Generał Jess

26 3 6
                                    


Przez pierwsze 5 minut zadawaliśmy sobie pytanie czy to wszystko dzieje się naprawdę. Nie mogliśmy uwierzyć w spotykające nas nieszczęście. Nie umieliśmy myśleć trzeźwo, w duchu pocieszał mnie fakt że mogło być gorzej. Gdyby Ren został przejęty... Nie. Nie mogę nawet o tym myśleć. Nie dość że świat byłby w niebezpieczeństwie to sam nie dałbym sobie rady. To mój jedyny przyjaciel. Jedyny co jeszcze mi ufa przez moje niezdecydowanie czy pomagam dobru czy złu. Osoba a której wspominałem w myślach zadzwoniła do mnie. Moje podejrzenia że coś nie pasuje się potwierdziły w najgorszy możliwy sposób. Zapytał się jak radzimy sobie w wyprawie a na moje stwierdzenie że gadaliśmy o 3 w nocy odpowiedział że nie rozmawiał ze mną o takiej godzinie. Byłem przerażony, przecież to może tak koszmarnie wiele znaczyć! Greece zaczął myśleć bardziej praktycznie.

-Chwila, czy Black Wood zna zaklęcie podmiany?

Odpowiedział mu na to Ren.

-Nie, ale ty znasz z tego co pamiętam więc... Mógł się go od ciebie nauczyć...

Zaklęcie podmiany zna mało kto, Greeca nauczył jakiś leśny mentor by ułatwić mu panowanie nad strachem. Osoba co je zna w dowolnej chwili może przybrać wygląd i głos innej postaci którą widział i słyszał. Wygląda na to że Black Wood je wykorzystał... Mój przyjaciel zapytał się co się stało. Powiedziałem mu że jesteśmy na Arktusie i Pirate przejął Black Wood oraz że on w przebraniu Rena kazał nam czekać. Ren wydarł się na nas że mamy w tej chwili znaleźć i uchronić króla. Za rozkazem biegliśmy ile mieliśmy sił w nogach licząc że nie będzie za późno. Zauważyliśmy przy zamku zamieszanie i jakiś strażnik krzyknął tragiczne słowa.

Zdrajca zabił króla!

-Nie! Spóźniliśmy się!

Krzyknął do mnie mój jedyny już towarzysz.

-Może jest jeszcze szansa! Szybko!

Przeniosłem nas do zamku. Na samym środku sali leżał król Krein w krwi a przed nim Pirate. Miał zakrwawioną szable a z dala od ciała był miecz. Musieli walczyć, że też strażnikom nie udało się go powstrzymać. Nasz jeszcze do niedawna przyjaciel zabrał koronę, usiadł na tronie, ogłosił że to on jest teraz królem i rozkazał zabić dwóch odznaczających się magów, czyli mnie i mojego jedynego towarzysza oraz Neboriego. Wojska posłusznie wyruszyły a my w ostatnim momencie przenieśliśmy się do jakieś jaskini.

-Ja... Nie dam rady! Znowu mam widok tych wszystkich zabitych z mojej ręki...

Odparł mój towarzysz. Biedaczysko się zestresowało. No cóż, pora przejąć w końcu główną inicjatywę. Ile miałem jeszcze na to czekać? Jednak nie dawałem po sobie poznać mojej radości z tej sytuacji. A bynajmniej mam taką nadzieję że się udało.

-Skup się! Musimy pierwsi odnaleźć Neboriego i wybrać się z nim do jaskini, odnaleźć syna Kreneia i poznać dalsze losy Arcesa.

-I zostawić tu Pirate?! Zwariowałeś?! Przecież Black Wood na 100% ruszy za nami i jak opuści Pirate to go zabiją!

-W każdej wyprawie są potrzebne ofiary.

Miałem nadzieję że zabrzmiałem groźnie. W końcu musi się mnie słuchać, teraz to ja tu dowodzę. Miałem jednak wrażenie że trochę... Trochę mocno. Przesadziłem. Zerknąłem w jego oczy i były szkliste. Zasmuciłem się i zdziwiłem. Ten gostek jednak ma uczucia...  Wykrzyczał nawet mądrości niezłe.

-Ale nie będzie to żaden z nas! Ja nie pozwolę by ktoś z nas znalazł się na liście zgubionych. Liście co ma już 10 ofiar. Nie pozwolę byśmy byli kolejni...

Zaklęta PogońWhere stories live. Discover now