Rozdział 19

8.9K 306 21
                                    

- Żartujecie sobie, kurwa?
Co ona tu robi? Po jakiego chuja Carter mnie tu zaprosił, kiedy wiedział, że ONA tu będzie. Trzasnęłam za sobą drzwiami i weszłam głębiej do pomieszczenia. Miałam ochotę jednocześnie krzyczeć i płakać. Jeśli okaże się, że Lucy naprawdę jest z nim w ciąży.. Co wtedy będzie z nami? Otrząsnęłam się z tych nieprzyjemnych myśli i stanęłam na przeciwko tej kobiety.
- Jak miło, że wpadłaś. - Zejdź mi z oczu.
- Carter mnie zaprosił. Jestem tutaj mile widziana. - Wysyczałam przez zęby.
- Napewno nie przeze mnie. Wyjdź z mojego domu. - Pokazała palcem na drzwi i zrobiła krok w moją stronę. Słucham? Chyba Cię do końca pojebało.
- To mój dom. I z tego co sobie przypominam miało Cię w nim nie być. - Carter schodził po schodach i stanął koło mnie kładąc swoją dłoń na moich lędzwiach. Spojrzałam na niego spod rzęs. Był taki piękny, miał na sobie szare spodnie od garnituru, białą koszule z rozpiętym jednym guzikiem na szyi i poluzowany krawat.
- Ale postanowiłam zostać. Wyrzucisz mnie? - Uśmiechnęła się do niego zadziornie i przerzuciła swój wzrok na mnie. Miała taka dumę wypisaną na twarzy. Carter zacisnął szczękę i ruszył w stronę schodów biorąc mnie za rękę, ciągnął za sobą. Czemu nic jej nie odpowiedział? Czemu tak bardzo pozwala jej sobą manipulować? Westchnęłam i szłam za nim bez słowa.
- Pięknie wyglądasz, Lauro. - Byliśmy już na górze i szyliśmy w nieznanej mi jeszcze części korytarza. Zatrzymał się, spojrzał na mnie i położył dłoń na policzku. Zagryzłam wargę i obserwowałam jego oczy, jak sunie wzrokiem od moich oczu po usta. Pochylił się i złożył na moich wargach delikatny pocałunek. To jakieś nie w jego stylu. Czy coś się stało? Odsunął się, a ja zmarszczyłam pytajaco brwi.
- Lauro, za tymi drzwiami nie będę taki sam jak do tej pory, nie mogę. Nie mogę okazywać słabości. Musisz robić co Ci każe bez pytań i zdębnych komentarzy. Musisz być mi posłuszna. Rozumiesz? - Nie mam pojęcia kto siedzi w tym pokoju i co mnie czeka. Obleciał mnie strach ale pomieszany z ciekawością. Kiwnęłam głową, że rozumiem. Chociaż nie do końca tak czułam.
- Nie odpowiadaj na żadne pytania bez mojej zgody. - Po czym otworzył drzwi i wszedł przede mną. Już nie trzymał mnie za rękę. Ruszyłam niepewnie za nim, pomieszczeniu było zadymione i strasznie śmierdziało papierosami i alkoholem. Moim oczom ukazało się paru mężczyzn rozłożonych na kanapie. To pomieszczenie przypominało jakąś sale w klubie. Przed kanapami znajdowały się dwie rury do tańca na podeście. Było ciemno, okna były zasłonięte czarnymi długimi zasłonami, podświetlany sufit na czerwono dawał jedyne światło. Na stole widziałam tace z.. narkotykami? Ułożony proszek w kreski. Czy Carter też wciąga to świństwo? Na dwóch z tych typów tańczyły pół nagie kobiety. Gdzie ja jestem i czy to jest wciąż dom Cartera?
- Jackson! - Jeden z mężczyzn wstał i przywitał się z Carterem. Stałam za nim, starałam się nie wychylać. Jakoś nie czuję się tutaj bezpiecznie.
- Pete. - Odpowiedział bez zapału. - Możemy przejść do rzeczy?
- Jakiś Ty formalny. Kogo tutaj przyprowadziłeś? - Facet do mnie podszedł i pomacał mnie po włosach. Odsunęłam się od niego i popatrzyłam z pogardą.
- Zadziorna. Lubię takie, wypożyczysz mi ją później? - Zaśmiał się potwornie i poklepał Cartera po plecach jakby mu gratulował. Nie jestem dziwką na godziny Ty obleśny typie. Carter nawet się słowem nie odezwał, ruszył w stronę kanapy i usiadł. Palcem pokazał żebym podeszła. Chciałam sobie usiąść ale pokazał mi że mam stać obok. Co do.. Serio? Przeskakiwałam z nogi na nogę, nie chciało mi się kurwa stać. Po co on mnie zabiera na takie spotkania? To jakieś chore. Przez tych gości miałam wrażenie, że ubrałam się za wyzywająco. Nawet nie słyszałam o czym gadają bo grała muzyka, a oni rozmawiali szeptem. Prawdziwe dziwki były bliżej niż ja. Czułam jak wzbiera we mnie złość i rozczarowanie. Próbowałam coś wyczytać z ich ust ale niestety nie jestem w tym obeznana, po chwili zobaczyłam jak Carter zaciska szczękę i cały się napina. Ten drugi gość patrzy na niego pytająco jakby coś go dziwiło. Nagle Carter wstał i podszedł do mnie, złapał mocno za ramię. Skrzywiłam się z bólu, po co ten pokaz?
- To boli. - Wycedziłam przez zęby, poluznił trochę uścisk ale nie puścił.
- Lauro musisz coś dla mnie zrobić. Jeśli to zrobisz moje interesy będą sto razy łatwiejsze. - Wyszeptał mi w ucho, czułam jak się denerwuje.
- Co mam zrobić? - Boję się o co może chodzić.
- Musisz zatańczyć. - Co?!
- Chyba żartujesz. - Odsunęłam się od niego. Miałam ochotę mu dać w twarz.
- Od Ciebie zależy czy przeżyje. Muszę mieć po swojej części ich mafię. - Powiedział poważnie. Nagle podszedł ten sam gość.
- I jak z tym tańcem? - Uśmiechnął się nieprzyjemnie. Carter spojrzał na mnie błagalnie. Dlatego mnie tu zaprosił? Bo wiedział, że spodobam się głowie jakiejś mafii? Zalała mnie fala złości, a jednocześnie poczułam się wykorzystana. Chce taniec, to go dostanie. Uśmiechnęłam się zadziornie, ruszyłam w stronę podestu i uderzyłam Cartera barkiem. Dupek. Wrócili na swoje miejsca. Oh, ironio, kiedyś uczęszczałam na pole dance. Wzięłam głęboki wdech i starałam się wczuć w muzyke, zamknęłam oczy i zaczęłam tańczyć najbardziej zmysłowo jak umiałam. Skoro tak bardzo chce, żebym tańczyła dla obcych facetów, a mówi, że chce żebym była tylko jego, to pokaże mu jak wyglądam z innym. Po chwili odwróciłam się w ich kierunku, Carter patrzył na mnie wściekły i zaskoczony. Podeszłam do Pete'a, oparłam dłonie na jego udach i zaczęłam przed nim tańczyć. Był zadowolony i uśmiechnięty. Miałam ochotę zwymiotować, po chwili skończyłam swój pokaz i wróciłam na miejsce gdzie wcześniej stałam. Marze, żeby stąd wyjść. Chwile jeszcze o czymś intensywnie rozmawiali i po tym Carter wstał razem z resztą, ruszyli do wyjścia.
- Czekaj tu. - Carter powiedział do mnie wściekły i wyszedł za nimi. Czuję się brudna w tym pomieszczeniu, nie zamierzam tutaj stać i czekać na niego jak piesek. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w znaną stronę tego domu, wylądowałam w biurze Cartera. Opadłam na kanapę i pozwoliłam sobie na płacz, czułam się jak dziwka. Jak zabawka, którą bawi się w wolnym czasie, a kiedy trzeba to wydaje rozkazy. Po dłuższej chwili do biura wpadł Carter. Chciał coś powiedzieć kiedy zobaczył moją twarz.
- Jak mogłeś?! - Podeszłam do niego i uderzyłam go z całą siłą w twarz. Widziałam jak odwraca swój wzrok na mnie i powstrzymuje się. Ale od czego? Żeby mi oddać?
- No dalej. Zamachnij się! Nie zrobisz niczego czego bym się po Tobie nie spodziewała. - Wytarłam łze z policzka. - Zrobiłeś to z premedytacją, prawda?
- Lauro, nigdy bym Cię nie uderzył. Byłaś ostatnią szanse na to, aby ten plan wypalił. On o Tobie wiedział, zaintrygowałaś go. - Złapał mnie za rękę ale ją wyrwałam.
- Nie jestem dziwką, którą będziesz się dzielił i wypożyczał jak Ci się podoba. Nie jestem Twoją jebaną kartą przetargową. Zjebałeś to, Carter. - Wyminęłam go i wybiegłam z domu. Ominęłam stojący samochód i ruszyłam na nogach do bramy. Jak on śmiał? Jak mógł coś takiego zrobić?! Mówi, że mu zależy, że się stara! A później odwala coś takiego?! Ja pierdole, co ja sobie myślałam. Kurwa! Wycierałam łzy i szłam do domu. Na tych jebanych obcasach dojdę tam za 5 godzin!
- Ugh! - Usiadłam na krawędzi mostu i zaczęłam rozwiązywać buty nagle zobaczyłam jak coś mignęło mi po prawej. Spojrzałam i zobaczyłam BMW na drugim końcu. Z samochodu wysiadł jakiś mężczyzna, wysoki i dobrze zbudowany brunet. Patrzyłam z zaciekawieniem kiedy ujrzałam, że sięga do swojego boku i wyciąga broń. Zerwałam się z miejsca i zaczęłam uciekać w przeciwnym kierunku. Jedyne co poczułam to silny ból z tyłu głowy i ciemność.

SenWhere stories live. Discover now