwierdzenie. Łapię małego na ręce. I kiedy czuję, jak oplata moją szyję, ogarnia mnie dziwne uczucie spełnienia. Kiedy tylko wchodzimy do windy, słyszę cichy zaspany głos Marcela.

-Było fajnie,dziękuje, ale pamiętaj pizza i lody!

Na jego słowa oboje wybuchamy cichym śmiechem. Całuje go w czoło i mówię mu do ucha.

-Masz to jak w banku mały. Tylko troszkę odpoczniesz. Jak tylko wstaniesz będzie pizza i lody.

-Super.

Kładę go do łóżka i przykrywam. Czuję, jak Lilly kładzie mi dłoń w dole pleców i mówi cicho.

-On oszaleje na widok tego pokoju.

Odwracam się do niej, całuje ją w usta i przytulam. Spoglądam na śpiącą twarz Marcela a później na Lilly i uśmiecham. Czuję szczęście i radość. Coś, czego nie czułem już od lat. A wszystko dzięki nim. Dzięki tej małej zołzie, którą trzymam teraz w ramionach i temu małemu geniuszowi, który śpi teraz smacznie.

Ostatni Taniec- ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now