2. Dom Mody Agreste

752 64 18
                                    

2. Dom Mody Agreste

Taksówka zajechała pod kilkupiętrowy budynek, pokryty szklanymi ścianami. Zaskakujące było, że ojciec mimo takiej skrytości popierał pracę w Domu Mody zbudowanym z szkła. Wypakował walizkę z czarno-żółtej taksówki i zaczął ciągnąć ją ku obrotowym drzwiom. Kiedy przekroczył próg budynku i znalazł się w otwartym, srebrno-białym holu poczuł się nieswojo. Na bocznych ścianach zawieszone były ekrany, prezentujące stare i nowe kolekcje. Co jakiś czas mógł zauważyć swoje zdjęcie z czasów, kiedy modeling był jego jedną z niewielu szans na ucieczkę z zamkniętego domu. Odznaczały się nowe kolekcje: Kolory i odważne kroje z pewnością były dalece idącą zmianą z czasów, kiedy jednym projektantem był Gabriel Agreste.

Mężczyzna podszedł do srebrnego stolika recepcji i oparł się o kontuar.

– Dzień dobry. – przywitał się, starając się zwrócić uwagę młodej recepcjonistki: Kobieta o żywo rudych włosach i spuchniętej, nienaturalnej twarzy. Wyglądała jak po nieudanym zabiegu kosmetycznym. Stanowczo doradziłby jej pójście na urlop, w końcu jest pierwszą twarzą, z którą stykają się potencjalni klienci.

– Pan do kogo? – Spytała wręcz odrzucającym tonem. Zlustrowała blondyna wzrokiem i poczuła się znacznie pewniej, niż powinna. Adrien po czterodniowej podróży do Europy z pewnością nie wyglądał jak wyjęty z okładki magazynu: jasny zarost zajął już większą część jego twarzy, a podkrążone oczy dodawały efektu zbliżonego do menela na kacu niż poważnego właściciela, jednego z największych domów mody we Francji.

– Chciałem spotkać się z pełnomocnik prezesa – wyjaśnił w bardzo wyrozumiały sposób. Nigdy nie miał zwyczaju wściekać się na ludzi za ich sposób bycia. Jednak marszczące się czoło i usta formujące się w drwiący uśmiech, sugerowały mu, że spotkanie się z drugą osobą w firmie nie będzie tak proste. Oczywiście, że mógł wyjąć swój paszport i uświadomić krnąbrnej recepcjonistce z kim właśnie rozmawia, tylko zwyczajnie nie miał na to ochoty po tak długiej podróży.

– Był Pan umówiony? – Spytała po chwili niezręcznej ciszy i zaczęła wyszukiwać w komputerze terminarz jej szefowej, aby robić cokolwiek, byleby nie patrzeć w stronę zapuszczonego mężczyzny, który starał się przykryć swój zapach anyżkowymi perfumami, tworząc w lobby dziwną mieszankę drogich perfum i dworcowego menela.

– Nie, ale z pewnością przyjmie mnie od ręki – zapewnił starając wskrzesić w sobie choć trochę entuzjazmu na myśl o spotkaniu z znajomą z przeszłości. Kobieta jednak odetchnęła z ulgą, że mogła przestać udawać miłą. Wstała spokojnie z krzesła i nabrała powietrza. W jej oczach zapłonął ogień. Wszystkie woje niepowodzenia dzisiejszego dnia mogła teraz wyrzucić i zganić przybłędę, który uważa się za ważnego.

– Jeśli nie był Pan umówiony, szefowa Pana nie przyjmie. – zmarszczyła się jeszcze mocniej, kiedy zobaczyła kapiącą z płaszcza wodę na świeżo umytej podłodze – Proszę opuścić to miejsce! – dodała stanowczo i gestem przywołała stojącego nieopodal ochroniarza w białym stroju z błękitnymi mankietami. Adrien uniósł kąciki ust, starając się uformować grzecznościowy uśmiech. Odwrócił się na pięcie, nie chcąc wszczynać awantury i zaczął kierować się powoli w stronę wyjścia, ciągnąc za sobą tą nieporęczną torbę. Wyjął telefon i napisał wiadomość do kobiety, która prawdopodobnie siedziała teraz kilka pięter wyżej.

Jestem na dole. O ironio, nie mogę dostać się do własnego biura!

Wysłał wiadomość i z coraz lepszym humorem kierował się do wyjścia, odprowadzony wzrokiem przez nadgorliwą recepcjonistkę i ochroniarza. Wiedział, że uzależniona od telefonu blondynka z pewnością zareaguje natychmiastowo. Nie pomylił się. Kiedy stojąca w głębi winda zasygnalizowała, zjazd na parter usłyszał energiczny stukot czarnych jak świeży asfalt szpilek. Nawet nie zdążył się odwrócić, kiedy przy jego twarzy zmaterializowała się Chloe Bourgeois.

Przeznaczenie - Biedronka i Czarny KotWo Geschichten leben. Entdecke jetzt