Rozdział 27

8.1K 264 26
                                    

Kiedy się obudziłam Cartera już nie było. Z jednej strony byłam trochę smutna, a z drugiej nawet się cieszyłam, że mogę się pocieszyć swobodą we własnym domu. Pierwsze co zrobiłam po otwarciu oczu to sięgnęłam po telefon zobaczyć czy nie mam czasem jakiejś wiadomości od niego i nie pomyliłam się, ponieważ pojawiły mi się dwa powiadomienia, jedno to wiadomość od Cartera;
Wybacz, że wyszedłem bez słowa ale tak słodko spałaś, że nie miałem serca Cię budzić. Zadzwoń do mnie jak wstaniesz.
Drugie powiadomienie to była wiadomość od Anabelli przez co otworzyłam szeroko oczy, ponieważ od dłuższego czasu nie miałam w ogóle kontaktu ze swoimi przyjaciółmi przez to wszystko, szczerze to nawet nie wiem co miałabym im powiedzieć. „Dziewczyny zostałam porwana, uwięziona, straciłam pamięć na krótki czas i tak w ogóle to spotykam się z gangsterem, który zabija dla rozrywki". Jak to wygląda? Jak jakiś chory film akcji. Odrzuciłam telefon na poduszkę obok i schowałam twarz w dłonie, jakby mi ktoś powiedział, że w ciągu paru miesięcy moje życie się tak zmieni to bym go wyśmiała, przysięgam. Staram się nadmiernie nie analizować tych wszystkich wydarzeń bo chyba bym zwariowała. Cała ta sytuacji odbija mi się na nerwach i zdrowiu psychicznym z reszta nie oszukujmy się, fizycznym również. Westchnęłam i zdecydowałam, że muszę zadzwonić do Cartera, a po tym dać znać Anabelli, że żyje i wszystko w porządku. Może jej o wszystkim opowiem, a może nie, jeszcze muszę nad tym pomyśleć czy jestem w stanie przedstawić to w taki sposób, aby nie poszła z tym na policję czy do innych służb, które uważałaby za pomocne w mojej obecnej sytuacji.
- Dzień dobry. - Usłyszałam po drugim sygnale. Odrazu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Nie jestem w stanie stwierdzić co ten człowiek ze mną robi i jak ale jestem naprawdę szczęśliwa kiedy tylko słyszę jego głos. Uwielbiam jego głos. Zagryzłam wargę.
- Dzień dobry.
- Wyspałaś się, mała? - Obróciłam się na brzuch i zaczęłam machać nogami jak nastolatka.
- Zdecydowanie, dziękuje. A pan?
- Przy Tobie zawsze dobrze mi się śpi. Oddzwonię do Ciebie później mam ważne spotkanie. - Po tych słowach się rozłączył bez pożegnania. Aha. Spojrzałam na telefon jakbym nie wiedziała do czego służy i zmarszczyłam brwi. Dupek. Przewróciłam oczami i zebrałam się powoli z łóżka. Zaczęłam myśleć co mam dzisiaj do zrobienia z obowiązków domowych i wyszło w sumie na to, że wczoraj wszystko wysprzątałam przed przyjściem Cartera. Niby normalny człowiek by się z tego cieszył ale ja wolałam odwlec dzwonienie do Anabelli. Nie umiem zebrać myśli i znaleźć odpowiedniej wymówki, która byłaby w miarę realistyczna. Zaczęłam nerwowo chodzić w kółko po kuchni zastanawiając się co mam do jasnej cholery jej powiedzieć. Uderzyłam otwartą dłonią w czoło. Na co mi to wszystko było? Mogłam się nie wplątywać w to wszystko i uciec jak miałam jeszcze do tego okazje, a teraz stoję w kuchni i staram się wymyślić kłamstwo, w które moja przyjaciółka uwierzy. Nienawidzę kłamać i ciężko mi to idzie. Zazdroszczę ludziom, którzy bez problemu i zająknięcia potrafią skłamać na dowolny temat.
- Boże, Laura! Wszystko w porządku? Jak się czujesz? Czemu się nie odzywałaś?! - Najpierw usłyszałam w jej głosie troskę i zmartwienie, a zaraz po tym złość. Nie mogę jej winić za to, że jest zła czy zmartwiona, ponieważ przez spory kawałek czasu nie dawałam w ogóle znaku życia. Chwilę mi zajęło zanim zdołałam coś z się idę wydusić.
- Tak, wszystko w porządku. Naprawdę Cię przepraszam, że się nie odzywałam. Nie mam pojęcia co mogę Ci powiedzieć. - Przeskakiwałam nerwowo z nogi na nogę.
- Najlepiej zacznij od prawdy. I wytłumacz gdzie się podziewałaś!
- Anabella to nie jest najlepszy moment teraz na takie rozmowy, a już napewno nie chce o tym wspominać przez telefon wolałabym się spotkać. Masz czas w tygodniu? - Zagryzłam wargę modląc się w duchu, żeby się zgodziła co da mi czas na wymyślenie jakieś historii, która będzie się trzymać kupy.
- No dobrze. Co do dnia się jeszcze dogadamy ale nie znikaj już tak bez uprzedzenia. - Odetchnęłam z ulgą i się pożegnałyśmy. Odłożyłam telefon na stoliku i opadłam wyczerpana na kanapę. Czuję się jakbym przebiegła maraton, a nie skończyła rozmowę telefoniczną. Mam dodatkowy czas, żeby wszystko poukładać w głowie i pomyśleć nad czymś co będzie na tyle prawdopodobne, że Anabella będzie w stanie w to uwierzyć. Przez resztę popołudnia nie robiłam nic szczególnego oprócz oglądania telewizji i od czasu do czasu przejrzałam na telefonie Facebooka czy instagrama. Zastanawiałam się jak tam spotkanie Cartera i czy pamięta, że po spotkaniu miał do mnie oddzwonić. Bo w końcu ile może trwać takie spotkanie? Godzinę może dwie? Nigdy nie uczestniczyłam w takim spotkaniu, no może ten raz jak Carter wziął mnie ze sobą i skończyło się to strzelaniną. Na samą myśl o tym przeszły mnie ciarki po całym ciele. Jak z biegiem czasu o tym myśle to dochodzę do wniosku, jak nie mógł wziąć pod uwagę tego, że to się może tak skończyć? To zapewne nie było jego pierwsze spotkanie biznesowe, jeśli można to tak nazwać albo wtedy kiedy przyszłam do niego, a on kazał mi tańczyć dla tych mężczyzn. Im więcej sobie przypominam takich sytuacji tym bardziej zaczynam podejrzewać, że coś w tym wszystkim musi być. Przecież to jest niemożliwe, że nie domyślał się, iż tak się może to skończyć. Albo jest głupszy niż myślę albo to wszystko ma jakieś drugie dno. Z dwojga złego wolałabym pierwszą opcję jednak z tym facetem nigdy nic nie wiadomo. O wilku mowa - pomyślałam i wzięłam telefon do ręki.
- Wybacz, że nie oddzwoniłem nie sądziłem, że tyle mi to zajmie czasu. Lauro, miałabyś ochotę dzisiaj ze mną wyjść na kolację? - Oh.
- W sensie, że na randkę?
- Nazywaj to jak chcesz.
- Z miłą chęcią. O której? - Przemilczałam fakt, że nie chce przyznać, że to randka. Może w jakiś popaprany sposób ujmuje mu to męskości.
- Będę po Ciebie o 8. Zejdź na dół, nie będę wchodził. Zgodziłam się i po tym rozłączyłam. Muszę skorzystać z okazji i dowiedzieć się tak właściwie kim my dla siebie jesteśmy. I rzecz jasna jak się zaopatruje na wszystkie zdarzenia jakie miały miejsce, wydaję mi się, że jeśli chcemy to mieć za sobą to musimy to przegadać. Jak dorośli ludzie. Punkt 20 wyszłam z mieszkania zamykając za sobą drzwi i zeszłam na dół, pod klatką znajdowało się już czarne BMW, a przed nim stał Carter. Wyglądał bardzo przystojnie i jak zawsze z resztą, nienagannie. Garnitur i do tego srebrny krawat, włosy zaczesane do tyłu ale przy powiewie wiatru targało nimi na strony.
- Pięknie wyglądasz, Lauro. - Zagryzłam policzek od środka i pokiwałam głową rumieniąc się.
- Ty też niczego sobie się prezentujesz. - Uśmiechnęłam się do niego szeroko na co przewrócił oczami i wpuścił mnie do auta. Przez lusterko w samochodzie widziałam jak obchodzi samochód i się lekko do siebie uśmiecha. Ha! Jednak coś moje słowa dały. Ruszyliśmy, w sumie nawet nie wiem gdzie jechaliśmy, standardowo.
- Gdzie mnie dzisiaj zabierasz? - Spojrzałam na niego.
- Jedziemy do restauracji na łodzi. - Oh. To była moja jedyna odpowiedź i resztę drogi przegadaliśmy na jakichś głupotach, a raczej ja mówiłam zdecydowanie za dużo. Carter położył mi dłoń na udzie i lekko je masował przez co się rozproszyłam i przez moment straciłam wątek swojej wypowiedzi. Bardzo dobrze się przy nim czuję mimo wszystko co nas spotkało i co się wydarzyło przez ostatni czas to naprawdę w jego towarzystwie czuję się komfortowo i swobodnie. Nie odczuwam takiego parcia i presji aby być elokwentną czy poprawną w każdym calu, mogę w pełni być sobą i nie martwić się, że zacznie mnie oceniać czy szydzić z moich zachowań czy tego co mówię. Na miejsce dotarliśmy jakoś po 30 minutach drogi, łódź była duża i pięknie wystrojona na wzór eleganckiej i bardzo romantycznej restauracji. Przez moment miałam wrażenie, że trochę się za mało postarałam jeśli chodzi o mój ubiór ale wydaje mi się, że jednak klasyczna czarna mini i srebrne sandały na obcasie to był dobry wybór. Carter otworzył dla mnie drzwi i podał dłoń pomagając mi wyjść z samochodu. Razem ruszyliśmy w stronę wejścia, a przez ten kawałek drogi Carter ani na moment nie puścił mojej dłoni. Miał takie gładkie i ciepłe dłonie. Przepuścił mnie w przejściu, a kelnerowi wystarczyło jedno spojrzenie i wiedział z kim ma do czynienia, uśmiechnął się pokazując perfekcyjnie białe i proste uzębienie.
- Państwo Jackson, witamy. - Państwo Jackson? Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem jednak się powstrzymałam. Ruszyliśmy za kelnerem, a ten wskazał nam nasze miejsca przy oknie, stoliki były pokryte białym obrusem na nim stała jedna wielka świeczka, a obok czerwona róża. Sztućce były ułożone co do milimetra i błyszczały jakby były pokryte diamentami. Carter odsunął moje krzesło i podsunął pod mój tyłek po czym usiadł naprzeciwko mnie.
- Jak wrażenia? - Spytał Carter niskim tonem. Od jego głosu dostałam gęsiej skórki.
- Jest pięknie, Carter. Naprawdę. - Uśmiechnęłam się do niego szczerze i przesunęłam opuszkami palców po płatkach róży.
- O czym myślisz?
- O Tobie. O nas.
- I jak Ci idzie?
- Carter kim my dla siebie jesteśmy? Mam straszny mętlik w głowie. Zachowujemy się jak para, wychodzimy na randki, a jednak mam wątpliwości czy ty napewno chcesz tego samego co ja.
- Masz na myśli kwiatki i serduszka? Lauro, nie jestem dobry w romantycznych kwestiach i zapewnię jeszcze dużo nauki przede mną ale zakochałem się w Tobie. - Na te słowa myślałam, że dostałam zapaści albo zawału. Czy ja dobrze słyszałam?
- Carter.. - Złapał mnie za dłoń i przeżuwał kciukiem po kostkach.
- Nie oczekuję od Ciebie, że to odwzajemnisz. Nie chce Cię do niczego zmuszać..
- Czy są państwo gotowi złożyć zamówienie? - W tym momencie oboje odwróciliśmy głowy w stronę chłopaka, a ten zrobił się cały czerwony.
- Dwa steki, średnio wysmażone na szparagach. Do tego krem z pomidorów z grzankami i wino białe półwytrawne. - Carter odpowiedział bez zająknięcia, a chłopak zapisał i usunął się w cień mamrocząc pod nosem, że dania zaraz będą przygotowywane. Carter wrócił na mnie wzrokiem i kontynuował.
- Lauro, jesteś tą jedyną dla mnie i ja chce być tym jedynym dla Ciebie ale wiem, że po drodze nie raz spierdoliłem nasza relacje i muszę odpracować Twoje zaufanie do mnie. Jestem gotów zrobić wszystko co w mojej mocy aby Cię w sobie rozkochać. - Łzy mi się zbierały w oczach ale starałam się powstrzymać. Największy gangster i bandyta właśnie wyznał mi miłość i zadeklarował, że jestem jego jedyną na całe życie. Ciężko mi w tym momencie stwierdzić czy mówił prawdę czy było to na potrzeby zbicia mnie z tropu ale jebać to. Nie na tym życie polega, żeby wiecznie się doszukiwać problemów ale żeby się nim cieszyć i doceniać takie momenty.
- Ja też się w Tobie zakochałam, Carter. - Powiedziałam to szeptem jakbym nie chciała, żeby ktokolwiek oprócz niego usłyszał. Carter rozszerzył oczy i przyłożył moją dłoń do swoich ust, całując ją delikatnie.
- Czym ja sobie na Ciebie zasłużyłem? - Uśmiechnął się i przez resztę wieczoru cieszyliśmy się swoim towarzystwem, jedząc przepyszne jedzenie i pijąc wino.

SenWo Geschichten leben. Entdecke jetzt