Tragiczny plan

35 4 1
                                    


Razem z Wildem i Devonem usiedliśmy u mnie w domu i zaczęło się ciężkie kombinowanie jak można wykurzyć maga. Zgodziliśmy się wspólnie że jeśli zniechęcimy jakoś Black Wooda sam odpuści. Musieliśmy tylko wymyślić czym by mógł się zniechęcić... Długo zajęło nam kombinowanie jakie działania mogłyby go zniechęcić, tak naprawdę nie wiedzieliśmy o nim nic. Nie wiedzieliśmy czy jest coś czego się brzydzi, boi bądź nie lubi. Wszystko było na zasadzie łapu capu. Devon rzucił bardzo ryzykowny pomysł na plan. Miałbym się zachowywać tak jakbym nic nie podejrzewał, jakbym nic nigdy nie widział jeśli chodzi o poświaty ani jakbym nie słyszał nigdy legendy. W skrócie nazwał to "próbami zyskania jakichkolwiek pozytywnych względów". Od razu skrzywiłem się na to, Wild też przyznał że nie jest to najlepszy plan choć być może by zadziałał. Godziny się dłużyły i szansa na zobaczenie mojego przyjaciela całego zaczynała się zmniejszać. Martwiłem się i to bardzo, zszedłem trochę na bok by powspominać stare, może nie koniecznie dobre ale mimo to czasy jak wszystko było dobrze. W końcu jednak usłyszałem pomysł Wilda.

-Może zamiast próbować na siłę go wykurzyć spróbujemy...Przekonać by zdradził nam sekret? Sztuczka z osobą potrzebującą pomocy pod przykryciem powinna zadziałać.

Od razu się ożyłem, zobaczyłem światełko nadziei w tunelu, oni zaczęli rozmyślać w jaki sposób go przekonają jednak wtrąciłem się w rozmowę mówiąc że dam radę. Black Wood ma w końcu za zadanie grać Greeca więc nie powinno to być ciężkie. Wild stwierdził że to tak nie działa ale nie przejąłem się tym. Zacząłem szukać czegoś do okrycia się, Devon zadzwonił do Rena z pytaniem jak im idzie. Odpowiedział że mogło być lepiej i muszą poprosić Asiana o pomoc jako znawcę nieoczywistych łamigłówek. Potem zadzwonił do Jessa jednak ten nie odbierał i właśnie na dodzwonieniu się skupił się przez resztę czasu. W końcu znalazłem odpowiednie okrycie i zapytałem się kiedy wyruszamy na misję. Wild stwierdził że nie jest przekonany, powiedziałem że może być spokojny bo będę mieć przy sobie na wszelki wypadek nóż. Tym bardziej zaprotestował. Devon ciągle klikając w telefon powiedział że spróbować zawsze można i co nam szkodzi. Uśmiechnąłem się szeroko w stronę Wilda a ten ze zrezygnowałem głosem zgodził się w końcu. Nie wiem właściwie czemu aż tak protestował, to był jego pomysł przecież. 

W końcu wyruszyliśmy. Devon i Wild byli przebrani za strażników a ja okryty całkowicie narzutką. Staliśmy tuż przed tronem, zaczęło bić mi silniej serce ze strachu. Pokłoniliśmy się, książę powiedział że przybyli by poprosić o pomoc. Dostaliśmy jednak w odpowiedzi przerażające zdanie. "Jedyne co mogę zrobić to posłać tą osobę na ścięcie. Tak jak jakieś 100 innych." Black Wood w skórze Greeca zabił już około setkę ludzi. Słyszałem że on jest okropny ale by aż tak?... Zamurowało mnie. Zerknąłem niepewnie na Wilda, jego twarz była cała blada i miał przygryzione usta, nie powie ani słowa w tej sytuacji. Nie umie aż tak długo kłamać. Szanujemy wszyscy jego oddanie i szczerość ale jeśli ktoś odpowiedzialnie by miał wybronić nas z tej sytuacji to byłby tylko on. Trochę wkopał nas przez to. Devon zaczął mieszać mówiąc że osobą potrzebującą pomocy jest kobieta i tak nie wypada, została rzucona odpowiedź że to on ustala co wypada a co nie. Podjąłem próbę przybrania damskiego głosu i poprosiłem o litość mówiąc że zrobię wszystko. W odpowiedzi ziewnął, widać że nudziła go ta sytuacja. Radykalne zadania wyróżniały się radykalnymi posunięciami. Wyciągnąłem pod narzutką nóż i delikatnie zraniłem się w rękę, wyjąłem ją z pod niej i powiedziałem że jestem ranny więc naprawdę potrzebuję pomocy.  Dotknął czoła, znowu ujrzałem delikatne poświaty czarnoksiężnika. Odrzekł w końcu że mają zaprowadzić mnie do jego pokoju, sam też się do niego wybrał i zamknął. Devon i Wild odeszli, wszystko było całkowicie w moich rękach. Zostałem sam na sam w jednym pokoju ze swoim przyjacielem przejętym przez największe zło znane światu.

-Czego ode mnie oczekujesz poczciwa kobieto? Skoro nie masz nic ode mnie jedynie możesz dostać zgubę.

Powiedział, ja w odpowiedzi zrobiłem bardzo ryzykowny ruch. Zrzuciłem z siebie okrycie ujawniając się i przytrzymałem go przy ścianie. Na szczęście mimo wszystko Greece nie należał do najsilniejszych osób i był dosyć lekki. Na początku próbował się wyrwać ale odpuścił jak zacząłem nieprzyjemną dla mnie dyskusję.

-Koszmaro zła piekielnego. Wypuść mojego przyjaciela!

-Greeca już dawno nie ma. Tu jest od teraz tylko Black Wood i radzę ci przyzwyczaić się do tego imienia.

-Nie zamydlisz mi oczu, znam legendę. Wkrótce się ciebie pozbędziemy.

-Ale po co? Czemu chcesz jego powrotu? Przecież on ciebie nienawidzi, gardzi tobą a ja jeśli wykażesz odpowiednią postawę to może nawet pozwolę ci ze mną władać.

Napłynęły mi łzy do oczu. Walczy ze mną słowami które najbardziej mnie bolą. Chyba naprawdę dużo informacji zdołał wyciągnąć z niego. By powstrzymać żałość zdecydowałem się na bardzo nierozważny jak potem się okazało ruch. Przystawiłem mu do gardła nóż i rozkazałem wyjawić sposób wyzwolenia. Byłem silnie zdeterminowany. Jego odpowiedź bardzo mnie zdziwiła. Pochwalił jego ostrość i zapytał na co czekam. Nie umiałem tego ukryć zdumienia, w odpowiedzi uśmiechnął się i wykrzyczał żebym go zabił, bo w końcu teraz mam najlepszą na to okazję. Niepewnie zrobiłem zamach nożem, ten coraz szerzej się uśmiechał i coraz pewniej powtarzał przyprawiające o ciarki na plecach słowa "Zabij mnie!" Ostatecznie wyrzuciłem nóż za siebie i uderzyłem ręka w twarz. Widziałem na ułamek sekundy jak jego czerwone oko było normalne... Greece nadal żył, nadal miałem szanse go uratować. Pamiętałem że jeśli coś mu zrobię to Black Wood nie ucierpi jednak dawałem się sprowokować. 

-Wypuść mojego przyjaciela...

-Przerabialiśmy już ten temat. Gdzie twój morderczy duch Egypcie?

Uśmiech nie spadał mu z twarzy czym przyprawiał mnie o irytacje. Znowu go uderzyłem i zapytałem w jaki sposób na wyzwolenie. Po jeszcze 3 razach spadł mu w końcu uśmiech z twarzy i wykrzyczał że zaczynam działać mu na nerwy. Z oka jak i dłoni zaczął się unosić blado-ciemno fioletowy dym. Odepchnął mnie po czym związał silnie w roślinę strachu, nie mogłem się ruszyć ani nic zrobić. Nie wiedziałem jaki okrutny czyn zamierza zrobić największy czarnoksiężnik, byłem niemal pewien że planuje mnie zabić... Prawie zgadłem. Patrzył się na mnie wściekle jednak jego wzrok przybrał kierunek noża. Uśmiechnął się, wziął go i stanął centralnie przede mną. 

-A gdyby tak...Samemu tego dokonać?

Skierował nóż w swoją stronę i zaczął się śmiać pod nosem z uśmiechem na twarzy. Nigdy tak bardzo się nie bałem. Zwłaszcza patrząc na to że zaklęcie ożywiania jest przeraźliwie ciężkie i uznawane za zakazane...

Zaklęta PogońWhere stories live. Discover now