27

26K 836 116
                                    

Epilog

Lilly

Minął rok od tragicznego wypadku, w którym zginął Matt. Nie jestem głupia i dobrze zdaje sobie sprawę, że to sprawka Luciano. Jednego się nauczyłam przez te niecałe dwa lata bycia razem. Lepiej się nie pytać niektórych rzeczy oraz dobrze wiem, że Luciano nas chroni. I mówi nam rzeczy, które powinniśmy wiedzieć.

Schodzę właśnie do kuchni, kiedy słyszę, jak Marcel krzyczy.

-Tato! Ale ja miałem zanieść to mamie.

-Co zanieść.

Wchodzę do kuchni i spoglądam na moich chłopaków. Luciano uśmiecha się do mnie i podchodzi. Namiętnie całuje, po czym klęka i robi to samo z naszym małym aniołkiem, który rośnie u mnie w brzuszku.

Ta ciąża jest taka inna od mojej pierwszej. Za pierwszym razem byłam wystraszona i samotna. Teraz mam nie tylko Marcela, Molly, ale również mężczyznę, którego kocham i który kocha mnie.

Kiedy parę miesięcy po śmierci Matta powiedziałam Luciano, że mam wizytę u lekarza w sprawie zastrzyku. On powiedział, że chce kolejne dziecko. Zaskoczeniem było, kiedy po dwóch miesiącach okazało się, że jesteśmy w ciąży. Luciano oszalał ze szczęścia. Od razu zaczął szukać domu. Bo stwierdził, że dzieci potrzebują basenu oraz dużego ogrodu. I w taki oto sposób znaleźliśmy się w tej wielkiej rezydencji.

-Jak się mają moje kochane dziewczynki?

-Mam nadzieję, że tak samo, jak moje chłopaki.

Spoglądam na smutną minę Marcela, pochodzę do niego i całuję w główkę.

-Co się stało kochanie?

-Tata obiecał, że mogę zrobić z nim śniadanie i ci przynieść.

Spoglądam na tacę z jajkami oraz sokiem. Uśmiecham się do małego. Po czym nachylam się i mówię.

-Co powiesz, na to, abyś położył to na stole. I pomógł tacie naszykować talerze dla was. I zjemy wszyscy razem?

-Tak!

Siadamy do wspólnego śniadania i kiedy tak siedzimy i spoglądam na moją rodzinę, nie mogę uwierzyć jakie szczęście mnie spotkało. Uśmiecham się do nich i słucham, jak Marcel opowiada coś o swojej wycieczce, którą będzie mieć w przyszłym tygodniu.

Czuję, jak Luciano łapie mnie za dłoń i przyciąga ją do swoich ust. Za każdym razem, kiedy on mnie dotyka, całe moje ciało reaguje. Działamy na siebie jak dwa magnezy, które nie mogą się od siebie oderwać.

To jest mój raj.

To jest mój dom.

Luciano.

Nie wytrzymam tego dłużej. Zaraz tam wparuję. Chodzę od ściany do ściany. Co jakiś czas spoglądam na drzwi od sali porodowej. Czuję nagle jak, ktoś mnie dotyka po plecach. Odwracam się i widzę Molly, która uśmiecha się do mnie.

-Luciano idę po kawę i wezmę ze sobą Marcela. Chcesz coś?

-Nie dzięki- uśmiecham się do niej życzliwie.

Kiedy tylko ona znika wraz z Marcelem, biorę dwa głębokie wdechy. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak będę to przeżywać. Powinienem się przygotować na ten dzień. Tyle że moja mała księżniczka bardzo chciała do nas dołączyć i przychodzi na świat szybciej.

Słysze nagle jak ktoś mnie woła. Odwracam się i idę do lekarza.

-Moje Gratulacje Panie Deltorrie ma pan śliczną zdrową córeczkę.

-Mogę je zobaczyć?

-Zaraz przewieziemy Pana żonę na salę.

-To nie jest moja żona.- przynajmniej jeszcze nie.

-Aha proszę wybaczyć. Proszę za mną. Wskażę salę.

Kiedy tylko wchodzę do pokoju, czekam aż moja Lilly zostanie przywieziona. Chciałem być przy niej. Trzymać ją za dłoń.Ale w połowie porodu były jakieś komplikacje i kazali mi wyjść.

Kiedy tylko zauważam ją, podbiegam do niej i nachylam się, całuje jej usta i szepczę w twarz.

-Jestem tak bardzo dumny z ciebie kochanie! Tak cholernie dumny.

Ona uśmiecha się do mnie lekko i mówi szeptem ze łzami w oczach.

-Mamy córeczkę kochanie.

Całuje ją i głaszczę po głowie.

-Tak kochanie. Pójdę po nią skarbie.

Kiedy tylko wychodzę, podchodzę do lekarza.

-Gdzie moja córka?

-Za chwilę pielęgniarka ją przywiezie do pokoju Panie Deltorrie.

Wyciągam śpioszki, które kupiłem zaraz po tym, kiedy dowiedziałem się, że jesteśmy w ciąży. Uśmiecham się i spoglądam na lekarza.

-Czy mógłby Pan poprosić pielęgniarkę, aby ubrała jej to- podaję śpioszki.

Lekarz spogląda na nie i uśmiecha się życzliwie.

-Oczywiście, już jej daję.

Wracam do pokoju i spoglądam na moją waleczną kobietę. Podchodzę do niej i kładę jej dłoń na głowie, po czym schylam się i całuję jej czoło. Kiedy słyszymy, jak drzwi się otwierają, oboje spoglądamy na pielęgniarkę.

-Mam tutaj kogoś, kto pragnie się spotkać z rodzicami.

Podchodzę do niej. Spoglądam na małą i wyciągam dłonie. Kiedy tylko spoglądam, na moją małą księżniczkę wiem już, że przepadłem. Tak samo, jak wiedziałem od dnia, kiedy zobaczyłem jej mamę. Daję jej lekkiego buziaka w policzek. Na co ona lekko się porusza, ale nie przebudza. Odwracam się do Lilly i mówię.

-Kochanie spisałaś się wspaniale. - podchodzę do niej i podaje jej małą.

Lilli bierze, ją w ramiona całuje w czoło i spogląda na śpioszki a po chwili na mnie. Ja już klęczę przy jej łóżku z pierścionkiem, który wybierał ze mną Marcel.

Lilly zaczyna płakać i nadal milczy, tylko spogląda na mnie.

-Lilly od dnia, kiedy tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że przepadłem. Jesteś moja i moja będziesz do końca świata. Tak że kochanie nasza córka ma do ciebie pytanie tak samo, jak ja.

Lilly bierze, głęboki oddech, po czym krzyczy jedno najwspanialsze słowo.

-Tak!!!!





****

DZIĘKUJE KOCHANE ZA WSPANIAŁĄ PODRÓŻ ;) 

zapraszam na moją kolejną opowieść SZEF !!!! OHHH będzie gorąco ;)

Czekam na komentarze i gwiazdeczki ;)

Ostatni Taniec- ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now