5. Spotkanie po latach

682 65 20
                                    

5. Spotkanie po latach

– Na pewno nie chcesz jechać ze mną? – spytał z nadzieją, mocno przytulając Marinette do siebie, choć dobrze znał jej odpowiedź. Zawsze znajdowała tysiące wymówek, aby zostać w Paryżu, a on nie chciał naciskać, nie każdy lubił „życie w trasie".

– Luka... - wyjęczała, zmęczona po raz kolejny tłumacząc mu dlaczego nie chce jechać. Żałowała, że nie może zdradzić mu prawdziwego powodu, dla którego chciała tu zostać: Cały czas walczyła z sobą życiu, które sobie ułożyła. Starała się odciąć od najmniejszej rzeczy związanej z Adrienem min. Byciu Biedronką, jednak poczucie odpowiedzialności za mieszkańców Paryża, nie pozwalało jej wyjechać. W każdej chwili ktoś mógł jej potrzebować. Dlatego zawsze zostawała.

Pocałował ją w czoło i starał się ukryć swoje rozczarowanie. Nienawidził zostawiać jej z tym wszystkim samej. Wiedział, jak bardzo poświęca się dla niego. Zrezygnowała ze wszystkiego, by zapewnić dzieciom namiastkę domu, ukrywając jednocześnie każdy nowy projekt przed jego oczami. Nienawidził się za to, że jej na to pozwala. Wiedział, jaką przyjemność sprawił jej, kiedy poprosił ją o uszycie tej cholernej kurtki, która za grosz mu się nie podoba, ale będzie ją nosił na każdym koncercie, powtarzając jaką kochającą i zdolną ma żonę. Z jakiego nieznanego powodu, nadal pamięta jej zapłakane oczy, kiedy pełna entuzjazmu pokazywała mu nowy projekt będąc w ciąży, a on szczerze odpowiedział jej, że nie widzi się w tego typu ubraniach. Płakała wtedy pół dnia zamknięta w łazience, a on nie potrafił jej przekonać do wyjścia. Zwaliła to na hormony, ale na wszelki wypadek nigdy więcej nie skrytykował jej projektów tak bezpośrednio.

– Jak wrócę porozmawiamy o Twoim powrocie do pracy – mówił spokojnie ujmując jej twarz w dłoniach, by mieć pewność, że na niego patrzy. Marinette próbowała kręcić głową, jednak tym razem nie chciał się ugiąć.

– Dzieciaki są już wystarczająco duże, możesz już wrócić. – zapewnił. Z każdym powrotem widział coraz dojrzalszych synów. Zwłaszcza Hugo rozumiał wszystko zbyt dobrze: często opowiadał mu o tym, jak mamusia rysuje nad ranem, albo siedzi do późna zapełniając kolejne szkicowniki i upychając je w komodzie zamykanej na klucz.

Luka sam znajdywał dowody na tęsknotę Marinette do projektowania. Pewnej nocy znalazł do niej klucz, a kiedy otworzył pewnie drzwi szafy, pod jego nogi wysypała się niezliczona ilość kartek zapełnionych szkicami. Miał ochotę wtedy sam zadzwonić do Dyrektora teatru, w którym pracowała i błagać by przyjęli ją z powrotem.

– Garnier mnie nie przyjmie. – powiedziała zrezygnowana, starając się zamknąć temat. Pocałował ją krótko w usta, nie pozwalając jej uciec wzrokiem.

– Średnio raz na tydzień masz nową propozycję Netti. – zauważył. Choć próbowała ukryć przed nim stos listów z teatrów, Domów Mody czy komercyjnych firm, on i tak widział starannie podarte kawałki papieru wyrzucone do kosza. Marinette wydawała się jednak nie ugięta. Tak naprawdę bała się. Bała się, że jeżeli znowu wejdzie w ten świat zaniedba rodzinę, a tym samym jeszcze bardziej oddali się od Luki, wtedy zyska powód by od niego odejść, a nie powinna odchodzić. Istniała cienka granica między tym co człowiek chce, a co powinien. Marinette nie chciała zastanawiać się na tym rozważaniem dłużej, siedząc w domu i będąc idealną i wierną żoną, czuła się bezpiecznie.

– Jedź już. – ponagliła go.

– Zrelaksuj się dzisiaj, kochanie. – poprosił ją jeszcze mocniej przytulając ją do siebie. Jej policzek spoczął na jego piersi. Mogła wsłuchać się w rytm jego serca, uspokoić samą siebie.

– Trudno zrelaksować się przy naszych synach. – zażartowała odsuwając się od męża na małą odległość.

– Już o tym pomyślałem. – powiedział zadowolony ze swojego pomysłu. Ich synowie wczoraj zostali odwiezieni do babci Anarki, by on i Marinette mogli spędzić trochę czasu ze sobą.

Przeznaczenie - Biedronka i Czarny KotTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon