Negatywnie-Pozytywnie

25 4 1
                                    


Nie mogłem się na niczym skupić. Wild i Devon rozmawiali o tym jak wyzwolić Egypta a ja w głowie miałem tylko widok osób. Osób co straciły życie z mojej ręki. I to wszystko przez Black Wooda...Wiem że nie miałem kontroli, nie mogłem go powstrzymać jednak i tak nie mogę się pozbierać. Będę mieć ten widok przed sobą na zawsze do końca życia. Devon i Wild dyskutowali, ja jednak miałem cały czas głowę w chmurach. Zadawałem sobie pytania na które nie było opcji bym dostał odpowiedź. Patrząc co Black Wood zrobił ze mnie, Egypt jak zgaduję stał się okrutnym władcą Egiptu. Martwię się że jego ojciec to odkryje, jako aktualny król będzie pewnie bardzo wściekły, zwłaszcza że trzyma jego i jego siostrę wręcz na sznurze by nie zrobili czegokolwiek nie tak. Nadal pamiętam jak się na niego wydzierał jak przypadkowo zbił jakiś wazon oprowadzając mnie po zamku. Mój ojciec pewnie by się zaśmiał że to na szczęście, nasze rodziny są jak dwa różne przeciwne do siebie światy. Stąd też tak często nie mogę go zrozumieć. Na ironię losu świat nas tak ukształtował że ja bardziej pasuję do jego rodziny a on do mojej. 

W pewnym momencie Devon mnie szturchnął, ocknąłem się i przeprosiłem za to że ich nie słuchałem. Tłumaczyłem się ciągłym rozmyślaniem na temat niewinnych osób które zginęły z mojej ręki. Wild próbował mnie pocieszyć... Próbował. Powiedział że rozumie mój ból i że pewnie mi jest ciężko ale muszę się skupić by więcej osób nie zginęło. W prost mu odpowiedziałem że mi nie pomaga. Devon przerywając nam rozmowę stwierdził że powinniśmy zadziałać tą samą metodą co wcześniej, rzuciłem od razu iż rozpoznałem ich jako strażników i nie mam pewności czy Black Wood wyciągnął ze mnie tą informacje. Wild się oburzył mówiąc że nie możemy iść po raz kolejny bez planu. Padł według mnie idiotyczny pomysł by inne osoby były strażnikami. Wild stał się widocznie poirytowany. Nie dziwię mu się, Devon nigdy nie gardził mądrością, jest w końcu księciem. Ma ludzi od myślenia. Czyli na nasze nieszczęście nas. Myślę że raczej nie pomogłem im, a raczej Wildowi myśleć nad planem mówiąc że odpadam i że nie dam rady nic zrobić przez to że jestem ciągle sparaliżowany wręcz. Co tu dużo mówić, strach mnie trzyma. Odpowiedział mi że najpierw muszą mnie uspokoić. Sprzeciwiłem się, nikt nie będzie mnie uspokajać, a przez sytuacje które były to nawet nie możliwe.

-Nie wiesz jak to jest mieć na rękach krew osób które nie zawiniły niczym. Nie jesteś nawet świadomy jaki wstręt mam do siebie.

Odpowiedział mi Devon.

-Ale zdajesz sobie sprawę że kiedy ty tu narzekasz, Black Wood więzi i zabija ludzi pod pretekstem bycia Egyptem? Jeśli nie weźmiesz się w garść tylko więcej osób zginie.

Zdenerwowałem się. Nikt nie będzie mnie do niczego zmuszać, jestem świadomy swoich sił i żadni książęta czy szeryfy nie będą mi mówić co mam robić. Straciłem lekko panowanie nad sobą i życzyłem im by ich spotkał taki sam los jak mnie. By stali się kolejnymi ofiarami tego najgorszego i najokrutniejszego. Przeniosłem się w losowe miejsce. Trafiłem w progi Medievala, niby nie narzekam bo jest on bardzo przyjacielski choć wygląda na groźnego... Nie przywitał mnie jednak najmilej. Na mój widok od razu wziął krzesło i chciał mnie nim uderzyć, krzyknąłem szybko że jestem zdrowy. Spojrzał się na mnie podejrzliwie, próbowałem wytłumaczyć że wyzwoliłem się przez strach.

-I że ja mam w to uwierzyć?

-A czy przypadkiem zaatakowane osoby nie zmieniają wyglądu?

Na to odłożył krzesło i stwierdził że nie było tematu. Kamień z serca. Jest on najstarszą osobą z całej naszej dwunastki. Jest dosyć silny i umięśniony, daje sobie radę przy zadaniach siłowych lub wymagających spostrzegawczości. Jednak przy tym wszystkim jest infantylny, często się wygłupia i właściwie gdybym znał go tylko w charakteru a nie wyglądu nigdy bym nie powiedział że ma 30 lat. Może dałbym mu z 15. Jak pokazała ta sytuacja również szybciej coś robi niż myśli co często daje fatalne skutki. Spytał się mnie co mnie sprowadza u niego, opowiedziałem mu swoją małą, wielką przygodę z Black Woodem i że Devon z Wildem nie mogli pojąć że po tym wszystkim nie nadaję się na misje.

-A gdyby tak...Zamiast męczyć się z nimi zrobić coś samemu? Będę mógł pomóc!

Po tych słowach byłem całkiem zrezygnowany. Przed chwilą mu powiedziałem że nie nadaję się na misję a teraz mi ją proponuje. Z grzeczności zapytałem co ma na myśli.

-Może byś tak...Spróbował uwolnić więźniów? Wiesz, słyszałem że Egypt więzi ludzi w podziemiach.

-Co niby to ma dać i jak ja niby mam to zrobić?

-Cóż, dla Egypta nic to nie da ale zrobisz dobry uczynek a to przecież równie ważne. Masz cały czas przy sobie magię i potężną roślinę więc na pewno dasz sobie radę!

Zrezygnowanym głosem powiedziałem mu że to nie możliwe. Nie mam wystarczająco sił psychicznie by zrobić tak wielki czyn. 

-Nie jesteś sparaliżowany. Sam w głowie zrobiłeś sobie przeszkodę, nie chcesz wierzyć w to co zrobił Black Wood więc zrobiłeś sobie w umyśle taki jakby bezpieczny kącik i boisz się z niego wyjść. Zaufaj mi, w kryzysowej sytuacji na 100% dasz sobie radę. Nie zostawię ciebie z tym samego zresztą! Będę stać na czatach i w razie czego ci pomogę.

-Nadal mam obiekcje... A jeśli stracę kontrolę nad rośliną? Strach jest wciąż we mnie żywy.

-Przestań zadawać sobie milion pytań co jeśli, co gdyby bo nigdy nie ruszysz z miejsca. Zaufaj mi. Dasz sobie radę, będę ciągle przy tobie gotowy by pomóc.

Uśmiechnąłem się delikatnie i zgodziłem. Resztę dnia ustalaliśmy plan działania.

Zaklęta PogońWhere stories live. Discover now