Rozdział 8

11K 326 7
                                    

Obudziłam się w łóżku, przykryta ale wciąż w ubraniach. Jedyne czego mi brakowało to buty. Przez chwile próbowałam sobie przypomnieć co się stało i gdzie jestem, bo napewno nie w swoim mieszkaniu. Koło wielkiego łóżka stała szafka nocna, a na niej mój telefon, odrazu go złapałam i zobaczyłam, że jest rozładowany. Super. I w tym momencie wróciło do mnie wspomnienie wydarzeń z dzisiaj. Pocałunek, ci faceci i ciemność. Nic więcej nie pamietam, musiałam zemdleć. Boże to byli Ci sami faceci, jaka głupia byłam, że odrazu go nie poznałam?! To on wtedy stał w tej alejce, celował w tego mężczyznę. To Carter. Wstałam szybko i pobiegłam do toalety zwymiotować. Całe te zamieszanie, zaproszenie to wszystko.. polował na mnie? Sprawdzał? O co tu chodzi. Otarłam łzy i opłukałam twarz zimną wodą. Muszę stad wyjść. Oni wszyscy są niebezpieczni. Wzięłam buty do ręki i otworzyłam powoli drzwi uważając, żeby mnie nikt czasem nie zobaczył ani nie usłyszał. Zajrzałam na korytarz czy nikogo nie ma i wyszłam na palcach. Byłam już przed schodami, miałam wyjście w zasięgu wzroku.
- Zgubiłaś się, maleńka? - Na ten głos aż mnie ciarki przeszły. Na chwile stanęłam, spojrzałam na niego ostatni raz z łzami w oczach. Wydaję mi się, że był chwilowo w szoku na widok mojej twarzy. W tamtej chwili nic mnie nie obchodziło, zbiegłam po schodach i ruszyłam w stronę drzwi kiedy złapał mnie w pasie i podniósł odciągając od wyjścia.
- Nie, proszę! Chce stąd wyjść! - Krzyczałam przez płacz. Wyrywałam mu się bezskutecznie. Po chwili walki poddałam się, postawił mnie na ziemi, a ja zsunęłam się na podłogę.
- Zabiłeś go.. i zostawiłeś mnie przy jego zwłokach.. - Szlochałam i pociągałam nosem. Chciałabym, żeby to wszystko okazało się złym snem, koszmarem. Chciałabym się teraz obudzić i zapomnieć o tym wszystkim.
- Maleńka.. - Uniósł palcem mój podbródek i kciukiem otarł moje łzy. - Chodź, pokaże Ci coś. - Pomógł mi wstać i ruszył w stronę schodów, trzymał mnie za rękę. Ale nie używał siły, nie ciągnął mnie. Był delikatny i czekał aż pójdę ramię w ramię z nim. Tak zrobiłam, w tej sytuacji nic innego mi nie pozostało. Zaprowadził mnie do biura w którym wcześniej już byliśmy. Puścił moją dłoń i momentalnie poczułam chłód, otworzył jakaś szafkę i wyciągnął z niej duża kopertę.
- Usiądź. - Tak też zrobiłam i czekałam. Podał mi do ręki kopertę, którą niepewnie chwyciłam.
- Co to jest? - Miałam ochrypnięty głos po płaczu.
- Otwórz. - Ponaglał mnie, usiadł na fotelu na przeciwko mnie, oparł się łokciem o oparcie i przesuwał palcem po swoich ustach. Niepewnie spojrzałam na kopertę i zaczęłam ją otwierać, były tam jakieś kartki. Wyciągnęłam je i kiedy zobaczyłam co na nich jest odrzuciłam je od siebie z obrzydzeniem. Zdjęcia rozsypały się po podłodze.
- Ten mężczyzna nie zasługiwał na życie, Lauro. Zasłużył na swój los. A Ty po prostu znalazłaś się w niewłaściwym miejscu i czasie. To była przestroga, żebyś nikomu nie wyjawiła co wtedy widziałaś. Musisz być silna na to co Cię czeka. To nie ostatnie ciało jakie widziałaś. - Mówił to z takim spokojem, że ja byłam milion razy bardziej zestresowana i roztrzęsiona. Oparłam się o kolana i schowałam twarz w dłoniach. Chciałam zapomnieć o tych zdjęciach. Ten mężczyzna nagi.. z dziećmi. Z małymi dziewczynkami, które były przerażone i.. martwe.
- Co on z nimi robił? - Zapytałam jakby odpowiedź nie była oczywista.
- Porywał je z placów zabaw, gwałcił, a później molestował ich martwe.. - Podniosłam do góry dłoń, żeby przestał dalej mówić. Nie chce tego słuchać. Straciłam jakiekolwiek współczucie co do tego faceta. Co za potwór robi takie rzeczy?
- Czyli mam rozumieć, że zabijasz tylko złych ludzi? Jesteś jakimś jebanym batmanem? - Nie mogłam nic poradzić na jad wydobywający się z moich ust.
- Nie, Lauro. Jestem przeciwieństwem. - Po czym wstał i podał mi dłoń. - Musisz coś zjeść. - Dodał kiedy zauważył moją zaskoczoną minę. Miał racje, na same wspomnienie o jedzeniu zaburczało mi w brzuchu. Z czystego samolubstwa i głodu podałam mu swoją dłoń. Weszliśmy do jadalni gdzie na stole były już podane talerze i góra jedzenia. Zastawa jak dla 10 osób, nie 2.
- Spodziewasz się jeszcze kogoś? - W tym czasie usiadłam i nie mogąc się już dłużej powstrzymać nałożyłam sobie na talerz naleśnika, jajecznicę i bekon.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Smacznego. - Oparł się na krześle i patrzył na mnie jak jadłam. Byłam zbyt głodna, żeby się tym teraz przejmować. Po skończeniu byłam najedzona do granic możliwości.
- Stanowczo za dużo jedzenia jak tylko dla jednej osoby. - Rzuciłam po chwili patrzenia w przestrzeń.
- Nie byłem pewny co lubisz. - Rzucił bez zapału.
- Mówiłeś wcześniej coś o tym, że muszę być silna na to co mnie czeka? Co miałeś na myśli? - Patrzył się na mnie bez żadnego wyrazu. Jakby mnie tu nie było. Nie odważyłam się jednak powtórzyć.
- Musisz być silna jak masz być moja. - Wyrzucił z siebie po chwili zastanowienia. Zrobiłam wielkie oczy i odruchowo wstałam od stołu, przewracając krzesło.
- Nie wiem za kogo się uważasz, ale w prawdziwym życiu nie ty decydujesz o uczuciach. Poza tym nie jestem przedmiotem. A Ty nie jesteś jebanym bogiem. - Wstał z impetem od stołu, jednym krokiem pokonał dystans dzielący nas i złapał mnie mocno za szczękę. - Lubię twój niewyparzony język, ale uważaj bo możesz przekroczyć granice, której nie chciałabyś przekraczać. Nie chcesz zobaczyć mojej gorszej strony. - Położyłam swoją dłoń na jego. - A to jest ta lepsza? - Wycedziłam przez zęby. Jego wyraz twarzy się zmienił, jakby coś innego zaczęło mu zaprzątać głowę. Nie wiem kiedy, ale nasze usta się zetknęły i po chwili tkwiłam w zawieszeniu, rozkoszując się tym uczuciem. Nasze języki walczyły o dominację. Czułam jak brakuje mi tchu. Odsunął się ode mnie i tak przez chwile łapaliśmy oboje oddech.
- Co ty ze mną robisz, mała. - Jego oddech pachniał whisky i truskawką nawet nie wiem jak to możliwe. Odsunął się ode mnie, poprawił marynarkę i akurat w tym momencie weszła Lucy.
- Laura, jak się czujesz? Słyszałam, że zemdlałaś! Co się stało?! - Podeszła do mnie i złapała za ramiona, badała moja twarz jakby chciała coś z niej wyczytać.
- Em, tak. Już wszystko dobrze. - Nie byłam pewna ile ona wie. Nie chciałam też powiedzieć za dużo.
- To dobrze. - Puściła mnie i podeszła do Cartera całując go w policzek. Kim ona dla niego jest do cholery? Złapała go za rękę! Czy oni.. czy to możliwe?

SenWhere stories live. Discover now