28

1.5K 150 48
                                    

Cały dzień i całą noc przespałem w łóżku. Byłem padnięty i musiałem w końcu odpocząć. Miałem wyrażenie że coś straciłem... chodziło o tą pozorną normalność. Jednak była ona odczuwalna tylko kiedy byłem z Katsukim. To do mnie niepodobne. Zależy mi na nim tak bardzo jakbym się uzależnił. Chciałbym mimo wszystko być z nim cały czas. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale nie widze w nim tych wszystkich wad, albo po prostu je od siebie odsówam i wierzę w pozornie cudownego Kacchana. Niszczy mnie to. Sprawia, że emocje wracają. Nie moge sobie wyobrazić skrzywdzenie  go... Wszystko wydaje mi się takie nierealne, jakbym żył we śnie. Jaby moja mama mnie nie uratowała, tylko zapadłbym w śpiączkę i śnił. Mam tego dosyć.

Wstałem i po ogarnięciu się poszedłem do dyrektora. Reszta mojej klasy jeszcze spała, ale z tego co wiem to myszowate coś jest w gabinecie od 6 rano. Musiałem z nim coś przedyskutować bo nie dam rady dłużej czekać... Zapukałem, a kiedy dostałem odpowiedź, że moge wejść, przekroczyłem próg pomieszczenia.

-Dzień dobry panie dyrektorze!

-Witaj Midoryia, co cie do mnie sprowadza o takiej godzinie?- uśmiechnął się popijając herbatkę ze śmiesznie małego kubeczka.

-Myślę, że skoro mam zostać Symbolem Pokoju, to powinienem walczyć z przestępcami jak bohaterowie. Do szkoły i tak narazie nie chodzimy, więc nie widzę problemu.

-Nie wiem czy jesteś gotowy...

-Z całym szacunkiem panie dyrektorze, ale nie wiem czy kiedykolwiek będę bardziej gotowy. Obywatele potrzebują mnie teraz. Złoczyńcy korzystają z braku All Mighta i ktoś musi coś z tym zrobić.-zastanowił się chwilę po czym pokiwał głową i spojrzał mi prosto w oczy.

- Zgadzam się, ale ma ci towarzyszyć conajmniej 5 bohaterów. Masz się nie przemęczać i nie popisywać. Jak coś ci się stanie...wszyscy zwątpią.

- Tak jest panie dyrektorze!- uśmiechnąłem się szeroko. Co za debiiiiil hahaha!

- Napiszę ci na kartce adres. Pójdziesz tam i wszystko wyjaśnisz bohaterom.

Wziąłem kartkę i porzegnałem się, a po chwili juz mnie nie było.

Na ulicach było mało ludzi, jednak wszyscy mnie rozpoznawali, a niektórzy nawet robili zdjęcia. Z uśmiechem dotarłem na miejsce. Pierwszy bohater jakiego spotkałem to oczywiscie pan Aizawa, który od razu do mnie podbiegł i zaczął swoje przesłuchanie. Zacząłem mu tłumaczyć wszystko po kolei. Od siebie dodałem tylko, że mają być ochroniarzami, a ja mam walczyć sam. Oni tam będą tylko na wszelki wypadek. Oczywiście mój nauczyciel od razu zadzwonił do dyrektora, żeby się upewnić co do wiarygodności moich słów.

Kiedy wszystko się potwierdziło dostałem swoją nieoficjalną Mini Drużynę Zbędnego Wsparcia (MDZW)oczywoście z Aizawą na czele, ruszyliśmy do pierwszego wezwania.

W mieście było mnóstwo złoczyńców, którzy korzystali z okazji.

Byliśmy w centrum miasta i moim zadaniem było przerwać napad na bank. Napastników było 5. Aizawa już chciał się tym zająć, bo to za dużo na jednego dzieciaka jednak go powstrzymałem. Kazałem im czekać na zewnątrz, a sam wszedłem do środka.

Wszędzie był kurz, pod ścianą siedzieli zakładnicy, a złodzieje pakowali pieniądze do toreb. Zauważyli mnie dopiero kiedy się odezwałem.

-Witam, jestem Izuku Midoryia, przyszły Symbol Pokoju- uśmiechnąłem się szeroko.- przyszedłem powstrzymać złoczyńców! - światełka w zielonych oczach zabyłysły, kiedy cała piątka wymierzyła do mnie z broni, a zakładnicy zaczęli krzyczeć.-Nie bójcie się, nic mi nie będzie- zachichotałem i wyciągnąłem ręke w stronę złoczyńców.

Ci zaczęli strzelać prosto we mnie. Wszystkie pociski jednak się zatrzymały i odwróciły w ich stronę. Ich przerażone twarze były bardzo zabawne, ale musiałem zachować chociaż względną powagę. Byłem prawoe pewoen, że już wiedzą z kim mają do czynienia.

Z pomocą Quirk uwolniłem zakładników, którzy szybko wybiegli.

- No to zostaliśmy sami.-zaśmiałem się- Nie mogę was zabić, bo musze się zachowywać jak bohater, ale nikt mi nke zabroni zrobić tego...- przyciszyłem głos i zacisnąłem pięść, a pięcioro przestępców padło na ziemię agonalnie krzycząc. Miałem taką ochotę się zaśmiać, ale usłyszałem jak MDZW wchodzą do budynku. Natychmiast przestałem i po prostu uniosłem ich do góry, a następnie jak gdyby nigdy nic, minąłem bohaterów i wyszedłem, ciągnąc złoczyńców za sobą. Nawet nie odważyli się więcej odezwać, a dwójka z nich chyba zemdlała.

Reszta dnia minęła mi na walczeniu ze złem pod czujnym okiem bohaterów. Pod koniec naszego spotkania patrzyli na mnie zupełnie inaczej niż na początku. Nie lekceważyli mnie już, byli zaskoczeni i niepewni. Paru nawet było przestraszonych. Aizawa patrzył na mnie podejrzliwie. Nic dziwnego. Dałem dzisiaj naprawdę niezły pokaz. Szczególnie jak prawoe orzez przypadek rozerwałem jednego kolesia. Malo brakowało, ale się powstrzymałem, bo niestety nie miałem innego wyjścia... ale kręgosłup fajnie mu strzelił...

MDZW odprowadzili aż pod drzwi domku. Nie żeby miało mi się coś stać...chyba po prostu mi nje ufają. Może są zazdrośni?? Zachichotałem na tą myśl.

Porzegnałem się i wszedłem do środka. Wszyscy się na mnke rzucili jak zwierzęta na padline. Ohyda.

-Widzieliśmy cie w telewizji!

-Wszyscy o tobie mówią! Jesteś niesamowity!

- Nie wiedziałem, że jesteś taki silny! Świetny z ciebie bohater!

Dziękowałem na wszystko jak leci i starałem się uciec do pokoju, byłem padnięty.

- Dobra ludzie zamknijcie soe wreszcie!- Mój wybawca! Tak długo nie rozmawialiśmy...

Złapałem go za ręke i póki reszta klasy nie zaczęła mnie znów męczyć, pobiegłem z nim do mojego pokoju. Zatrzasnąłem drzwi i odetchnąłem z ulgą. Ledwo zdążyłem się odwrócić, a zostałem popchnięty na drzwi. Katsuki był tak blisko... dopiero teraz poczułem jak bardzo brakowało mi jego bliskości, jego zapachu, dotyku, a przede wszystkim tych czerwonych tęczówek, które patrzyły na mnie z tą dziecinną fascynacją. Jakby chciał wiedzieć wszystko, poznać każdy sekret, ale nie dla korzyści, tylko ze szczerej ciekawości i chęci poznania mnie jak nikt inny. Nikt tak na mnie nie patrzy. Nie z taką miłością.

-K-kacchan...- wyszeptałem lekko zarumieniony. Nasze twarze dzieliły milimetry, a jego ciepły oddech muskał mój zaróżowiony policzek.

- Martwiłem się o ciebie.- mruknął tuż obok mojego ucha. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Martwił się?

-Niepotrzebnie. Przecież wiesz jaki jestem. Nikt mi nie zagraża.- on jest moją jedyną słabością.

-Wiem. Nie zmienia to faktu, że się martwiłem. Długo nie rozmawialiśmy, a kiedy chciałem przyjść, ciebie nie było. Wiesz jak się wtedy czułem?-zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi.

- Jak?- zapytałem mimo, że doskonale  zdawałem sobie sprawę z tego, że to pytanie retoryczne. Chciałem wiedzieć...

- Jakby ktoś nagle odebrał mi cząstkę mnie.

- Wiesz, to brzmi jakby ktoś wyciął ci nerkę.- zachichotałem. Katsuki patrzył na mnie rozbawiony z udawaną urazą w spojrzeniu.

-Jesteś bardziej jak serduszko. Nie dam rady bez ciebie, wiesz o tym prawda?- dał mi krótkiego całusa w usta.

- Ja bez ciebie też Kacchan- uśmiechnąłem się i przyciągnąłem go do namiętnego pocałunku, nad którym blondyn szybko przejął kontrolę. Tak samo jak zrobił to ze mną. Bez względu na wszystko chcę go mieć zawsze przy sobie.
Katsuki Bakugo. Czerwonooki blondyn, który nie do końca świadomie, owinął sobie wokół palca, bezwzględnego zabujcę, złoczyńce, który całe życie marzy o opanowaniu Tokio. Co będzie później? To nie ważne byleby byli razem.



Ale czy przyszłość nie pokrzyżuje im tych jakże zbyt cudownych planów?



Zagubiony-Villain Deku(bnha)Where stories live. Discover now