Obudziłam się w łóżku, przykryta ale wciąż w ubraniach. Jedyne czego mi brakowało to buty. Przez chwile próbowałam sobie przypomnieć co się stało i gdzie jestem, bo napewno nie w swoim mieszkaniu. Koło wielkiego łóżka stała szafka nocna, a na niej mój telefon, odrazu go złapałam i zobaczyłam, że jest rozładowany. Super. I w tym momencie wróciło do mnie wspomnienie wydarzeń z dzisiaj. Pocałunek, ci faceci i ciemność. Nic więcej nie pamietam, musiałam zemdleć. Boże to byli Ci sami faceci, jaka głupia byłam, że odrazu go nie poznałam?! To on wtedy stał w tej alejce, celował w tego mężczyznę. To Carter. Wstałam szybko i pobiegłam do toalety zwymiotować. Całe te zamieszanie, zaproszenie to wszystko.. polował na mnie? Sprawdzał? O co tu chodzi. Otarłam łzy i opłukałam twarz zimną wodą. Muszę stad wyjść. Oni wszyscy są niebezpieczni. Wzięłam buty do ręki i otworzyłam powoli drzwi uważając, żeby mnie nikt czasem nie zobaczył ani nie usłyszał. Zajrzałam na korytarz czy nikogo nie ma i wyszłam na palcach. Byłam już przed schodami, miałam wyjście w zasięgu wzroku.
- Zgubiłaś się, maleńka? - Na ten głos aż mnie ciarki przeszły. Na chwile stanęłam, spojrzałam na niego ostatni raz z łzami w oczach. Wydaję mi się, że był chwilowo w szoku na widok mojej twarzy. W tamtej chwili nic mnie nie obchodziło, zbiegłam po schodach i ruszyłam w stronę drzwi kiedy złapał mnie w pasie i podniósł odciągając od wyjścia.
- Nie, proszę! Chce stąd wyjść! - Krzyczałam przez płacz. Wyrywałam mu się bezskutecznie. Po chwili walki poddałam się, postawił mnie na ziemi, a ja zsunęłam się na podłogę.
- Zabiłeś go.. i zostawiłeś mnie przy jego zwłokach.. - Szlochałam i pociągałam nosem. Chciałabym, żeby to wszystko okazało się złym snem, koszmarem. Chciałabym się teraz obudzić i zapomnieć o tym wszystkim.
- Maleńka.. - Uniósł palcem mój podbródek i kciukiem otarł moje łzy. - Chodź, pokaże Ci coś. - Pomógł mi wstać i ruszył w stronę schodów, trzymał mnie za rękę. Ale nie używał siły, nie ciągnął mnie. Był delikatny i czekał aż pójdę ramię w ramię z nim. Tak zrobiłam, w tej sytuacji nic innego mi nie pozostało. Zaprowadził mnie do biura w którym wcześniej już byliśmy. Puścił moją dłoń i momentalnie poczułam chłód, otworzył jakaś szafkę i wyciągnął z niej duża kopertę.
- Usiądź. - Tak też zrobiłam i czekałam. Podał mi do ręki kopertę, którą niepewnie chwyciłam.
- Co to jest? - Miałam ochrypnięty głos po płaczu.
- Otwórz. - Ponaglał mnie, usiadł na fotelu na przeciwko mnie, oparł się łokciem o oparcie i przesuwał palcem po swoich ustach. Niepewnie spojrzałam na kopertę i zaczęłam ją otwierać, były tam jakieś kartki. Wyciągnęłam je i kiedy zobaczyłam co na nich jest odrzuciłam je od siebie z obrzydzeniem. Zdjęcia rozsypały się po podłodze.
- Ten mężczyzna nie zasługiwał na życie, Lauro. Zasłużył na swój los. A Ty po prostu znalazłaś się w niewłaściwym miejscu i czasie. To była przestroga, żebyś nikomu nie wyjawiła co wtedy widziałaś. Musisz być silna na to co Cię czeka. To nie ostatnie ciało jakie widziałaś. - Mówił to z takim spokojem, że ja byłam milion razy bardziej zestresowana i roztrzęsiona. Oparłam się o kolana i schowałam twarz w dłoniach. Chciałam zapomnieć o tych zdjęciach. Ten mężczyzna nagi.. z dziećmi. Z małymi dziewczynkami, które były przerażone i.. martwe.
- Co on z nimi robił? - Zapytałam jakby odpowiedź nie była oczywista.
- Porywał je z placów zabaw, gwałcił, a później molestował ich martwe.. - Podniosłam do góry dłoń, żeby przestał dalej mówić. Nie chce tego słuchać. Straciłam jakiekolwiek współczucie co do tego faceta. Co za potwór robi takie rzeczy?
- Czyli mam rozumieć, że zabijasz tylko złych ludzi? Jesteś jakimś jebanym batmanem? - Nie mogłam nic poradzić na jad wydobywający się z moich ust.
- Nie, Lauro. Jestem przeciwieństwem. - Po czym wstał i podał mi dłoń. - Musisz coś zjeść. - Dodał kiedy zauważył moją zaskoczoną minę. Miał racje, na same wspomnienie o jedzeniu zaburczało mi w brzuchu. Z czystego samolubstwa i głodu podałam mu swoją dłoń. Weszliśmy do jadalni gdzie na stole były już podane talerze i góra jedzenia. Zastawa jak dla 10 osób, nie 2.
- Spodziewasz się jeszcze kogoś? - W tym czasie usiadłam i nie mogąc się już dłużej powstrzymać nałożyłam sobie na talerz naleśnika, jajecznicę i bekon.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Smacznego. - Oparł się na krześle i patrzył na mnie jak jadłam. Byłam zbyt głodna, żeby się tym teraz przejmować. Po skończeniu byłam najedzona do granic możliwości.
- Stanowczo za dużo jedzenia jak tylko dla jednej osoby. - Rzuciłam po chwili patrzenia w przestrzeń.
- Nie byłem pewny co lubisz. - Rzucił bez zapału.
- Mówiłeś wcześniej coś o tym, że muszę być silna na to co mnie czeka? Co miałeś na myśli? - Patrzył się na mnie bez żadnego wyrazu. Jakby mnie tu nie było. Nie odważyłam się jednak powtórzyć.
- Musisz być silna jak masz być moja. - Wyrzucił z siebie po chwili zastanowienia. Zrobiłam wielkie oczy i odruchowo wstałam od stołu, przewracając krzesło.
- Nie wiem za kogo się uważasz, ale w prawdziwym życiu nie ty decydujesz o uczuciach. Poza tym nie jestem przedmiotem. A Ty nie jesteś jebanym bogiem. - Wstał z impetem od stołu, jednym krokiem pokonał dystans dzielący nas i złapał mnie mocno za szczękę. - Lubię twój niewyparzony język, ale uważaj bo możesz przekroczyć granice, której nie chciałabyś przekraczać. Nie chcesz zobaczyć mojej gorszej strony. - Położyłam swoją dłoń na jego. - A to jest ta lepsza? - Wycedziłam przez zęby. Jego wyraz twarzy się zmienił, jakby coś innego zaczęło mu zaprzątać głowę. Nie wiem kiedy, ale nasze usta się zetknęły i po chwili tkwiłam w zawieszeniu, rozkoszując się tym uczuciem. Nasze języki walczyły o dominację. Czułam jak brakuje mi tchu. Odsunął się ode mnie i tak przez chwile łapaliśmy oboje oddech.
- Co ty ze mną robisz, mała. - Jego oddech pachniał whisky i truskawką nawet nie wiem jak to możliwe. Odsunął się ode mnie, poprawił marynarkę i akurat w tym momencie weszła Lucy.
- Laura, jak się czujesz? Słyszałam, że zemdlałaś! Co się stało?! - Podeszła do mnie i złapała za ramiona, badała moja twarz jakby chciała coś z niej wyczytać.
- Em, tak. Już wszystko dobrze. - Nie byłam pewna ile ona wie. Nie chciałam też powiedzieć za dużo.
- To dobrze. - Puściła mnie i podeszła do Cartera całując go w policzek. Kim ona dla niego jest do cholery? Złapała go za rękę! Czy oni.. czy to możliwe?
YOU ARE READING
Sen
RomanceDwudziestoletnia Laura dostaje zaproszenie do posiadłości pewnego dziedzica fortuny. Czy odważy się i pójdzie? Czy zwykły bal charytatywny przerodzi się w coś innego? Czy z pozoru nieznajomy okaże się kimś kogo już poznała?