Rozdział 24

7.8K 293 23
                                    

Przez moment nie byłam pewna czy już umarłam czy to co się działo to prawda. Czułam jak głowa mi pęka, słyszałam krzyki i światło. Byłam cała drętwiała i obolała mam wrażenie, że to życie po życiu. Tylko czemu panuje tu taki chaos i krzyki?
- Laura! - Jego głos jakby mnie przyciągał. Jakbym się zgubiła, a jego słowa prowadziły mnie w dobrym kierunku. Czy to naprawdę on? Czy to rzeczywistość?
- Carter? - Nie mam pojęcia czy z moich ust wydobywał się jakikolwiek dźwięk, niczego nie byłam pewna w tym momencie. Ruszyłam nadgarstkami i z zaskoczeniem odkryłam, że mogę nimi swobodnie poruszać. Podniosłam bardzo ciężkie powieki, to wciąż magazyn. Czyli ja dalej żyje?
- Laura! - I znowu jego głos tylko tym razem znacznie wyraźniejszy, jakby był o wiele bliżej mnie niż wcześniej. Poczułam kogoś przy swoim boku jak jedną rękę wsuwa mi pod plecy, a drugą pod kolana i unosi. Miałam wrażenie, że nie było to dla niego żadnym wysiłkiem. Ponownie otworzyłam oczy i zobaczyłam. Zobaczyłam jego we własnej osobie z zarostem i te jego piękne niebieskie oczy. Carter.. przyszedł po mnie. Naprawdę po mnie przyszedł i zabiera mnie z tego pogrążonego ciemnością i wilgocią magazynu.
- Nie wyglądasz najlepiej, mała. - Wycedził wściekły ale też spokojny? Ciężko wyłapać jego nastrój. Pozwoliłam łzom polecieć po policzkach i wtuliłam się w niego mocno. Zaciągnęłam się jego zapachem, a pachniał tak jak go zapamiętałam. Wydaje mi się, że wsiedliśmy na tyły samochodu i kierowca ruszył. Został po nas piach i ślady opon. Siedziałam na jego kolanach wtulona w jego szyje, a on mocno mnie trzymał w swoich ramionach, zdecydowanie tego właśnie potrzebowałam. W duchu dziękowałam, że o nic nie pyta, nie wiem czy byłabym w stanie wypowiedzieć chociaż jedno słowo. Miałam wszędzie zaschniętą krew i suche usta, głowa pulsowała od bólu, a nadgarstki wciąż krwawiły, a jednak czułam spokój. Czułam się bezpiecznie będąc tutaj z nim, w jego objęciach. Nie mam pojęcia gdzie jechaliśmy i w tym momencie to ostatnie czym się przejmowałam.
- Musimy Cię zabrać do szpitala, maleńka. - Pogłaskał mnie po włosach i po policzku, robił to tak delikatnie, że ledwo czułam jego dotyk. Byłam taka zmęczona.
- Strasznie chce mi się spać. - Wyszeptałam.
- Nie zasypiaj, możesz mieć jakieś poważniejsze rany. Musisz chwile wytrzymać, dasz radę? - Chciał mnie od siebie odsunąć ale mu na to nie pozwoliłam, ostatkami sił się zaparłam.
- Błagam, nie zostawiaj mnie. - Zaczęłam szlochać i pociągać nosem w jego koszule. Złapałam się go kurczowo i poczułam jak zaczynam drżeć.
- Spokojnie, kotku. Nigdzie się nie wybieram. - Złapał mnie mocniej, samochód się zatrzymał i z tego co zarejestrowałam to dojechaliśmy do szpitala.
- Pomocy! - Usłyszałam Cartera jak przez mgłe, czułam jak powoli odpływam. Ostatnie co widziałam to migające światła.
Kiedy się obudziłam miałam założony opatrunek na głowie i nadgarstkach. Musiałam parę razy pomrugać i przyzwyczaić wzrok do światła panującego w pomieszczeniu, rozejrzałam się i wydaje mi się, że byłam w szpitalu. Niewiele pamietam jak się tu znalazłam ale wiem, że gdyby nie Carter pewnie byłabym teraz martwa. Ciarki mnie przeszły po całym ciele jest zupełnie inaczej kiedy ocierasz się o smierć tak blisko.
- Laura.. - Odwróciłam wzrok w lewo i zobaczyłam Cartera przy swoim łóżku nawet nie zwróciłam uwagi, że cały czas trzymał mnie za rękę.
- Carter.. - Odrazu poczułam wzbierające łzy w oczach, całe te minione dni bez niego, kiedy Jason udawał kogoś kim nie jest. Teraz zdałam sobie sprawę, że mimo wszystko poczułam coś do Cartera i wiem, że nieważne co by nas nie spotkało to mogę na niego liczyć wiem, że zawsze będzie u mojego boku.
A jednak z drugiej strony nie umiem odsunąć od siebie tej myśli, że gdyby nie on to w pierwszej kolejności żadne z tych rzeczy by mi się nie przytrafiło. Głowa mi wciąż pulsuje od bólu, muszę narazie przestać analizować za bardzo tą sytuacje ze względu na swoje zdrowie nie tylko psychiczne ale i fizyczne.
- Dziękuję, że po mnie przyszedłeś. Nie wiem co by teraz ze mną było gdyby nie Ty. - Uścisnęłam lekko jego dłoń na znak wdzięczności.
- Zawsze po Ciebie wrócę, maleńka. Jak się czujesz?
- Okropnie jeśli mam być szczera. - Nie wytrzymałam i rozkleiłam się już chyba z bezsilności niż z bólu czy przetłoczenia. Carter sięgnął drugą ręka do mojego policzka i wytarł moje łzy.
- Przepraszam. - Pociągnęłam nosem i posunęłam się na łóżku.
- Połóż się koło mnie. - Carter z początku nie był przekonany ale po chwili zdjął marynarkę, buty i położył się obok mnie, objął mnie ręką, a ja położyłam głowę na jego piersi.
- Tego potrzebowałam. - Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy, chwilę mi zajęło żeby zasnąć. Miałam koszmary, śniły mi się martwe ciała i Jason. Kiedy otworzyłam oczy brakowało mi tchu, nie wiedziałam czy to sen czy rzeczywistość.
- Już dobrze. - Carter pogłaskał mnie po plecach i uspokajał. Miałam nadzieje, że nie dotknie mnie to wszystko, że owszem będę miała uraz po tym co się wydarzyło ale nie do tego stopnia, że będę miała ataki paniki. Ostatni atak miałam w dzieciństwie.
- Dzień dobry, panno Harper. Nazywam się Xavier Scott jestem lekarzem, chciałbym panią zbadać. - Wszedł i wziął do ręki moją kartę, zmierzył mnie i Cartera wzrokiem.
- Prosiłbym aby opuścił pan pokój. - Jestem zaskoczona nastawieniem tego lekarza, zwykle wszyscy się boją odezwać.
- Wolałbym zostać. - Po tonie jego głosu bałam się co z tego wyniknie.
- Proszę pana, niech mi Pan nie utrudnia mojej pracy. - Podszedł od mojej prawej i pomógł podnieść do pozycji siedzącej.
- Idź, mam ochotę na colę. - Uśmiechnęłam się do niego, widziałam jak zaciska szczękę i bije się żeby czegoś nie powiedzieć, ostatecznie wzdycha i wychodzi z pokoju.
- Jak się pani czuje? - Osłuchał mnie i mierzył ciśnienie.
- Oprócz tego, że wszystko mnie boli to wydaje mi się, że dobrze. - Wzruszyłam ramionami.
- Nie będę pytał jak to się stało, ponieważ pański partner jasno się wyraził abyśmy nie zadawali niewygodnych pytań ale musi mi Pani powiedzieć czy wszystko w porządku. - Ponownie czułam łzy w oczach wiem, że chce mi pomóc ale nie wiem ile jestem w stanie mu powiedzieć i ile mogę tak naprawdę.
- Panie Scott, wydaje mi się, że to co się stało mogło wpłynąć na moja psychikę. Doznałam dzisiaj ataku paniki, którego nie miałam odkąd byłam dzieckiem.
- Mhm, rozumiem. Zapisze panią na wizytę do doskonałego terapeuty. - Uśmiechnął się pocieszająco, wstał i zostawił mnie w pokoju. Carter po chwili wrócił do pomieszczenia i położył trzy rodzaje coli na szafce przy łóżku.
- Po co aż tyle tego kupiłeś? - Zaśmiałam się i otworzyłam jedną wiśniową.
- Nie byłem pewny jaką lubisz. - Wzruszył ramionami i usiadł przy moim fotelu.
- Lekarz mi powiedział, że jutro mogę Cię stąd zabrać. - Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Odwzajemniłam uścisk i zamknęłam zmęczone oczy odrazu zasypiając. Rozmyślałam o tym jak będzie wyglądać jutrzejszy dzień.


Hej hej! Małe pytanko proszę was bardzo o odpowiedz! Co byście powiedziały o tym jakbym założyła fanpage na insta z moją opowieścią? Bede tam dodawać na bierząco kiedy posty i ważne informacje związane z tym? 🤔

SenWhere stories live. Discover now