Początek historii

112 6 2
                                    

Już za kilka minut czekała mnie wielka wyprawa. Wpakowałem do plecaka kilka książek z przydatnymi zaklęciami i linę z hakiem, założyłem go na plecy i wraz ze swoim współlokatorem Jessem wyruszyliśmy w drogę. Mieliśmy bardzo ważne zadanie, odzyskać berło z wysokiej góry Ventus, miało ono w sobie zaklętego potężnego czarnoksiężnika. Przez lata leżało tam spokojnie jednak z czasem pojawia się coraz więcej osób mogących pragnąć uwolnić prawdziwe zło wcielone. Nie wiem jakim trzeba być głupcem by je zbić, wiem jednak że czarownicy zła nie wybrzydzają sprzymierzeńców i jak jakiś je dorwie, będziemy mieć naprawdę gigantyczne problemy. Z pośród 12 najbardziej zaufanych osób, w tym księcia trójka wielkich króli wybrała akurat mnie na tą misję. Płynnie posługuję się magią i dość dobrze radzę sobie w wspinaczkach, chyba to zadecydowało najbardziej o takiej decyzji jednak i tak czuję się zaszczycony że to mi dali tak odpowiedzialne zadanie. 

Dotarliśmy w końcu do gigantycznego zbocza góry i zaczęliśmy się wspinać. Mi szło wyjątkowo dobrze, góra nie była mocno stroma, Jess radził sobie...Odrobinę gorzej. Widać że lepiej się  czuje na stabilnym gruncie. Przystanąłem na chwilę by mógł mnie dogonić. Poprosił mnie bym przypomniał mu kto w ogóle znajduje się w "tym niezwykle niezwykłym i magicznym berle". Zacząłem opowiadać.

"Zwą go Black Wood. Nikczemny czarnoksiężnik może przejmować kontrolę nad ciałem wybranej przez siebie osoby, zmieniając też cały jej wygląd jak i miejsce zamieszkania w jego najgorszą wersję. Posturę po zmianie można zobaczyć w centralnym jeziorze w lesie Sores. Doprowadza on ludzi do załamania, uczy się zachowań jak i zaklęć ofiary poprzez dotknięcie czoła. Doprowadza on do morderstw jak i samobójstw. Kiedy przejmuje kontrolę nad kimś nie jest w stanie odczuć ból, wszystkie zadawane ciosy wraz ze śmiertelnymi odczuwa ofiara. Przez moment boleści można również na ułamek sekundy porozmawiać z prawdziwą osobą. Ostatnia walka z nim trwała 36 lat, zginęło przy tym tysiące ludzi oraz 6 najlepszych w tedy znanym ludzkości mędrców. Pozbycie się go utrudnia fakt że może być pod postacią dymu."

Jess nagle zaczął krzyczeć że spada, zerknąłem szybko w bok i zobaczyłem jak stoi obok z coraz większym uśmiechem na twarzy dalej krzycząc. Zmarszczyłem brwi. Odpowiedział mi że muszę "trochę wyluzować" bo "nikt zdrowy psychicznie nie zabierze berła". Patrząc na jego niekiedy chamskie żarty, śmię twierdzić że zdrowy psychicznie nie jest. To jedna z najbardziej wkurzających osób jaką znam ale obiecałem sobie jak i jemu że wytrzymam z nim póki nie wymyśli sobie domu. Nie zapowiadało się na to by go szukał. Był on na początku po stronie zła, udało mi się jednak jakoś go przekonać i teraz walczy ku dobroci. Mimo to często ma zawahania i nagle stwierdza że walczy dla zła po czym jak przegrywają przeprasza mnie, mówi że nigdy już tak nie zrobi i znowu muszę się z nim męczyć przy boku. Denerwują mnie jego słowa rzucane na wiatr. Nie pomaga mi też fakt że ma przy sobie krwawy amulet, przez to że na samym początku zgodziłem się by go zachował absolutnie nic nie traci jak zmienia owe strony. Nie tylko ja mam tego dość jednak, ludzie z przeciwnej strony również się na niego wkurzają za to niezdecydowanie. Mało kto jest mu w stanie zaufać przez to choć jest bardzo pogodną i przyjacielską osobą. Problem jest taki że bywa często wkurzający i namolny. Nie mam pojęcia jak z nim wytrzymuję. 

W końcu dotarliśmy na szczyt. Ja milczałem całą drogę a on kombinował jak mnie rozluźnić. Nie wiem w jaki sposób rzucenie we mnie kamykiem miało mi poprawić nastrój, patrząc na to że prawie przez to spadłem. Na czubku góry stała czarno-włosa Egipcjanka o brązowo-czerwonawych oczach. To była Casti, jedna z członkiń grupy mających na celu zdobyć tron. W ręku trzymała berło, zadała nam ironiczne pytanie czy tego szukamy. Odpowiedział jej Jess mówiąc że tak i czy by mogła łaskawie to oddać. Chciałem je zabrać magią ale nim się zorientowałem z całej siły uderzyła nim o ziemię rozbijając tym samym. Uwolnił się z niego blado ciemno fioletowy dym i usłyszeliśmy śmiech. Black Wood stanął centralnie przed nami uśmiechając się. Jego dłuższe ciemno bordowe włosy powiały a ciemno fioletowy klejnot znajdujący się na złoty pasie na czole połyskiwał. Spojrzał się mi centralnie w oczy i obiecał zemstę, szybko zacząłem uciekać a nie długo po tym ruszył za mną Jess. Nie chciałem być za nic złapany, znam tak dużo przeraźliwie potężnych zaklęć...Nie chcę nawet myśleć co by zrobił gdyby zdobył nade mną kontrolę i jeszcze każdy myślałby że to jestem ja. Jess zaczął krótką lekko bezsensowną rozmowę pytaniem jaki mamy plan poza uciekaniem. Odpowiedziałem że musimy ostrzec resztę i odnaleźć zaklęcie. Największym problemem u Black Wooda była bezradność, mędrzec który pokonał go bardzo silnie ukrył jedyny czar możliwy do powstrzymania go. W końcu po chwili ciszy usłyszałem pytanie którego niemal się spodziewałem że w końcu dostanę.

-Jest już za późno na zmianę stron?..

W odpowiedzi spojrzałem na niego ze zmarszczoną twarzą. Ten zaczął się nerwowo śmiać. Rozumiem jego dbanie o swoje bezpieczeństwo ale nie pozwolę mu odejść w takiej sytuacji. Trzeba działać bardzo szybko.

Zaklęta PogońWhere stories live. Discover now