10. Nigdzie się nie ruszam

496 43 14
                                    

10. Nigdzie się nie ruszam

Marinette pospiesznie zamknęła za sobą drzwi mieszkania, jakby w obawie, że coś ją zaraz dogodni. Dopiero w swoich czterech ścianach poczuła jak jej ciało rozluźnia się, po prawie czterdziestominutowej podróży do domu. Była cała przemarznięta – chłodne wieczory dawały się już we znaki. Czuła się też brudna, jednak nie psychicznie, a fizycznie.

Poczucie winy wyżarło już wszystkie jej wnętrzności i uwiło sobie kącik sypialny prosto w jej brzuchu – zupełnie jak niedźwiedź szykujący się do snu zimowego w gawrze, tak i ono nie miało zamiaru znikać z swojej nowej kryjówki zbyt szybko. Nawet nie przeczuwała, że poczucie winy zwoła do siebie jeszcze swoich kumpli: bezradność i wstyd, kiedy tylko napotkała wpatrujące się w nią z zaciekawieniem oczy swojej mamy.

– Przestraszyłaś mnie – Speszona odwiesiła płaszcz i nerwowo zaczęła poprawiać sukienkę. Starała się ukryć wszystkie zmartwienia w sobie, jednak nie bez przyczyny mówi się „że mamy nie da się oszukać". Stała niewzruszona coraz bardziej pojmując to w jakim stanie jest jej córka i nie do końca wiedziała co zrobić z tą wiedzą.

– Mam nadzieje, że przynajmniej dostałaś tą pracę. – zaczęła lekko rozgoryczona i zła na samą siebie, że wychowała córkę, która jest zdolna do zdrady męża, który świata po za nią nie widzi. Marinette od raz zrozumiała karcący ton głosu matki. Jej głowa stała się cięższa i jakby sama opadała ku ziemi.

– To nie jest tak jak myślisz... - starała się tłumaczyć, jednak rodzicielka szybko jej przerwała.

– Luka zadzwoni do Ciebie rano. Chce wiedzieć jak... - zlustrowała ją jeszcze raz – poszła Ci rozmowa. Bardzo się cieszył. – Sabine mięła córkę bez większego komentarza i zaczęła zakładać buty.

– Mamo... - Marinette dopadały coraz większe wyrzuty sumienia. Przychodziły falami, a każda z nich zdawała się być coraz dotkliwsza.

– Marinette – Sabine szybko postanowiła ukrócić kajanie się córki – Obiecała nigdy nie wtrącać się w Wasze małżeństwo. Jeżeli uznasz za stosowne powiedzenie o tym Luce, to powiesz. Dobranoc córeczko. – Sabine wyszła w pośpiechu, zostawiając skołowaną córkę.

Po słowach matki poczuła się jeszcze gorzej. Czuła, że pozostawiono ją samą z problemem, który sama nieświadomie stworzyła. W ten jeden wieczór, nieświadomie zniszczyła siedem lat szczęśliwego małżeństwa i doskonale wie, że Luka jej tego nie wybaczy - podobnie jak jego ojciec nie wybaczył jego mamie.

Zerknęła jeszcze przez szparę w drzwiach pokoju jej synów, aby choć trochę uspokoić sumienie. Poczuła jednak nagły atak paniki. W końcu to są synowie Luki, nie Adriena. Przez swój wybryk, jest ryzyko, że te dwa fantastyczne chłopaki będą wychowywać się w niepełnej rodzinie. Przez tą chwilę przyjemności, o której marzy od dawna, zniszczyła sobie wszystko co budowała od dawna.

– Boże co ja zrobiłam... - wyszeptała przerażona zamykając ostrożnie drzwi.

Każdy krok jaki teraz robiła, wydawał się jakby robiony w betonowych butach, które nie pozwalają jej unieść stóp. Kiedy w końcu doszła do torebki rzuconej na kanapę, wyciągnęła z niej prostokątne zimne urządzenie i jednym ruchem palca odblokowała telefon. Następnie wybrała numer Adriena i nacisnęła przy nim opcję BLOKUJ, a później skasowała numer.

Długo wpatrywała się w drugi numer, który miała wybrać. W końcu zdecydowała się wysłać SMS, w obawie, że łamiący głos szybko zdradzi jej fatalne samopoczucie. Musiała na nowo włączyć w sobie blokady uczuciowe, zanim będzie w stanie odezwać się do Luki.

„Przyjedziemy do Ciebie na koncert do Dublina za tydzień, wygoń do tego czasu kochanki z łóżka" Chciała napisać, jednak w ostatniej chwili zagryzła mocno wargę, aż poczuła rdzawo-słony płyn w gardle i poprawiła wiadomość:

Przeznaczenie - Biedronka i Czarny KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz