Słabość

18 3 4
                                    


Całą drogę każdy z nas był zamyślony. Co miał na myśli Arces i co mamy dokonać? Nie chcieliśmy zawieść naszego małego mędrca ani resztę przyjaciół. Nie było nas kawał czasu i wracamy z niczym... Nie. Mamy coś. Zaufanie do słów najmądrzejszego. Jednak na ile nam ono pomoże? Nie wiem... Przelatują mi przez głowę myśli o porażce. Porażce która będzie kosztować nas życia. Zadzwonił do nas Ren i zapytał jak nam poszło. Jess odpowiedział że wracamy. 

-Spotkaliście Arcesa?

-Tia...

Niechętnie odpowiedziałem.

-To cudownie! Co wam przekazał? 

Jess musiał niestety uśmierzyć entuzjazm Rena.

-Tak naprawdę to nic...

-Jak to nic? To nie możliwe...

Ponurym głosem odpowiedziałem na to.

-Powiedział tylko że w uczuciach siła, że w odpowiednim momencie poznasz zaklęcie i mamy mu zaufać bo cie pilnuje.

-Zaklęcie?...

-Absolutnie nic. 

Słychać było że jest zdziwiony ale również smutny. Nastąpiła chwila ciszy, wziął głęboki wdech i wydech po czym powiedział że musimy dać radę i trzeba zachować spokój. Rozłączył się po tym. Jess całkowicie załamany.

-Przecież on mnie znienawidzi...

Greece próbował go pocieszyć.

-Przecież odnaleźliśmy co mieliśmy. Z tym że nic nam to nie dało. To nie nasza wina że Arces nie zdradził nam zaklęcia. Pewnie miał coś na celu w tym.

-Nasza głowa ustalić co...

Dopowiedziałem. Jess zwrócił uwagę na płonącą wyspę... Jasne nieba! Nasze ery płonęły! Kazałem mu szybko nas tam przenieść. Greece krzyknął żebyśmy poszli do Rena a on musi iść po swojego brata póki jeszcze żyje i zniknął. Szybko wbiegliśmy do jedynego nie zajętego przez ogień domu. Biblioteki. Wszyscy byli w niej spanikowani, poza naszymi przyjaciółmi były także ich rodziny. Może to miał na celu pokazać nam ten dym? Nie wiem. Nie było nawet czasu na rozmyślanie na ten temat. Ren trzymał barierę by uchronić książki jak i nasze życia. Krzyknął jak tylko nas zauważył.

-Jess! Błagam, pomóż mi!

Tuż po tym przejął barierę a nasz mały mędrca szybko wziął się za dalsze przeglądanie książek. Zapytałem się jak do tego doszło, odpowiedział mi że Black Wood wykorzystuje fakt bycia księciem i jako Devon wydał rozkaz spalenia wyspy by pozbyć się nas raz na zawsze. Zapytałem się o trójkę głównych króli. Nikt nie widział ich od wczorajszej nocy... Atmosfera była gorąca. I to dosłownie.

-Arces! Arces błagam! Zlituj się i nam pomóż, miliony zwierząt i ludzi ginie!

Krzyknął załamany Jess. Greece wrócił z bratem, byli przerażeni. Egypt od razu rzucił się na niego z uciskami mówiąc że bardzo się o niego martwił i cieszy się że jest w jednym kawałku.

-Cóż... Mało by brakowało bym wrócił w strzępach przez pewną osobę... 

-Co takiego...

Po tej bez emocjonalnej odpowiedzi byłem ciekaw jak wielkie problemy ma Jess.

-Później ci powiem. Co z Clouver?

Egypt puścił go będąc ewidentnie zniesmaczony. Odpowiedział mu na to Ren. 

-Clouver jest w lesie Sores chroni go z resztą magów przed ogniem.

I zaczęła się bardzo nie przyjemna rozmowa Jessa z Renem... Zakończyła się ona najgorzej jak tylko mogła.

-Muszę jej pomóc!

-Ani mi się waż! Jesteś potrzebny tutaj!

-Ren...

-Jess...

Jess zniknął a Ren w ostatniej chwili przejął barierę. Zapytałem się jak możemy mu pomóc.

-Przyprowadźcie Jessa! Potrzebuję go teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej! Magia zła mimo wszystko jest silniejsza, on będzie utrzymywać ochronę a ja w tym czasie poszukam zaklęcia!

Poprosiłem Greeca by razem ze mną poszedł po niego. Zna on ten las jak własną rękę, na szczęście zgodził się. Przenieśliśmy się do samego centrum, każda istota trzymała barierę więc sytuacja była bardziej niż stabilna. Biegaliśmy i błądziliśmy po lesie w poszukiwaniu Jessa. W końcu znaleźliśmy go koło Clouver. Wydarłem się na niego od razu.

-Jess do licha! Masz natychmiast wrócić do nas!

-Nie ma takiej opcji! Tu jestem bardziej potrzebny!

Do akcji wkroczył Greece.

-Idioto, jeśli dom Rena spłonie wszyscy zginiemy i nie odnajdziemy nigdy zaklęcia!

Clouver była w szoku. Jak się okazało okłamał ją mówiąc że mamy już zaklęcie. Nie chciał za nic odpuścić. Twierdził że tu jest bardziej potrzebny i nie zostawi jej. Ni to prośbą, ni to groźbą... W końcu Clouver mając go serdecznie dość kopnęła go w brzuch i kazała zabierać nim wstanie. Greece szybko złapał Jessa i przeniósł do nas. Ren wyraźnie padał ze zmęczenia, chwiał się na własnych nogach. Nie było to jednak wystarczającym argumentem dla niego...

-Co gadacie że nie daje rady jak daje wyraźnie!

-Jess! Pomóż mi! Użyj amuletu, nie wiem ile wytrzymam!

-Od kiedy niby potrzebujesz-

Przerwał mu Greece.

-Rusz swoje szanowne 4 litery do zaklęcia nim zostaną one spalone przez ogień!

Jess wahał się, czas uciekał a on całkowicie nas olał bo "jego ukochana potrzebuje pomocy gdzieś indziej". Ren momentalnie zbladł i dosłownie ledwo utrzymywał się na nogach. Powiedział tylko do Jessa.

-No tak. Zapomniałem że na ciebie nie mogę nigdy liczyć.

Po czym zemdlał. Nikt nie był na to gotowy... Każdy patrzył się na nieprzytomnie leżącego maga z przerażeniem. Budynek zaczęły przejmować płomienie. Jess momentalnie nabrał szklanych oczu, wyszeptał "Przepraszam" i dał barierę przeciw ogniu. Stone podbiegł do Rena i krzyknął że żyje. Zaczęła się najprawdziwsza gonitwa z czasem...

Zaklęta PogońWhere stories live. Discover now