7. Czarny Kot na paryskich ulicach

661 61 14
                                    

7. Czarny Kot na paryskich ulicach

Chłód nocy nigdy nie był dla Marinette czymś przyjemnym, jednak teraz towarzyszyła jej również pustka. Nie miała przy sobie Luki, który odganiał jej koszmary. Nie miała również Adriena, do którego ponownie zaczynała „coś" czuć, a może tylko przypomniała sobie to co czuła od zawsze. Wiedziała, że to do czego się posunęła było złe, wręcz niewybaczalne. A z drugiej strony nareszcie zrobiła coś dla siebie, czy to czyni z niej złego człowieka?

Kiedy o poranku wstała, była cała obolała i niewyspana. Spała może dwie, maksymalnie trzy godziny. Kiedy zimna woda oplotła jej ciało, poczuła jak po jej krwiobiegu roznosi się adrenalina budząca ją do życia. Rozkoszowała się coraz szybciej płynącą krwią w jej żyłach. Kiedy wyszła z pod prysznica jej skóra była zaróżowiona.

Przetarła mokrą ręką zaparowane lustro i ujrzała w nim siebie – bladą trzydziestoletnią kobietę, z pozoru chudą, jednak z wieloma rozstępami po dwóch ciążach. Nienaturalnie chudymi rękami i wystającymi obojczykami. Twarz, na której dostrzegała coraz więcej małych zmarszczek na czole, bynajmniej nie od śmiechu i lekko podkrążonymi oczami.

Gdzie podziała się ta dziewczyna ciesząca się życiem? Pytała siebie w myślach, a odpowiedź jakby przychodziła sama i była zbyt oczywista... Odeszła, gdy otrzymałaś Miraculum Biedronki.

Nachyliła się nad umywalką, by przepłukać usta, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Przetarła szybko ciało ręcznikiem i zarzuciła na wilgotną skórę szlafrok. Nie spodziewała się jeszcze swojej teściowej, sama miała ochotę przejść się na długi spacer nad Sekwanę.

Kiedy otworzyła drzwi ujrzała w nich równie niewyspanego blondyna opierającego się o framugę jej drzwi mieszkalnych. Tym razem postawił na ciemniejszy płaszcz i materiałowe ciemne spodnie – idealne na tą porę roku. W ręku trzymał dwie kawy na wynos. Marinette speszona widokiem swojej skrytej miłości mocniej ścisnęła się szlafrokiem, który zakrywał jej gołe ciało.

– Co Ty tu robisz? – spytała zirytowana jego widokiem.

– Pomyślałem, że jesteś głodna, poza tym nie dokończyliśmy wczorajszej rozmowy... - Adrien zaczął nieśmiało wdzierać się do mieszkania, mocno speszony widokiem kobiety w samym cienkim szlafroku. Wystarczyło by mocniejsze szarpnięcie, by materiał wylądował na podłodze.

– Myślałam, że już nie przyjdziesz... - Starała się delikatnie go wyprosić, jednak Adrien nie przyjmował tej mowy ciała za wyznacznik jej pragnień. Dopiero jak pewnie stał już w mieszkaniu, zadał retoryczne pytanie:

– Mogę wejść?

– I tak już to zrobiłeś... - wymamrotała zatrzaskując drzwi.

– Jak ręce? – Adrien starał się zupełnie zignorować niechętne zachowanie kobiety do jego osoby, a jednocześnie cieszył się, że cały czas z nim rozmawia.

– Lepiej, przestały boleć jakoś w środku nocy. – Spojrzała na swoje dłonie, na których nadal było kilkanaście małych zasklepionych już nacięć od drobinek szkła.

– To dobrze. Pytałaś wczoraj, gdzie byłem i co robiłem, ale ja nie zdążyłem dowiedzieć się nic o Tobie... – Adrien rozsiadł się ponownie wygodnie na kanapie w salonie, kładąc dwie kawy na stoliku niedaleko.

– Niewiele mam do powiedzenia... - Marinette usiadł koło niego starając się najmocniej jak to możliwe okryć się materiałem i wzięła przyniesioną kawę w dłonie. Wielu rzeczy mogła sobie odmawiać: idealnej pracy, miłości, prysznicu po ciężkim dniu – jednak kawy nie odmówi nigdy.

Przeznaczenie - Biedronka i Czarny KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz