Tomas

3 1 0
                                    



Tomas obudził się a wraz z z nim wszystkie możliwe promienie słoneczne lgnące do jego wzroku spomiędzy zasuniętych żaluzji.Tomas obudził się, a wraz z nim wszystkie rośliny doniczkowe umiejscowione na parapecie, a po chwili wyłonił się przez oświetlony promieniami słońca totem stojący obok łóżka.Tomas mrugając oczami przywrócił z powrotem Totem do postaci głośnikowej kolumny płci żeńskiej.

Wiedział, że dzisiejszy dzień przywróci mu odrobinę tej chwały, której zakosztował przez pierwiastki chwili po przebudzeniu, gdy na jego rzęsach osiadły okruchy obietnic.Przez żaluzję wpadało światło tak oślepiające, że zmrużył naświetlone już od jakiegoś czasu powieki, które wydały naś wiatło jego otwarte widzenie, długo przewidywane przez pomruki uciekających przed światłem gałek ocznych pod zamkniętymi powiekami, które odbywał był Tomas w trakcie leżenia na łóżku, pogrążony w niespokojnym śnie.

Czy dawne łaskotanie przebudziło go jak stado motyli, czy też dźwięk motoru dobiegającego zza zagięć budynków przywrócił oddechy, między którymi był umieszczony,jak pomiędzy żebrowymi, ufnie odbierającymi sufit do podłogi lub na odwrót, gdy świadomość Tomasa podróżowała,a spokojny oddech usypiał jego uszy.

Niegdyś usłyszał od koleżanki, że być może to ,czym śnimy,to nasz oddech, a momenty nasłuchiwania go są stanami które nazywamy we śnie, jeżeli jesteśmy po przebudzeniu zdolni je nazwać. Jego koleżanka interesowała się snem, dlatego Tomas, jako dziecię miłujące zdolności lingwistyczne, zazwyczaj łaknął więcej wyjaśnień.

Wyjaśnień śnienia i wyśnienia wyjaśnień, pewnego dnia.

Tomas jako pierwszy pokochał swój szkielet. Po wstępnych akustycznych przygotowaniach do tego procesu poprzez wyłamywanie palców pod blatem ławki szkolnej i ściszonym „ała" po puknięciu w jakiś wystającą ramę okienną gdy podnosił się z kucek, zdawało mu się że zasługiwał na wszystko, czego pozwolono mu doświadczyć, nawet to cholerne „ała" robiącego z niego ofermę zbyt wcześnie podnoszącego się z ziemi, by zauważyć żenad nim jest otwarte okno. Na szczęście nie zdarzała mu się nagana za podobne tego rodzaju zachowania, bo otwarte dyskusje prowadzone na podłodze jego mieszkania nie ustawały nawet po szybkim sprawdzeniu czy jest cały, ponieważ wątek był zbyt cenny żeby go zagubić. Szybko przemienili wspólne spotkania na klub dyskusyjny gdy w panice odkryli że znaleźli się na studiach. Studiach ścisło humanistycznych, pragnienie-odmienić,gdyż studia zawierające w sobie klauzulę szybkiego bogacenia się nieczęsto pozostawiała ścisłowców w podobnie uniesionych burzach, a przynajmniej tak wyobrażali sobie to przedstawiciele kierunków innych niż matematyczne, gdy na mieście trzeba udawać że nie chowa się urazy za brak podobnych zainteresowań,jak to Tomas rozpatrywał z osobnikami odpoczywającymi w podobnej odzieży, co on.

Nazywali siebie czasami Klub Spazmatycznych Fantazmatów albo Atopowy Kuriat. Zależnie czy Luizy osiadał na warcie Dobrego Humoru dzięki którym mógł przeprowadzić resztę kochanych przez siebie mężczyzn przez „ha haha ha" .

Możliwe że wtedy Kordylion Rzęsa odkrył w sobie pewien makijaż bycia takim jakim chciałoby być mniemanie dam, co skwitował szczęknięciem śmiechu siedząc na taborecie w kuchni i przyglądając się desce do lub od chleba zawaloną zarówno tytoniem jak i proszkiem do wciągania różnego koloru.

Wtedy to właśnie świeżo upieczeni jogini, transcendentaltycy i elesdowcy zrzeszali się by kultywować wspólne przygotowywania świata do wydania ich z powrotem w ramiona pełnych,spełnionych żon, ich wspólnot pomiędzy ławkami w salach na uniwerku, kupisz mi kawę oraz czy masz notatki, co nie tyczyło się Kordyliona, gdyż to on ich wymagał, najczęściej z rąkdźwięczących powabną biżuterią.

Rzecz jasna oddawali się również innym szczegółowym plemiennym rytuałom . Przemieszczali się pomiędzy korytarzami pytań i odpowiedzi, odpowiednio sformułowanych zaistnień, wyłaniających się tytułów piosenek na youtube oraz wszelkich używek,jakie można zażyć w wyjątkowo krótkie noce jakie mogą się zdarzyć pomiędzy studiami.

Werble i bas ścieliły się gęsto jak trupy wojowników ich myśli, które łuszczyły się jak naskórek czasu na ich głowach, gdy wzmożony wysiłek synaps wibrował w powietrzu.

Tak, zdawali sobie czasami sprawę jak szczególni są, gdy przyjmowali Przyjaciela z Drugiej Strony stojącego z dwoma pudełkami zachęcającej do chwilowej próżni pizzy i szczerym odbiciem oblicza człowieka pracującego. Ślady po kawałkach po pizzy tańczyły jak cienie na ścianach, gdy po posileniu się i plemiennych próbach sił który więcej zeżre, ten który więcej się zrzucił na Ubera, siadali w zamyśleniu i puszczali lżejsze na trawienie kawałki, na przykład fragmenty z „Odysei Kosmicznej" .

Tomas wobec tego wszystkiego trwał oszołomiony, w perystaltycznej świadomości że znajduje się w swoim domu, w którym nagle zjawiło się wiele osób, ale już wkrótce pogasną wszystkie pożegnania przed chrząknięciami porozumienia na klatce schodowej a sam Tomas zatopi się w zdrętwiałej ciszy parujących głośników i stygnącego,wyłączanego mieszkania w którym dźwięczało jeszcze eonami szurania butami i dźwięczenia butelek w plastykowych torbach.


Zdarzało się, że zostawiali gospodarza rano, pogwizdując pogodnie w poranek który miał się wydarzyć. Tomas siadał wtedy we wczesnych promieniach słońca między spokojnym oddawaniem ciężaru przez miejsca w których znajdowali się koledzy.Może zza szyby doleci go jeszcze trel jednego z nich, decydującego się na mierzenie z rzeczywistością z odpowiednią galanterią; nie są już to sprawy Tomasa. Cała jego osobowość odchodzi wraz z nimi, a z Tomasa zostaje jedynie szkielet.

WeseleWhere stories live. Discover now