Na pomoc

18 4 1
                                    

*Wild*

Wraz z Greecem i Stonem wypłynęliśmy na szerokie fale morza Koneskiego. Płynęliśmy kilka dobrych bez owocnych godzin. Martwiłem się, wszystko co się działo zaczynało coraz mocniej wymykać się z pod kontroli. Ren z Industrialem i Asianem musieli szukać zaklęcia, Medievala dopadł najgorszy czarodziej i to z mojej winy a Jess, Pirate i Devon są w łapskach groźnego plemienia. To wszystko działo się zbyt szybko...Dopadło mnie już zmęczenie i poczucie beznadziei, jednak nie mogę się poddać. Nie zamierzam zostawić przyjaciół na lodzie zwłaszcza jak jeden z nich jest w niebezpieczeństwie z mojej winy. Gdybym tak nie naciskał na Greeca nic złego by się nie stało... Nie pora jednak na obwinianie się, stało się co się stało i koniec. Nie cofniemy czasu. Nie można pozwolić by teraźniejszość została zrujnowana przez błędy przeszłości. 

Płynęliśmy naprawdę długo, w końcu znaleźliśmy się przy wyspie Weskoni. Los już na samym początku zaczął rzucać nam kłody pod nogi, Greeca jak tylko wyszedł dopadły czerwone mrówki. Stone zaczął do nich mówić by się uspokoiły i poszły, po kilku sekundach zeszły. Jest to nasz puszysty koleszka, trochę "duży" ale mimo to w charakterze łagodny. Reprezentuje epokę kamienia, mieszka w dżungli. Zajmuje się głównie opiekowaniem nad zwierzętami tam mieszkającymi, przynosi im jedzenie, leczy jak wymaga tego sytuacja i pomaga budować schronienia. W świecie przepełnionym magią on pokazuje najbardziej jak słowa mogą działać. Zwierzęta słyszą wszystko co mówi i rozumieją, najczęściej jak było zresztą w tym przypadku słuchają się go. W sumie to się nie dziwię, jakby gigantyczne monstrum mogące w jednej chwili mnie zmiażdżyć mówiłoby że mam coś zrobić to bez namysłu bym to spełnił. Dobrze że nie ma u nas olbrzymów. Greece odgryzł się na atak mrówek pytaniem jaki mamy plan poza manipulowaniem zwierzętami. Stone zaproponował roślinę strachu, od razu powiedziałem że to nie możliwe. Na wyspie Weskoni nie działa magia, jest to jedna z 3 wysp wzbraniających się jej, ale za to jedyna nie z własnej woli a z powodu rzuconego na nią uroku. Greece odparł że pnącze to bardziej klątwa i nie da się jej za nic zniwelować, co najwyżej nie będzie mieć nad nią kontroli. Wpadłem na bardzo ryzykowny ale mogący się udać pomysł. Stwierdziłem jednak że musimy najpierw znaleźć chłopaków nim go ujawnię.

Błąkaliśmy się po wyspie długie godziny, chodziliśmy między krzewami, chodziliśmy po drzewach by uniknąć innych nieprzyjemnych plemion. W końcu znaleźliśmy trop - kapelusz piracki. 

-Super i co dalej? Przecież zwykły kapelusz nie da nam drogi.

Stwierdził Greece, Stone podniósł go i pokazały się żuki.

-Kapelusz nie ale żuki pod nim już tak. Maluszki! Wskażcie nam drogę gdzie były prowadzone nie widziane wam wcześniej osoby.

-Ja wiem że jesteś związany z naturą ale naprawdę myślisz że są w stanie rozpoznać osoby i zapamiętać gdzie szły?

-Warto chociaż spróbować.

Do ostatniego zdania wypowiedzianego przez Stona byłem spokojny. Jednak jak usłyszałem wybór dobrze - źle musiałem zadać pytanie.

-Czy ty właśnie mówisz że możliwe że te żuki wyprowadzą nas w siną dal gubiąc tym samym?

Odpowiedź wcale mnie nie uspokoiła.

-Myśl optymistycznie. Nie mamy i tak innego wyjścia a spójrz, one faktycznie gdzieś idą!

Zaczynałem zadawać sobie pytanie czy wzięcie jego na poszukiwania było oby na pewno dobrym pomysłem. Greece, jak to Greece warknął na to że co najwyżej wskażą nam miejsce gdzie możemy wykopać sobie grób. Olbrzym optymistycznie poganiał nas byśmy razem z nim ruszyli za owadami. Czarno to widziałem jednak i tak nie mieliśmy lepszego pomysłu co dalej. Niezbyt radośnie poszliśmy wspólnie za nimi. Ku naszemu silnemu zdziwieniu zaprowadziły nas faktycznie do Tików. Palili ognisko a niedaleko jego do grubego drzewa były przywiązane poszukiwane osoby. Prawdopodobnie przygotowywali się do egzekucji lub czegoś tego typu. Musieliśmy jak najszybciej wdrożyć mój ryzykowny plan w życie. Jak tylko Greece szeptem zapytał się co dalej popchnąłem go w centrum zamieszania Tików. Od razu wzięli włócznie i namierzyli go.

-I to jest ten twój plan?! Posłanie mnie na zgubę?!

Od razu krzyknął do mnie wściekły. Razem ze Stonem staliśmy za drzewami i obserwowaliśmy sytuację.

-Nie jestem przekonany Wild...

-Zaufaj mi, wiem co robię.

Ryzykowne sytuacje wymagają czasami ryzykownych rozwiązań i w tym wypadku to był strzał w dziesiątkę. Tikowie zaczęli podchodzić do Greeca a ten spanikował i pokazały się rośliny strachu. Plemię od razu uciekło w głąb lasu. W czasie gdy nasz mistrz od pnączy się uspokajał, rozwiązywałem pojmanych przyjaciół. Jess zapytał się od razu jak to możliwe że uciekli.

-Legenda Weskoni mówi że plemienia ją zamieszkujące nie cierpieli magi. Udało im się jej całkowicie wyzbyć dzięki czarodziejowi imieniem Arces. Wysłuchał on ich próśb i sprawił że na tej wyspie od tej pory nie funkcjonowały żadne czary, te plemienia nie widziały jej od tysiąca lat. Widok z nikąd pojawiających się pnączy ich przeraża więc uciekają. Było wspomniane o wycofaniu magii samej w sobie ale nie było mowy już o klątwach.

-Musimy szybko uciekać, oni zaraz tu wrócą...

Zaczął poganiać nas Pirate, Jess miał nieco inne plany.

-Chwila, powiedz mi całą tą legendę Wild.

Nim zdążyłem otworzyć usta Pirate znowu odpowiedział.

-Pogadacie później, teraz trzeba wiać o ile wam życie miłe!

-I tak nie znamy drogi więc może mi powiedzieć.

Widziałem że mistrz żagli jest mocno wpieniony wypowiedziami Jessa. Warknął że on zna drogę doskonale.

-Trzeba było tak od razu gorąca głowo.

Zasugerowałem Jessowi by lekko się przyhamował i lepiej go nie podpuszczał. Niechętnie zamilkł. Wróciliśmy na statek cali i zdrowi.

-Teraz możecie sobie opowiadać legendy i inne rzeczy a ja w tym czasie odpłynę z dala tej wyspy.

Zaklęta PogońWhere stories live. Discover now